Prolog

193 13 6
                                    

Był majowy wieczór. Siedzieliśmy na klifie i przyglądaliśmy się miastu w pełnej okazałości.Ciepłe powietrze działało na nas jak koc a światło księżyca jak najwieksza lampa. Objąłem ją ramieniem.

-Zimno ci?-zapytałem widzac jej sinawe wargi.

Potrząsnęła przecząco głową. Pomimo tego dałem jej swoją bluzę. Założyła ją i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Wieczór był bardzo przyjemny.

-Stiles?-zapytała cicho Lydia kierując swoje zielone teczówki na moja twarz.

-Tak Lydio?-odpowiedziałem.

-Kochasz mnie?

-Kocham. Kocham i kochałem od trzeciej klasy.-odpowiedziałem bez zastanowienia. Może brzmiało to tandetnie ale było szczere.

Lydia uśmiechnęła się a jej usta powoli zaczęły zbliżać się do moich ust.

-Co bèdziemy teraz robić?-zapytała.

-Może pojedziemy do mnie?-odpowiedziałem pytaniem.

Dziewczyna uśmiechnęła się co znaczyło, że się zgadza. Powiedziałem żeby chwile poczekała bo musze iść na chwile do jeepa.

Kiedy szukałem czegoś w schowku usłyszałem krzyk. Najpierw bardzo wyraźny, potem stłumiony. To był krzyk Lydii.

Pobiegłem do miejsca, w którym siedzieliśmy. Nikogo tam nie było. Tylko rozwalony koc.W oddali zobaczyłem dwóch mężczyzn trzymających jakąś dziewczyne, która próbowała wyrwać się z uścisku. To była Lydia.

Ruszyłem jak najszybciej za nią.

-Lydia!-krzyczałem.

Biegłem tak szybko jak tylko potrafiłem. Szyszki plątały mi sie pod nogami a wystające z sypkiej ziemi korzenie spowalniały. Widziałem jak wciągają ją do auta. Przyśpieszyłem ale nic z tego.

Nagle poczułem ból i łupnięcie z tyłu głowy. Upadłem i nic już nie pamiętam. Jedynie zimną ziemię i krzyki Lydii.

Five Reasons|StydiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz