Więc Harry być może nie był najlepszy w odgadywaniu ludzkich uczuć i ich zamiarów, ale musiałby być chyba ślepy, żeby to przegapić. No i nie mieć czucia w tyłku.
- Ah! - Krzyknął prostując się, kiedy mała dłoń Louisa zetknęła się z jego pośladkami.
W reakcji na jego zachowanie, francuz zaśmiał się uroczo i wskoczył na blat kuchenny. Wgryzł się w jabłko, przy okazji posyłając Stylesowi niezbyt subtelne spojrzenie.
- Co to miało być? - Anglik warknął zirytowany.
Na twarzy niższego z nich pojawił się złośliwy uśmieszek. Harry rozważał dwie możliwe opcje: ten chłopak albo go podrywa, albo jest umysłowo chory. Jak na razie obie te możliwości wydawały mu się równie prawdopodobne.
- We Francji to przynosi szczęście. - Odpowiada mu chłopak z bezczelnym wyrazem twarzy. Styles unosi na to brew i kładzie dłoń na biodrze. Nie wygląda na ani odrobinkę przekonanego, więc szatyn wyjaśnia krótko. - To taki zabobon. Jak królicza łapka, albo czterolistna koniczyna.
- Cokolwiek. - Mruczy brunet i wraca do grzebania w szufladzie. Kiedy wciąż nic nie znajduje, jęczy przeciągle i spogląda na Louisa błagalnie. - Powiedz, że macie w pobliżu McDonald's.
- Nieee. - Odpowiada po chwili zastanowienia Tomlinson. - Ale mam coś lepszego. Mam wszystkie potrzebne składniki na leczo!
Harry śmieje się z entuzjazmu chłopaka, po czym rzuca mu sceptyczne spojrzenie.
- Czy to nie za dużo roboty? Poza tym, czy opłaca nam się gotować dla jednego żołądka?
Louis zaskakuje brata swojej narzeczonej, kiedy szybkim ruchem wyrzuca ledwo ugryzione jabłko do kosza. Następnie uśmiecha się szeroko i ze wzruszeniem ramion mówi:
- Tak w zasadzie to umieram z głodu.
A Harry nic nie może prowadzić na swój śmiech. (Jednocześnie myśląc, że opcja z chorobą psychiczną wydaje się bardzo realna).
- Jesteś pewien? - pyta jeszcze chcąc się upewnić.
- Jasne, jestem mistrzem kuchni! - Stwierdza francuz z absolutną pewnością siebie. A Harry się zgadza. No bo w końcu co złego mógłby się stać?
°°°°°
- Już jestem! - Krzyczy Gemma wchodząc do mieszkania. Ma przy sobie wielkie kartonowe pudło, w którym ułożony jest koronkowy welon. - Lou! Harry! - Woła dalej i wywraca swoimi oczami, kiedy nie uzyskuje żadnej odpowiedzi. Prawdopodobnie zdążyli się już pozabijać. Jej narzeczony oraz brat różnili się za bardzo, żeby mogła chociaż pomarzyć o tym, że kiedyś się dogadają.
Wchodzi do sypialni i kładzie karton na łóżku. Ściąga swoją kurtkę i zaczyna poszukiwania feralnej dwójki.
Nie znajduje ich ani w salonie, ani w pokojach dla gości, ani nawet w kuchni (gdzie zastała totalne pobojowisko swoją drogą. Harry będzie musiał się jej z tego wytłumaczyć... Znaczy, zna Louisa na tyle długo, żeby zauważyć, że chłopak nigdy z własnej woli nie wziąłby się za gotowanie, więc to z pewnością nie jego sprawka).
W końcu irytuje się i wybiera numer swojego narzeczonego. Niestety może zauważyć jego telefon leżący na blacie obok zlewu, więc jęczy jedynie przeciągle i postanawia spróbować z Harrym.
Za trzecim sygnałem ktoś w końcu odbiera i Gemma uśmiecha się mimo wszytko, ponieważ to było oczywiste, że starszy Styles nie ruszyłby się nigdzie bez swojego telefonu.
- Gdzie jesteście? - pyta dziewczyna zamiast powitania, jednocześnie siadając wygodnie przy stole.
- Umm, Gem, nie panikuj. Przysięgam, że to nie moja wina... - Zaczyna zielonooki, a uśmiech znika z twarzy kobiety. Nagle słyszy jak telefon zostaje wyrwany jej bratu z ręki.
- Gemma, skarbie! Nic się nie martw, wszytko jest w porządku. Jak to mówią: do wesela się zagoi! - Louis mówi wesoło.
- Panie Tomlinson, prosimy na salę! - Przerywa mu głos, który dziewczyna rozpoznaje jako jedną z pielęgniarek pracujących w szpitalu.
- Harry, co się dzieje? - Warczy w końcu zła i zaniepokojona.
- Emm... Więc Louis być może trochę odciął sobie kawałek palca... Ale przysięgam, że to nie moja wina!
CZYTASZ
Lovers || Larry
FanficCo jeśli miłość naprawdę istnieje? Jeśli jednak można zakochać się od pierwszego wejrzenia? I co jeśli ktoś w kim się zakochałeś, jest narzeczonym twojej siostry? Czyli relacja z siedmiu bardzo ciekawych dni w Paryżu - mieście zakochanych. {Larry s...