PONIEDZIAŁEK

52 5 0
                                    

Marcus Flynn obudził się wcześniej niż zwykle. Czuł się jakoś inaczej, jakby miało się stać coś szczególnego... Wstał z łóżka i poszedł do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Na stole leżała dzisiejsza gazeta. Na pewno zostawił ją tam jego ojciec, zanim wyszedł do pracy. Aktualnie pracował jako kierownik budowy, i powszechnie było wiadomo, że popiera partię.Chłopak go za to nienawidził, choć jednocześnie wiedział, że pod pewnymi względami mogło to mieć korzystne dla niego skutki. Jednak za chwilę przypominał sobie, że to ohydny konformizm i obojętność. Przyzwoici ludzie nie zachowują się tak, żeby im było wygodnie. Działają dla dobra ogółu. Marcus ze złością zmiął gazetę i cisnął nią przez całą kuchnię. Zdawało się, że ojciec koniecznie chciał, żeby syn uwierzył w wypisywane w prasie brednie. Jednak jego matka, jeszcze za życia nauczyła go, jak czytać między wierszami. Jeśli więc w gazecie napisane było:„Kolejni spiskujący przeciwko państwu złapani i należycie ukarani", oznaczało to prawdopodobnie, że milicja złapała i torturowała opozycjonistów. Podniósł gazetę z podłogi. Lepiej wiedzieć, co mówi wróg. Czytając ją, Marcus myślał o matce.Była cichą, spokojną i bardzo pobożną kobietą - na to ostatnie ojciec patrzył krzywym okiem, ale nie posunął się na tyle daleko, żeby donosić na własną żonę.Marcus wiedział, że matka chciałaby wolności i demokracji, ale nigdy nie mówiła o tym nikomu, kto nie byłby w pełni godny zaufania - nie wyłączając jej własnego męża. Czasem miał jej za złe, że nie zrobiła nic, co pomogłoby w odsunięciu partii od władzy, ale zaraz karcił się za to w myślach. Matka była prostą, niewykształconą kobietą, zwykłą krawcową, co sama jedna mogłaby zrobić,w dodatku mieszkając pod jednym dachem z komunistą. Sam Marcus starał się coś robić, choć teraz musiał przyznać, że nie za bardzo mu to wychodziło. Raz rozdawał bibułę, ale rozdał zaledwie połowę i już musiał uciekać przed jakimś milicjantem. Jego dotychczasowe działania polegały głównie na wielkich obietnicach w rozmowach z kolegami, „czytaniu między wierszami" w gazetach i chodzeniu do kościoła - zazwyczaj w święta, bo od śmierci matki coraz częściej zdarzało mu się „zapomnieć" o niedzielnej mszy. Zresztą, kościołowi też miał za złe to,że jest bezczynny. W ogóle na wszystkim miał wszystko za złe, nie wyłączając samego siebie. Niedługo miał skończyć osiemnaście lat, i nie miał zielonego pojęcia, co mógłby dalej robić. Na razie planował działalność opozycyjną, jak zresztą większość jego kolegów, ale było to pojęcie tak mgliste, że właściwie nie oznaczało nic. Wiedział, że jeżeli niczego nie zrobi, do końca życia będzie zniewolony przez propagandę i inwigilację, a zresztą przy jego poglądach politycznych, średnia życia nie wynosiła, jak się zdaje, wcale tak dużo... Marcus spojrzał na zegarek i zaklął pod nosem. Przez te wszystkie rozmyślania, nie dość, że nie zdąży zjeść śniadania, a w dodatku żeby zdążyć na pierwszą lekcję,będzie musiał biec. Wściekły z bezsilności, w pośpiechu wypadł z kuchni,założył buty stojące przy wyjściu i chwycił kurtkę z wieszaka, po czym wybiegł z domu, zapomniawszy o zamknięciu drzwi na klucz.

Edmund stał przyciśnięty do ściany budynku, starając się, żeby nie porwał go biegnący ulicą tłum. Musiał zaczekać na Marcusa, który oczywiście nic nie wiedział! Marcus był naprawdę w porządku, w przeciwieństwie do swojego ojca, który popierał komuchów. To przez niego Marcus był wiecznie niepoinformowany. Ojciec Edmunda był z kolei dość aktywny w opozycji, więc chłopak wiedział wszystko o wszelkich akcjach przeciw partii. Edmund najchętniej dołączyłby już dawno do Pete'a i Iana, którzy poszli dalej, gdzie naprawdę działy się ważne rzeczy, ale wiedział, że Marcus zabiłby ich wszystkich, gdyby nie powiedzieli mu o czymś takim. Jego największym pragnieniem było działanie, a teraz właśnie nadarzała się do tego świetna okazja. Edmund przestępował z nogi na nogę. Było zimno, a on zaczynał się już poważnie niepokoić i niecierpliwić. A co, jeśli Marcus zachorował, i w ogóle dziś nie wyszedł z domu? Co prawda Edmund stał na jego codziennej trasie do szkoły, ale przecież mógł wybrać inną... Istniało tez ryzyko, że przeoczył przyjaciela w tłumie ciągnącym ulicą, i tamten już dawno jest w centrum wydarzeń, a on, Edmund, stoi tu jak głupi. Nagle jednak jego wątpliwości zostały rozwiane, gdyż dostrzegł czarną, rozczochraną czuprynę przyjaciela jakieś 10 metrów od niego, po drugiej stronie ulicy.

-Marcus! - krzyknął, ale harmider był zbyt duży, żeby chłopak go usłyszał. Edmund zaczął więc przeciskać się przez tłum, wciąż wykrzykując imię kolegi. Zatrzymał się. Ludzi było coraz więcej, nie miał szans przebić się na drugą stronę jezdni. Nabrał powietrza w płuca, stanął na palcach, żeby być lepiej widocznym i słyszalnym.

- MARCUS! - ryknął, i wtedy zdarzył się cud - chłopak odwrócił się w jego stronę. Edmund zaczął energicznie podskakiwać i wymachiwać rękoma. Kilka osób zaczęło mu się dziwnie przyglądać, ale nie dbał o to. Teraz to Marcus zaczął przeciskać się w jego stronę, jednak jemu, niemal dwumetrowemu, było dużo łatwiej utorować sobie przejście niż drobnemu Edmundowi.

- Cześć, co tu się dzieje? - zapytał wysoki chłopak głosem rozedrganym z napięcia.

- Robotnicy urządzają strajk w Stoczni! Mój ojciec jest jednym z organizatorów! - wykrzyknął uradowany Edmund. Jednak Marcus najwyraźniej nie pojął, co chłopak chciał mu przekazać.

- Uczniowie... też? Też strajkujemy? - zapytał zdezorientowany, ale głosem pełnym nadziei.

-Nie, no nie, ale chyba nie chcesz przegapić czegoś takiego! - Marcus nagle zrozumiał.

- Ah! O to chodzi! A więc chodźmy! Gdzie Ian i Pete?

- Już dawno w Stoczni! Zostałem tutaj tylko po to, żebyś mógł do nas dołączyć, bo, jak się domyśliliśmy, jak zwykle nic nie wiedziałeś.

- To nie moja wina. - nachmurzył się Marcus. Edmund wiedział, że poglądy ojca chłopaka to jego czuły punkt.

- No przecież wiem, rodziców się nie wybiera. Idźmy szybciej, bo zaczną bez nas. - zażartował, żeby rozluźnić atmosferę, po czym obaj przyjaciele ruszyli w stronę stoczni.

''Janek Wiśniewski Padł''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz