I

142 14 32
                                    

Byliśmy przyjaciółmi odkąd pamiętam.

Miałam chyba pięć lat kiedy przeprowadziliśmy się do St.Petersburga. Zamieszkaliśmy w małym domku jednorodzinnym  na przedmieściach. Już wtedy zaczynałam naukę Rosyjskiego, a mój mózg po prostu chłonął go jak gąbka.

Wtedy okazało się, że jestem typowo językowcem. Nauka żadnego języka nie sprawiała mi problemu, ale po jakimś czasie za duża ich ilość zaczęła mi się mieszać.

Kiedy miałam koło siedmiu lat, do naszego domu przyszła koleżanka mojej mamy razem z synkiem. Blondynek, w moim wieku, z krzywą miną i dużymi, zielonymi oczami.

Kiedy podeszłam do niego żeby się przywitać ten nawet na mnie nie spojrzał, tylko trzymając się maminej spódnicy, powtarzał, że wolał iść do dziadka.

-Cześć- powiedziałam radośnie.- Jestem [Twoje imię].

Chłopiec nic nie odpowiedział tylko dalej mruczał coś do swojej rodzicielki.

-Jurij nie mogę- warknęła zdenerwowana kobieta kiedy po raz kolejny pociągnął ją za rękaw żakietu.- Pobaw się z nową koleżanką i zostaw mnie w spokoju.

Surowy głos Rosjanki sprawił, że Zielonooki niemal natychmiast do mnie podszedł. Uśmiechnęłam się do niego szerko i wyciągnęłam rękę.

-[Twoje imię]- powtórzyłam.

-Wiem. Słyszałem- mruknął cicho nadal na mnie nie patrząc.

-Jurij, prawda?- Nie traciłam optymizmu.

-Tak. Jurij Plisetsky- odpowiedział.

-No to chodź się pobawić- złapałam go za ramię i lekko pociągnęłam.

-Ja raczej nie chcę- wyszarpnął się z uścisku.

-To co chcesz robić?

W zielonych oczach pojawił się błysk. Blondyn pognał w stronę salonu gdzie nasze rodzicielki rozmawiały przy kawie. Zostałam w przedpokoju czekając aż wróci.

Nie mogłam wejść do salonu, bo mama wyraźnie zabroniła mi się tam bawić kiedy ma gości. Kiedy, jeden, jedyny raz, to zrobiłam nie kupiła mi nowej lalki. To była dla mnie istna tragedia więc przestrzegałam zakazu.

Przestępowałam z nogi na nogę i podśpiewywałam pod nosem czekając na nowego znajomego. Po jakimś czasie, którego, jako siedmioletnia dziewczynka, nie liczyłam, Jurij wrócił do pokoju, najwyraźniej bardzo szczęśliwy. Chłopiec złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

-To co robimy?- Zapytałam biegnąc za nim, ale nie otrzymałam odpowiedzi.

Rosjanin, mocno trzymając nas za rękę, wyciągnąl mnie przed dom, a następnie, nadal nie odpowiadając na moje pytania, prowadzi przez ulice.

-Powiesz mi gdzie idziemy? Moja mama pozwoliła ci mnie gdzieś zabrać? Nie powinnam wychodzić z domu kiedy mama nic o tym nie wie- trajkotałam jak najęta.

Dalej nie odpowiadał, za to zacisnął dłoń mocniej na moim nadgarstku kiedy przechodziliśmy przez ruchliwą ulicę. Nawet nie starałam się wyrwać, chociaż zaczynała mnie boleć ręka. Po prostu starałam się dotrzymać mu kroku.

Dopiero kiedy stanęliśmy przed jakimś dużym budynkiem, puścił moją dłoń, a potem obrócił się z szerokim uśmiechem na ustach. Zamrugałam kilukrotnie widząc, że zaciągnął mnie na lodowisko.

-Nie umiem jeździć. Nie mam żadnych łyżew ani nic- zaczęłam od razu, ale blondyn tylko pokazał kilka banknotów w jeden z dłoni, uśmiechnął się szeżej i znów pociągnął mnie za sobą.

W budynku było przyjemnie ciepło. Jurij natychmiast podszedł do kobiety za wysoką ladą. Nie słuchałam o czym rozmawiali, zamiast tego rozglądałam się po pomieszczeniu. Ściany były jasnoniebieskie i namalowane były na nich białe płatki śniegu. Podłoga wyłożona ciemnymi panelami, a w kątach stały wysokie, zielone rośliny w smukłych, ciemnych wazonach. Kilka obrazów na ścianach, w większości przedstawiających ludzi jeżdżacych na łyżwach lub zimowy krajobraz.

Z zadumy wrywał mnie uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się w stronę podekscytowanego Jurija, który ciągnął mnie już w odpowiednim kierunku. Chłopiec niemal zmusił mnie do biegu, a potem szybko pomógł mi ubrać łyżwy.

-Jurij, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł- pisnęłam kiedy ciągnął mnie na lód.

-Spokojnie. Pomogę ci- ciepły uśmiech zagościł na jego twarzy kiedy odwrócił się w moją stronę.

Delikatnie pociągnął mnie na mroźną taflę. W pierwszym momencie się zachwiałam, ale dzięki pomocy szybko odzyskałam równowagę. Blondyn złapał mnie za obie dłonie i zaczął powoli sunąć do tyłu, kiedy ja ledwie radziłam sobie jadąc przodem. Kiedy w moich oczach zapewne gościł strach i niepewność, zielone tęczówki były pełne spokoju, nawet szczęścia.

-Dobrze ci idzie- powiedział zachęcająco.

-Jest takie powiedzenie- zaczęłam, próbując rozwinąć umiejętność jednoczesnej jazdy na łyżwach, rozmowy i dobierania odpowiednich słów.- Nie chwal dnia przed za...A!

Pisnęłam i straciłam równowagę. Spróbowałam się podtrzymać na delikatnym ciele nowego kolegi, ale przez rozpęd opoje skończyliśmy na lodzie. Chociaż bardziej trafnym określeniem byłoby, Jurij na lodzie, a ja na Juriju.

-Przepraszam- pisnęłam i zaczęłam się podność, ale zamiast piąć się w górę, po chwili znów leżałam na blondynie.

-Poczekaj- zaśmiał się i umiejętnie podniósł z lodu, by po chwili mi pomóc mi w stać.- Chyba ci wystarczy- dopowiedział widząc moją minę.

Pomógł mi wrócić do bandy, a potem zdjąć łyżwy. Następnie wrócił na lód. Najpierw tylko jeździł spokojnie w okół bandy, ale później zaczął wykożystywać całe lodowisko.

Pomyślałam, że musi być zadowolony z tego, że lodowisko było puste. Zazwyczaj było puste, mało kto w okolicy jeździł na łyżwach. Z tego co przeczytałam na drzwiach wynikało, że miało zostać zamknięte.

Kroki chłopca były płynne i delikatne. Pomyślałam, że może jest jakąś wróżką. Z takim delikatnym ciałem, intensywnymi oczami i płynnymi ruchami było to bradzo prawdopodobne. Zaczęł wypatrywać cieńkich, filigranowych skrzydełek, ale wtedy blondyn mnie zaskoczył. Zaczął z gracją obracać się na lodzie.

Zerwałam się z miejsca i zaczęłam jeszcze bardziej szczegółowo przyglądać się zielonookiemu, zafascynowana taką umiejętnością. Ledwie oddychałam widząc jak raz za razem miga mi jego pełna spokoju i szczęścia, ale również skupienia i determinacji, twarz.

Kiedy przestał się obracać stanął na lodzie skierowany w moją stronę. Powoli otworzył zielone oczy i uśmiechnął się do mnie. Zdyszany podjechał do bandy.

-To było niesamowite!- Krzyknęłam.- Naucz mnie tak. Proszę!

Na delikatnym licu blondyna najpierw pojawiło się zaskoczenie, ale potem zmieniło się w dumę i szczęście.

-Ale będziesz musiała tu codziennie ze mną przychodzić- powiedział zdejmując łyżwy.

-Tylko mnie tak naucz- zagroziłam palcem.

-Tak. A teraz chodź, bo boli mnie tyłek.

††††††††††††††††

Oł jea. Pierwszy rozdział. Pisałam cały dzień. Ale zdążyłam przed północą.

Ogólnie rzecz biorąc chciałabym podziękować Antymara za znalezienie odpowiednich kwiatów (które nie zostały jeszcze użyte :') ) oraz AgnieszkaKleybor za pomoc przy medii.

Co do medii. Postanowiłam wrócić do czegoś co robiłam kiedy zaczynałam pisać opowiadania. Mianowicie jeśli ktoś nie spojrzał, zamiast wstawiać zwykłe zdjęcie nanoszę na nie cytat z rozdziału, a następnie daję w medię. Mam nadzieję, że się spodoba.

Do przeczytania ^^

Agape/ Jurij x Reader (Hanahaki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz