Chris POV's
Szpitalne korytarze od zawsze wywoływały u mnie gęsią skórkę. Panuje w nich cisza, którą co jakiś czas przerywa płacz rodzin osób, które zmarły. Lub odgłosy automatu do kawy, z których korzystają takie osoby jak ja. Czyli czekające na kolej odwiedzin. Kierują mną nie tylko wyrzuty sumienia, ale i strach. Nie chcę stracić Evy. Chociaż stop, to brzmi głupio. Ona nigdy nie była moja, ale w głębi duszy wiedziałem, że nie jestem u niej skreślony. Teraz przeczuwam, że nawet nie chce mnie widzieć. Przez okienko w drzwiach mogę się jej dokładnie przyjrzeć. Włosy Evy są pozbawione blasku, są matowe, usta wyschnięte i bez koloru, cera jest niezdrowo biała. Do jej chudych rąk są przyczepione kabelki, które nie wiem czemu służą. Śpi i czeka, aż ktoś ją obudzi, by przenieść ją na oddział psychiatryczny.
Stoję tu jak idiota i patrzę na nią, w oczekiwaniu na niewiadomo co. Przecież wiem, że jej nie zobaczę. Nie mam praw do odwiedzin, ale tu czekam. Zapewne spotkam ją dopiero za miesiąc, o ile wyzdrowiej. Bóg wie ile to zajmie i czy w ogóle to tego dojdzie.
- Oh Chris, dobrze, że cie widzę - usłyszałem. Odwróciłem się i moim oczom ukazała się Noora Sætre. Ona też nie wygląda najlepiej. Ma przetłuszczone włosy i zmęczone oczy. W końcu jest przyjaciółką Evy, martwi się. Dziwi mnie to, że Mohn nikomu nie powiedziała o swoim problemie, o mnie.
- Uh taa, a czemu tak właściwie? - spytałem, niezręcznie drapiąc się w tył głowy.
- Eva dziś rano kazała mi ci to przekazać, nie wiem o co chodzi, nie czytałam tego, ale mówiła, że zależy jej na dyskrecji - powiedziała, uśmiechając się smutno. Wyciągnęła z torebki białą kopertę i mi ją podała.
- Okej, dzięki - mruknąłem cicho, przyglądając się kopercie. Pisze na niej otwórz jutro. Świetnie. Gdyby nie fakt, że to całe zamieszanie jest przeze mnie, to otworzył bym to tu i teraz, ale już niech będzie. Spełnię prośbę Evy.
- Dobra, ja tu wpadłam tylko pod drodze, będę się zbierać, do zobaczeni - odparła Noora i zaczęła się oddalać w stronę wyjścia.
Zrobiłem to samo co ona. Nie ma sensu tutaj siedzieć i tak to nic nie da. Po powrocie do domu wziąłem ciepły prysznic, starając się odgonić myśli od rudowłosej.
Następnego dnia, bez zbędnych czynności, usiadłem na łóżku i wziąłem do ręki kopertę. Nie sądziłem, że w niej jest zawarta moja przyszłość, a przede wszystkim coś, co odmieni moje życie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale po chwili słabość, zamieniła się w złość. W jakim gównie i niewiedzy żyłem.