Marcus nie spał przez całą noc. Rozważał, jakie są szanse, że ojciec naprawdę ma takie koneksje, żeby zorganizować atak milicji na strajkujących, czy tylko go straszył. Wiedział, że ojciec zrobi wszystko, żeby tylko on nie wyszedł z domu. Miał ochotę zrobić komuś coś złego. Przeszedł się kilka razy po pokoju. Kopnął w ścianę. Usiadł na łóżku, ale po chwili znów zaczął krążyć po pokoju jak zwierzę zamknięte w klatce. Ojciec został w domu. To był najgorszy scenariusz, jaki Marcus mógł sobie wyobrazić. Ograniczało to możliwość działania chłopaka praktycznie do zera. Był odcięty od najważniejszych wydarzeń, od przyjaciół, od informacji. Nie miał pojęcia, co się dzieje poza jego mieszkaniem i podwórkiem, na które miał widok z okna. Z innych okien w domu mógłby mieć widok jeszcze na ulicę, ale nie zamierzał wychodzić z pokoju i tym samym ryzykować konfrontacji z ojcem. Jednak po kolejnych kilku godzinach bezcelowego krążenia po pokoju miał już serdecznie dość.
- Czy prawdziwy buntownik rezygnuje ze swoich ideałów tylko dlatego, że boi się swojego ojca? – zapytał sam siebie. – Nie.
- Czy prawdziwy buntownik porzuca działanie po jednej groźbie ze strony wroga? – kontynuował wewnętrzny monolog - Nie.
A Marcus chciałby być postrzegany jako prawdziwy buntownik, człowiek, który sprzeciwił się dyktaturze, ktoś walczący o wolność! Ułożył więc plan działania. Przede wszystkim, musiał dowiedzieć się, co się właściwie dzieje w mieście, a szczególnie w stoczni. Do tego potrzebne mu było jakieś medium... gazeta pewnie leżała na stole w kuchni, więc żeby się po nią dostać, Marcus musiałby przejść przed drzwiami salonu, okupowanego przez ojca. Inną opcją była telewizja. Co prawda nie spodziewał się tam zobaczyć niczego innego niż propagandy, nie był przecież głupcem, ale mógł spróbować „czytać między wierszami". Uchylił więc drzwi swojego pokoju, i, stąpając bezszelestnie, zaczął się skradać w stronę salonu. Przystanął tuż przed wejściem do salonu, schowany za futryną. Stamtąd widział doskonale ekran telewizora, ale ojciec nie mógł go zobaczyć. Jeśli nie zdradzi się jakimś dźwiękiem, ma szansę podsłuchać wieczorne wiadomości, które powinny się lada chwila zacząć, stwierdził chłopak, spoglądając na zegarek. Nie mylił się. Po chwili rozległ się znajomy sygnał, a na ekranie pojawiła się prezenterka w brązowym żakiecie i zaprosiła widzów na dziennik.
- W stoczni Gdyńskiej robotnicy już trzeci dzień tamują efektowną produkcję części statków. Premier obawia się, że jeśli w najbliższych dniach nie zaprzestaną swoich chuligańskim działań przeciwko państwu, będzie zmuszony użyć milicji, a może nawet wojska do ich spacyfikowania.
Marcus był wstrząśnięty, tym co właśnie usłyszał. Prawie nigdy nie oglądał telewizji, wiedząc, że i tak nie dowie się stamtąd prawdy o tym, co się dzieje w państwie, więc nie był przyzwyczajony na taką dawkę propagandy. Był wściekły, już nie zważał na groźby ojca. Dopadł do drzwi w końcu korytarza, błyskawicznie przekręcił zamek, chwycił kurtkę z wieszaka i wypadł na klatkę schodową. Zbiegał po schodach, ścigany wściekłymi wrzaskami ojca. Było już ciemno, więc stwierdził, że nie ma sensu iść do stoczni, bo o tak późnej porze nie działo się już tam zbyt dużo. Skierował się do domu swojego przyjaciela Edmunda. Jego rodzice byli aktywni w opozycji, więc założył, że kiedy wyjaśni im swoją sytuację, pozwolą mu przenocować chociaż dziś, a jutro wraz z Edmundem pójdzie znów strajkować. „Tak, to bardzo dobry plan" – pomyślał, przemierzając ciemne uliczki miasta.