Lydia i Stiles spali na łóżku, wtuleni w siebie i przykryci kołdrą. Za oknem padał śnieg, z dołu dochodził zapach prawdziwej choinki. W pokoju było ciemno, jedynym źródłem światła były kolorowe lampki ciągnące się przez całą długość ściany.
Było około godziny szesnastej, kiedy do pokoju Stilesa wszedł jego tata.
-Stiles...Stiles czas wstać-powiedział podchodząc do łóżka. Kiedy zobaczył swojego syna śpiącego z rudowłosą, uśmiechnął się. Cieszył się, że pomimo tego co stało się parę miesięcy temu, byli szczęśliwi.
Jeszcze kilka razy szturchnął chłopaka w rękę, po czym brunet otworzył i przetarł oczy.
-Co jest tato?-zapytał na wpół przytomny.
-Już czwarta. Za półtora godziny przychodzi pani Martin, Scott z mamą, Malia i Argent. Nie pamiętasz?
Chłopak całkowicie zapomniał. Zaprosił ich na świąteczną kolacje, bo w Boże Narodzenie wyjeżdża z Lydią. Obiecał jej, że zabierze ją z Beacon Hills, żeby odpoczęła. Chciał spotkać się ze znajomymi, żeby wynagrodzić im nieobecność na świątecznym śniadaniu.
-Już wstajemy-powiedział do ojca, po czym porządnie ziewnął.
Stilinski uśmiechnął się, po czym wyszedł z pokoju.
-Lydia-powiedział cicho Stiles i pocałował dziewczynę w policzek. Powoli zaczęła otwierać oczy. Wyglądała tak słodko i niewinnie.
-Tak?-zapytała powoli otwierając oczy.
-Już czwarta. Musimy wstać.-odpowiedział patrząc w jej zielone, zaspane tęczówki.
-Już? Zaraz wstaje. Stiles?-odwróciła się w jego stronę.
-Tak, Lyds?
-Kocham cię. Dziękuje Ci za wszystko. Gdyby nie ty...-nie zdążyła dokończyć. Stiles złożył czuły pocałunek na jej ustach. Lydia uśmiechnęła się.
-Wstawaj,bo znowu nie zdążysz się naszykować-powiedział chłopak i uśmiechnął się.
Lydia niechętnie wstała z łóżka. Podeszła do szafy. Wyciągnęła wcześniej naszykowaną, bardzo jasno szarą sukienkę. Na górze była dopasowana, od pasa w dół lekko rozkloszowana*. Z komody wzięła czysta bieliznę i udała się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic.
***
Wszyscy czekali na dole. Na dużym stole stał indyk, sałatka, ciasto, napoje i parę innych tradycyjnych potraw. Lydia i Stiles zeszli na parter,aby dołączyć do reszty.-Ślicznie wyglądasz-powiedział cicho Stiles. Lydia uśmiechnęła się, złapała go za rękę, po czym razem zeszli na dół.
Wieczór przeminął bardzo miło. Kiedy zjedli kolacje i wręczyli sobie prezenty, usiedli na sofach. Zaczęli rozmawiać, śmiać się i żartować.
-Przepraszam,mogę coś powiedzieć?-zapytała Lydia wstając.
-Chciałam wam podziękować. Gdyby nie wy, nie wiem co by było. Wspieracie mnie na każdym kroku, po tym co stało się ostatnio-poczuła jak Stiles łapie ją za rękę.-Dziękuję.
Lydia uśmiechnęła się, po czym przytuliła każdego. Była im tak bardzo wdzięczna. Traktowała ich wszystkich jak rodzinę, choć miała tylko ciocię.
-Ja też chciałbym coś powiedzieć-Stiles wstał z kanapy, po czym podszedł do Lydii.-Kocham cię, Lydio. Chce żebyś o tym wiedziała. Kocham cie nad życie. Obiecuje, że nigdy cię nie zostawię. A swój prezent dostaniesz jutro, w hotelu.-ostatnie słowa wyszeptał.

CZYTASZ
Five Reasons|Stydia
FanfictionCzy miałeś kiedyś takie uczucie jakby część ciebie została zabrana daleko od ciebie? Jakbyś był tylko połową siebie? Nie? To masz wielkie szczęście. Nazywam się Stiles Stilinski. Opowiem wam historię, która odmieniła moje życie. Nigdy już nie będzi...