two

1.3K 94 29
                                    

Chris POV's

- Piwo jest, wódka jest, wino jest, przekąski są - wylicza i sprawdza William, a ja cicho śmieję się pod nosem. Po co on to liczy? I tak większość ludzi przyniesie jakiś alkohol, bo przecież nas nie stać na to. Halo, jesteśmy The Penetrators, u nas nigdy nie braknie procentów.

Podniosłem się z kanapy i wziąłem puszkę piwa ze stołu, na dobry początek.

- Odlicz jedną puszkę - rzuciłem wychodząc z salonu, zostawiając zirytowanego Williama ze swoim notesikiem. Śmieję się pod nosem. Magnusson wygląda na prawdę zabawnie w tych ulizanych włosach i koszuli.

Otworzyłem lodówkę z nadzieją, że znajdę w niej coś zjadliwego, ale po chwili zawiedziony ją zamknąłem. No tak, gdzieś trzeba magazynować napoje. Dochodzi siódma i ku mojemu zadowoleniu słyszę dzwonek do drzwi oznaczający pierwszych gości.

Impreza trwa już w najlepsze, a ja jeszcze nie znalazłem sobie dziewczyny, która mnie dzisiaj zaspokoi. Stanąłem w rogu pokoju tak, aby mieć dobry widok na całe pomieszczenie, popijając kolejną puszkę zimnego piwa. Jak na razie żadnej konkretnej panienki, oprócz samotnie siedzącej na kanapie Evy. Dziewczyna rozgląda się po pomieszczeniu, jakby bała się, że zaraz ktoś jej coś zrobi. Prychnąłem pod nosem i wróciłem do wyszukiwania partnerki na dziś. Ku mojemu zadowoleniu wyhaczyłem ładną brunetkę. Podszedłem do niej wolnym krokiem i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Po chwili pozwoliłem sobie, by położyć ręce na jej małych biodrach. Nie zaprotestowała, łatwo poszło.

- Chcesz się czegoś napić? - zapytałem po przetańczeniu kilku piosenek. Nie to żebym chciał ją upić, ale nie ukrywajmy, podpite laski są łatwiejsze i bardziej podatne.

- Jasne! - krzyknęła mi do ucha na co się skrzywiłem. Mam nadzieję, że ma słabą głowę i szybko pójdzie, bo chce mieć już ją z głowy. Wydaje się być irytująca.

Wyzerowaliśmy już kilka kieliszków, dlatego łapię dziewczynę za rękę i prowadzę na górę do sypialni Williama. Raczej nie będzie miał nic przeciwko.

Zamykam drzwi na klucz, a dziewczyna popycha mnie na łóżko i zawisa nade mną. Wpija się w moje wargi i niedbale całuje, co średnio mi się podoba. Kładę dłonie na jej pośladkach i podwijam spódniczkę, by po chwili z łatwością zdjąć jej bieliznę.

- Hej, hej, żadnych malinek - mruczę, kiedy brunetka zaczyna zasysać kawałek mojej szyi. Dziewczyna schodzi ze mnie i zaczyna się rozbierać. Ma całkiem niezłe cycki. Nie przyglądając się jej dłużej, zdejmuję z siebie spodnie, bokserki i zakładam prezerwatywę. Łapię nagą dziewczynę za biodra i przyciskam do łóżka, po czym od tyłu w nią wchodzę. Brunetka głośno jęczy, co wyjątkowo w jej przypadku jest bardziej irytujące niż podniecające. Dlatego próbuję skupić swoje myśli na jej piersiach i pulchnych ustach, których i tak nie widzę. Jej ścianki się zaciskają, co sprawia mi dużą przyjemność i dochodzimy w tym samym czasie. Zdejmuję prezerwatywę i wyrzucam do kosza w rogu pokoju. Podciągam spodnie, zapinam pasek i z obojętnym wyrazem twarzy opuszczam pokój, zostawiając w nim nagą brunetkę. Zapomniałem się spytać, jak ma na imię, ale to chyba nie jest ważne.

Kieruję się do łazienki na piętrze. Ignoruję fakt, że światło jest zapalone, ponieważ drzwi są uchylone. Wchodzę powoli do środka, gdzie widzę klęczącą Eve Mohn, wymiotującą do kibla.

- Ktoś tu się schlał - mówię z kpiną, patrząc na nią z góry. Rudowłosa spojrzała na mnie niezrozumiale.

- Uh, taa - wymamrotała podnosząc się do pozycji stojącej, spuszczając głowę w dół. Umyła twarz, ręce i wypłukała usta. W momencie gdy chciała mnie wyminąć w przejściu, złapałem ją za rękę.

- Jeśli się nie umie pić, to się nie chodzi na imprezy - mówię szorstko, patrząc w jej załzawione oczy. - Czy ona płaczesz? - spytałem marszcząc brwi. Przecież nic takiego nie powiedziałem.

- Nie, to alergia - mruknęła, wyrywając rękę z mojego uścisku.

- We wrześniu? Na co? Na spadające liście? - śmieje się, a ona bez słowa wychodzi z łazienki.

Zamykam za nią drzwi i załatwiam swoją potrzebę. Podczas gdy myje ręce, przeglądam się w lustrze, i jeśli mam być szczery, to nie dziwię się tym wszystkim dziewczynom. Jestem perfekcyjny.

Schodzę za dół gdzie impreza nadal trwa. Całe szczęście, że wszyscy się nas boją. Inaczej nikt nie robił by sobie problemu z tego, że to mieszkanie Williama i wszyscy rzygali by po kątach i niszczyli meble. Biorę ze stolika czerwony kubeczek i nalewam do niego wódki.

- Schistad! - krzyczy Phil, a ja patrzę się na niego pytająco. - Laski się biją! - trzy słowa sprawiają, że biegnę podekscytowany do salonu.

Przeciskam się przez tłum ludzi i po chwili moim oczom ukazują się dwie dziewczyny szarpiące się za włosy, jedna blondynka, druga brunetka, którą skądś kojarzę. Prycham pod nosem i przyglądam się z rozbawieniem 'walce', tak samo jak reszta.

- O co poszło? - pytam przypadkowego chłopaka, który stoi obok.

- Brunetka chwaliła się, że się z tobą pieprzyła, a blondi uważa, że jesteś jej - wyjaśnia, a ja już sobie przypominam, że właśnie ją przeleciałem godzinę temu.

- No cóż. Drogie panie! Chrisa Schistada wystarczy dla każdej - mówię głośno, przerywając tą zabawną scenę.

-----------------------
Chris, ty fuckboyu...
Nie jestem zadowolona z tej ostatniej scenki, ale jakoś trzeba pokazać jaki jest tutaj Chris hah
Tak bardzo chciałam wstawić ten rozdział jutro, ale jest tyle miłych komentarzy pod prologiem i pierwszym rozdziałem, aż chce mi się płakać ze szczęścia, serio, dziękuję💕

all night | chris schistadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz