Finding Yoongi

911 108 20
                                    

Przez kilka kolejnych dni chodziłem na to skrzyżowanie z nadzieją, że uda mi się ponownie spotkać tego chłopaka. Nic jednak nie wskazywało na to by miało mi się udać. Nieznajomy rozpłynął się w powietrzu, a jego noga więcej nie powstała w tamtym miejscu. I jak do cholery mam go teraz znaleźć? Seul to zbyt duże miasto. Bez cudu nie mam na to najmniejszych szans.

 Smutny i nieco zniechęcony udałem się w kierunku kawiarni, w której umówiłem się z moim najlepszym przyjacielem Taehyungiem. Gdy byłem w połowie drogi zaczął padać deszcz. Jak zwykle nie wziąłem z domu parasolki, dlatego nie chcąc za bardzo zmoknąć nałożyłem kaptur na głowę i przyspieszyłem kroku, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym i suchym lokalu. Po piętnastu minutach byłem na miejscu i z ulgą wszedłem do pomieszczenia. Jak tylko usiadłem przy stoliku zdjąłem z siebie całkowicie przemoczoną bluzę i zapadłem się wygodnie w fotelu w oczekiwaniu na Tae. Chłopak miał w zwyczaju spóźniać się o dobre kilkanaście minut dlatego zdążyłem zamówić sobie gorącą czekoladę i ciasto oraz nadrobić wszystkie zaległości internetowe zanim zdyszany różowo włosy zjawił się przede mną. A to nowość. Ostatni raz gdy go widziałem miał włosy brązowe z pasemkami. Uśmiechnąłem się na jego widok, a chłopak z ciężkim westchnieniem, jakby właśnie przebiegł maraton, opadł na fotel naprzeciwko mnie.

- Pasuje ci ten kolor. Kiedy farbowałeś?

- Dzięki Jimin. A włosy farbowałem wczoraj - Tae odpowiedział mi szerokim kwadratowym uśmiechem. 

- A jak tam Jungkook? Wczoraj skarżył się, że ma gorączkę, a ty nie chcesz się nim zająć.

- Jak zwykle przesadza. Ta jego "gorączka" wynosiła zaledwie 37 stopni. Po prostu mu się nudziło i chciał bym cały dzień mu usługiwał. Ale co to to nie. Kim Taehyung nie daje sobą pomiatać.

Prychnąłem cicho pod nosem. Znając życie jak tylko Jungkook powiedział Tae, że źle się czuje ten od razu zaczął nad nim skakać i traktować jak jajko. 

Z resztą historia Junkooka i Taehyunga jest dosyć ciekawa. Nie chwaląc się to właśnie dzięki mnie tworzą najbardziej uroczą parę na świecie od ponad roku. Jungkook  po tym jak skończył szkołę i miał zacząć studia w Seulu przeprowadził się tu z Busan. Zanim znalazł własne mieszkanie zatrzymał się u mnie. Chyba nie bardzo mu jednak zależało na znalezieniu go bo mieszkał u mnie przez prawie rok, ale to nie istotne. W moje urodziny postanowiliśmy zorganizować małą imprezę dla najbliższych znajomych, na której oczywiście, jako mój najlepszy przyjaciel, znalazł się Taehyung. Tae od razu spodobał się Jungkookowi, lecz ten, jako że ma charakter tsundere nie chciał się do tego przyznać. Oczywiście ja wiedziałem lepiej, bo za każdym razem gdy Tae do mnie wpadał Dusza Kookiego barwiła się na Różowo, co mówiło samo za siebie. Zresztą po paru spotkaniach TaeTae też zaczął coś czuć do Kooka. W tamtym czasie nic  jednak nie wiedział o moich zdolnościach, dlatego nie mogłem powiedzieć mu o prawdziwych uczuciach młodszego. Wpadłem jednak na genialny pomysł zeswatania ich. Zaprosiłem Taehyunga do siebie na męski wieczór, oczywiście w towarzystwie Jungkooka. Koło dziesiątej skończyło nam się piwo, dlatego ja wspaniałomyślnie postanowiłem poświęcić się i udać do najbliższego monopolowego by uzupełnić zapasy. Zajęło mi to dłużej niż powinno ale chłopcy się chyba tym zbytnio nie przejęli, bo gdy wróciłem z siatkami pełnymi piwa zastałem tę dwójkę całującą się namiętnie na mojej kanapie i prawdopodobnie gdybym przyszedł nieco później ujrzałbym ich w o wiele bardziej intymnej sytuacji. Tydzień później Kookie wyprowadził się do Tae i tak sobie szczęśliwie żyją do dzisiaj.

- Wiesz spotkałem ostatnio kogoś.

- Chłopak? Dziewczyna? Ładna była? Masz jej numer? 

- Nie. Taehyung. Nie mam jej numeru. I to w zasadzie był on, nie ona.

- Uuuu to nieźle. Czyżby z mojego " na 100% hetero" ChimChima robił się mały gej?

- Nie. - zgromiłem go wzrokiem, lecz po chwili od razu się uśmiechnąłem. - Nie chodzi o to, że mi się spodobał. Powiedziałbym raczej, że mnie przestraszył. I nie jestem mały.

- Pewnie. A ja nie jestem przystojny. W takim razie cóż takiego zrobił? Klęknął przed tobą i wyznał ci miłość na środku ulicy?

- Jasne. Wmawiaj sobie dalej. Jak nie chcesz wiedzieć to nie. 

Udałem obrażonego i zająłem się kończeniem mojego ciasta cytrynowego. Z racji tego, że znam Tae od ładnych kilku lat i wiem o nim prawie wszystko byłem przekonany, że długo nie wytrzyma i zacznie mnie przepraszać, tylko po to by poznać tę historię. Nie pomyliłem się. Po dwóch minutach milczenia usłyszałem jego błagalny ton głosu:

- No weź huyng. Nie dąsaj się tak i  opowiedz co się stało.

Choć Tae i ja byliśmy w tym samym wieku i zwracaliśmy się do siebie po imieniu, zawsze gdy ten czegoś ode mnie chciał nazywał mnie "hyungiem". Może to trochę głupie ale naprawdę na mnie działa. Oczywiście zrobił też minę smutnego szczeniaczka i patrzył na mnie tymi oczkami aż nie zmiękłem i nie uśmiechnąłem się do niego szeroko.

- A więc jakiś tydzień temu poszedłem sobie do parku poobserwować ludzi. Była wtedy paskudna pogoda więc nie posiedziałem tam zbyt długo. Wracając do domu zatrzymałem się na tych światłach koło galerii. I wtedy go zobaczyłem. Stał samotnie po drugiej stronie ulicy. Zgadnij jaki kolor miała jego Dusza.

- Różowy?

- Nie pacanie. Gdyby była różowa to bym się nim nie zainteresował. Była zupełnie czarna. Jak smoła.

Taehyung przekrzywił nieco głowę i przyjrzał mi się badawczo. 

- A co to niby oznacza?

- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz widziałem ten kolor. Dlatego tak bardzo mnie zaintrygował. Lecz nie to było w nim najdziwniejsze. 

- Może być coś dziwniejszego niż czarna jak smoła Dusza?

- Daruj sobie ten sarkazm - znów obrzuciłem go nienawistnym spojrzeniem po czym wróciłem do mojej opowieści. - Gdy przeszedł przez pasy przystanął przy mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Jego wzrok był taki pusty. Aż mnie ciarki przechodzą po plecach na samo wspomnienie. 

Nie wspomniałem jednak o przyspieszonym biciu serca ani o stracie oddechu towarzyszącym temu zdarzeniu. Tae znów stwierdziłby, że się zakochałem i nie dałby mi spokoju przez najbliższy miesiąc. 

- Rozmawiałeś z nim? 

- Nie zdążyłem. Nim się otrząsnąłem zdążył zniknąć w tłumie. Szukam go od tego czasu ale nie pojawił się więcej w tamtej okolicy.

- Szkoda. Tworzylibyście idealną parę. TY - niepoprawny optymista i On - ponurak jakich mało. Jak czegoś się o nim dowiesz to daj mi znać.

Przewróciłem oczami. Siedzieliśmy w milczeniu więc korzystając z chwili spokoju wyjrzałem przez okno. Przyglądałem się ludziom i ich Duszom. Przed moimi oczami migały pomarańcz, zieleń, burgund, turkus i jeszcze wiele innych tak dobrze znanych mi kolorów. Nic ciekawego. Już miałem odwrócić wzrok i wrócić do rozmowy z Tae, kiedy kątem oka dostrzegłem jego. Czarnowłosego chłopaka z równie ciemną Duszą. Szybko zerwałem się na równe nogi i pognałem w jego kierunku. Słyszałem za sobą nawoływania Kima lecz nie zareagowałem na nie, nie chcąc ponownie zgubić nieznajomego. O nie. Tym razem mi nie ucieknie.

~*~

To już drugi rozdział. Powoli się rozkręcam :D Mam nadzieję, że historia wam się spodoba i będziecie ją śledzić z tak dużą przyjemnością jaką daje mi pisanie jej ^^

Colors || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz