#RoyalTrilogy
Stałam przy oknie, przypatrując się temu, co działo się za szybą. W oddali dało się zauważyć bramę wjazdową, za którą kotłował się tłum dziennikarzy. Od chwili, w której świat dowiedział się o naszych zaręczynach, zainteresowanie mediów wzrosło do przerażających rozmiarów. Początkowo, gdy ludzie zostali poinformowani o nowym statusie nowego związku, wybuchł chaos, ale to, co wydarzyło się później, gdy umieszczona w prasie plotka okazała się być prawdą, przerosło nasze oczekiwania. Ja i Luke nie chcieliśmy, żeby portale dorabiały sobie wymyślone historyjki, dlatego postanowiliśmy, że wystosujemy oficjalne oświadczenie. Dzień po tym, jak jubiler wydał nas dziennikarzom, zgłosiliśmy się do jednej z gazet i potwierdziliśmy przypuszczenia, rozwiewając jakiekolwiek wątpliwości. Zaznaczyliśmy, że chcemy prywatności i pragniemy spokoju, by móc bez presji przygotowywać się do wspólnego życia, ale na marne - paparazzi pod pałacem przybywało i nie dało się ich odpędzić.
Nawet moi rodzice okazali się być mniejszym problemem. Męczył mnie fakt, że dowiedzieli się z telewizji, ale nie miałam na to wpływu. Zadzwoniłam do nich i opowiedziałam o wszystkim, spodziewając się, że będą chcieli zmienić moją decyzję, ale tak się nie stało. Mama promieniała z radości, a tata, chociaż wiedziałam, że prędzej czy później przeprowadzi ze mną poważną rozmowę na temat Luke'a, też wydawał się być szczęśliwy. Oczywiście zapowiedzieli swój przyjazd do Londynu, by ustalić wszystkie szczegóły, ale bardziej obawiałam się tego, że w czasie wizyty będę zmuszona poznać ich z królewską parą, a to nie zwiastowało niczego dobrego.
- Stresujesz się?
Spojrzałam przez ramię na wchodzącego do pokoju Luke'a. Podszedł bliżej i stanął obok, opierając dłonie na parapecie. Jego cera była nienaturalnie blada, a oczy błądziły po widoku za oknem. Denerwował się równie mocno jak ja. Starał się to ukryć, by dodać mi otuchy, ale nie byłam ślepa - jego wzrok emanował przerażeniem.
- Tak bardzo, że gdybym była w ciąży, to pewnie bym teraz urodziła.
Chłopak obrócił gwałtownie głowę, a jego źrenice się rozszerzyły.
- Ciąża? - Miałam wrażenie, że jego głos podniósł się o kilka tonów. - Jaka ciąża?
- Spokojnie. - Pokręciłam głową, gdy w mój umysł na krótką chwilę wdarło się rozbawienie. - Zaczynasz panikować.
- Więc mnie nie strasz. Gdyby się okazało, że oczekujesz dziecka, to byłby nasz koniec. Stephanie i tak zrówna nas z ziemią. I nie jestem gotowy na takie rzeczy, nie chcę dzieci.
Odsunęłam się od parapetu, robiąc krok w tył. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się Hemmingsowi z nutką zaniepokojenia. Rozumiałam, że boi się wizyty zapowiedzianego gościa i przez to nie myśli racjonalnie, ale powiedział to tak dobitnie, że trudno było mi obarczyć winą jego nerwy.
- Jak to nie chcesz dzieci?
- Po prostu. Nie nadaję się do tego, ale niestety moim obowiązkiem jest dostarczenie kolejnego następcy tronu, więc kiedyś coś wyprodukujemy.
Wybałuszyłam oczy i zdawało mi się, że za chwilę wyjdą z orbit. Wgapiałam się w pobladłą twarz Luke'a, czekając, aż się roześmieje i powie, że tylko żartuje, ale chyba się na to nie zapowiadało. Jego słowa o potencjalnych dzieciach nie były bezsensowną pogadanką na rozluźnienie sytuacji, on był całkowicie poważny.
- Wiesz co? Nie mówmy o tym, to nie jest najlepsza pora.
Machnęłam ręką, ucinając temat. Napięcie spowodowane przyjazdem matki króla nie sprzyjało poważnym decyzjom i planowaniu przyszłości, na to mieliśmy jeszcze czas. Nie chciałam się sprzeczać, nie teraz, gdy moją głowę zaprzątały myśli o tym, by jakoś przetrwać następnie doby.