Jechali już ponad piętnaście minut i Harry znajdował się na granicy wytrzymałości. Bał się, że jeszcze trochę, a tutaj zemdleje.
– Zayn, możemy jechać szybciej? – Zniecierpliwienie, które odczuwał było nie do wytrzymania.
– Harry, chcesz cały dotrzeć na miejsce? – zapytał mulat, patrząc kątem oka na przyjaciela, który westchnął cicho, kiwając głową. – No właśnie. Spokojnie, poród nie trwa pięć minut. – Zayn spojrzał na niego z politowaniem w oczach. Z jednej strony bawiła go ta cała sytuacja, z drugiej mógł sobie wyobrazić, co w tej chwili czuł Styles.
– Skąd wiesz? – spytał zaciekawiony.
– Mam młodsze rodzeństwo, pamiętasz? Gdy rodziła się Saafa, spędziłem w szpitalu dwa dni, rozumiesz. Dwa dni w poczekalni!
Wywrócenie oczami.
– Dobra. Ale nie możesz jechać… no nie wiem, choć o dziesięć kilometrów szybciej? – Harry posłał przyjacielowi spojrzenie szczeniaka skrzywdzonego przez los. Miał nadzieję, że choć trochę udobrucha ono Malika.
– Nie. I nie proś mnie o to więcej.
– Ale…
– Jeszcze jedno słowo a wywalę cię z auta na zbity pysk. – Zdenerwowanie wywołane małym, przestraszonym idiotą, jakim był Harry Edward Styles wcale nie działało korzystnie na chłopaka z Bradford.
– Dobrze...
Westchnienie.– Zamiast mnie pośpieszać, zastanów się lepiej, co powiesz Louisowi.
Panika. Nerwowe przełkniecie śliny.– Ee...
Cisza. Pustka z głowie.– Nie wydaje mi się, żeby te twoje "Ee" zdołało wszystko naprawić.
– Jestem beznadziejny, prawda?
– Nie, Harry. Jesteś po prostu debilem.
Obrót w stronę tylnich siedzeń. Zabójcze spojrzenie.
– Przymknij się, Niall.
CZYTASZ
please, leave a message || Larry
FanfictionLarry AU fanfiction; mpreg; short story ❝Tu Harry. Nie mogę teraz rozmawiać. Zostaw wiadomość.❞ - Cześć, Haz, tutaj Louis. Chłopak, który jest z tobą w ciąży. Pamiętasz o mnie jeszcze? Tak myślałem.