Z samego rana poszłem na boisko. Nie było za ciepło, ale nie mogłem czekać. Jeżeli tam było coś co pomoże mi znaleźć Lydię, muszę to zrobić.
Z drugiej strony wydawało mi się to nierealne. Nie wiadomo kiedy zostawił tam wskazówke. Od tamtej pory przewiło się tam parę setek ludzi. Znalezienie czegoś graniczyło z cudem.Stanąłem na środku boiska. Od czego mam zacząć? Jeszcze raz przeczytałem list. Nic tam nie było.
Przeszedłem całe boisko w poszukiwaniu CZEGOKOLWIEK. Nic. To wszystko co znalazłem. Byłem wściekły. Ja jestem taki głupi, czy tu naprawdę NIC nie ma. Nie radziłem sobie z tym. Moja psychika nie wytrzymywała.
Usiadłem pod drzewem. Naprzeciwko stały krzesła. Rząd nad rzęd. Popatrzyłem na jedno z nich. Przykuło moją uwagę. Na oparciu przyklejona była karteczka.
Ulica Waszyngtońska 4.
***
Stanąłem przed małym, szarym domkiem na końcu miasta. Wyglądał na bardzo stary i zniszczony. Napewno nikt tu nie mieszkał.-Waszyngtońska 4. To tu-powiedziałem do siebie po czym zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła mi staruszka. Miała około osiemdziesiąt lat, białe włosy i bardzo pomarszczoną i bladą twarz.
-Słucham-powiedziała cichym głosem, jakim przeważnie mówią starsze osoby.
-D-Dzień dobry-zacząłem-Czy wie pani może dlaczego na tej kartce zapisano pani adres?-zapytałem. Kobieta skinęła głową.
-Wejdź, dziecko.
Dom był urządzony w bardzo starym stylu. Usiadłem w kuchni na ciemnobrązowym krześle.
-Jak masz na imie?-zapytała przygotowując herbatę.
-Stiles, proszę pani. Czy możemy wrócić do adresu?-odopowiedziałem, miętoląc w dłoni świstek.
-Kiedyś mieszkała tu ze mną moja córka, Lucy. Nie szło jej dobrze w życiu. Pomagałam jej bardzo długo. Potem urodziła syna, Mike'a. Kiedy miał dziesięć lat, Lucy zmarła. Załamał się.-mówiła- Wychowywałam go, starałam się, żeby miał wszystko co chciał. Ale on zaczął kraść. Zaczął niszczyć ulice.
-Czyli nazywa się Mike?-wtrąciłem.
Kobieta skinęła głową i kontynuowała.
-Policja zabrała go gdy miał szesnaście lat. Udało mi się go wyciągnąć dzięki znajomościom jego matki. Starał sie żyć normalnie. Ale gnębili go w szkole. Dlatego to zrobił.
-Skąd pani wie, że właśnie o porwanie mi chodzi?-zapytałem.
-Stiles, mam osiemdziesiąt trzy lata. Wiem różne rzeczy.
Podziękowałem jej i wróciłem do domu. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Dlaczego chciał, żebym poznał tę historię? Czy to miało coś wspólnego z Lydią? Po tym jak powiedziała, że nie radził sobie psychicznie, bałem się o nią jeszcze bardziej.

CZYTASZ
Five Reasons|Stydia
FanfictionCzy miałeś kiedyś takie uczucie jakby część ciebie została zabrana daleko od ciebie? Jakbyś był tylko połową siebie? Nie? To masz wielkie szczęście. Nazywam się Stiles Stilinski. Opowiem wam historię, która odmieniła moje życie. Nigdy już nie będzi...