Kochanie nie jest błędem. Błędem jest nie widzieć miłości. Nawet tej innej.
Każda impreza, w każdym domu, zawsze była taka sama. Jacob uwielbiał swoją rodzinę, kochał ich, rozumiał i zawsze spędzał z nimi dużo czasu, ale rodzinne imprezy bardzo go męczyły. Spotkania w gronie najbliższych zawstydzały go, nużyły, bo w ostatnim czasie, prawie na każdej zaczynał się ten sam temat. Największe zaufanie miał do swojej siostry – Talii - i to jej powierzał swoje sekrety. Rodzina Jacoba była dość specyficzna, ale rodzinna i zawsze znalazłby w nich oparcie, tak często myślał, zwłaszcza, gdy patrzył na swoich rodziców - Luise i Nate - którzy byli przykładnymi rodzicami, wymagającymi, ale ciepłymi.
Jego mama, jak zawsze co niedziele, przygotowała kurczaka, którego zapach unosił się po pomieszczeniach i zmuszał domowników do zostawienia swoich obowiązków i dołączenia do obiadu, który rozpoczynał imprezę.
Była to kolejna niedziela, która miała być spędzana rodzinnie w gronie najbliższych ciotek, wujków i kuzynów. Jacob wraz z siostrą usiedli naprzeciw rodziców przy drewnianym stole, a reszta rodziny zajęła miejsca po ich obu stronach, zaczynając małą ucztę. Zaczęły się rozmowy, gwary i śmiechy, a szatyn mógł stwierdzić, że robiło się miło i liczył na spokojne popołudnie.
Każdy zajęty swoimi myślami, nie zwracał uwagi na szatyna, który chował pod stołem telefon, próbując skontaktować się ze swoim chłopakiem. Nie było to dla nastolatka niespodzianką, że Olivier odpisywał co chwilę, próbując dowiedzieć się, czy czasami kolejny raz rodzice Jacoba, nie próbują zachęcić go do spotkania z jakąś dziewczyną.
Szatyn uśmiechał się do telefonu, nie mogąc doczekać się zakończenia obiadu, aby spotkać się z chłopakiem.
Nie wstydził się Oliviera - jego drugiej połówki, bo kochał go i nikt nie mógł ich rozdzielić, ale nie chciał mówić o ich związku rodzicom, bo nie znał jeszcze ich zdania na temat homoseksualistów. Nie był pewny, czy w tej sprawie będzie mógł na nich liczyć. Od kilku miesięcy próbował zacząć ten temat, ale za każdym razem ktoś musiał mu przeszkodzić: a to dzwoniący telefon, brak czasu starszych, czy niespodziewana wizyta znajomych rodziny.
Jacob już od kilku lat wiedział, że nie pociągają go dziewczyny i nie próbował tego w sobie zabić, bo wiedział, że to niszczyłoby go bardziej, niż obelgi ze strony rówieśników. Chciał żyć w miłości, z miłością i nie chciał się na to zamykać, ale nie był jeszcze gotowy na ogłoszeniu to światu. Tylko jego starsza siostra - Talia, wiedziała, że ma chłopaka. Dowiedziała się przypadkiem, podsłuchując rozmowę brata z Olivierem, ale nie wydała go. Zawsze byłą jego przyjaciółką i sama podejrzewała, że Jacob jest w jakiś sposób inny od swoich rówieśników: wykazywał się dojrzałością; rozumiał ją jako osobę wrażliwą i zawsze okazywał swoje uczucia - może nie był zbyt wylewny, ale nie próbował na siłę zamykać się w czterech ścianach.
Jacob odpisał na sms-a od Oliviera, a na jego ustach błądził mały uśmiech, który zauważyła jego matka.
— Czyżby mój syn znalazł sobie dziewczynę? - zagadnęła, zwracając na siebie uwagę reszty domowników.
Chłopak podniósł głowę, a na jego policzkach pokazał się wstydliwy rumieniec, który podkreślał jego zielone oczy. Talia odkaszlnęła cicho i popatrzyła na chłopaka, sprawdzając, czy czasami nie chcę wyjawić prawdy. Jacob poruszył lekko głowę, zaprzeczając siostrze.
— Mamo... - Zaczął cicho, odsuwając się lekko od stołu. Wziął głęboki oddech, ochładzając swoje zdenerwowane ciało. - Nie mam dziewczyny — powiedział, przekonując matkę spojrzeniem.
Kobieta zaśmiała się i machnęła dłonią na zachowanie syna.
— Jacob, powinieneś sobie kogoś znaleźć, to już najwyższy czas. — Stwierdziła, wracając do posiłku, ale nie zamykając tematu.
— A może jesteś gejem? — spytała Filia - kuzynka Jacoba i Talii.
— Homoseksualistą, jak już — powiedziała ostro Talia, bo nienawidziła tego określenia.
Oczy Jacoba zrobiły się wielkie, jak monety, a na jego karku wystąpił zimny pot. Nie chciał, aby prawda wyszła na jaw teraz, przy tym stole, wokół tylu ludzi. Musiał grać. Chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go ojciec, mówiąc:
— Mój syn gejem? — zaśmiał się, a reszta rodziny patrzyła na niego z lekkim rozbawieniem. Wszyscy oprócz Jacoba i Talii. - Jacob nie jest gejem, nawet o tym nie myślcie, wychowałem go na prawdziwego mężczyznę, a nie jakiegoś niedorozwiniętego dzieciaka. Jeśli byłby gejem nie nazywałby się Suliver. - Stwierdził, popijając wino.
Chłopak poczuł, jak w jego sercu zbiera się ból, a dłonie trzęsą się. Telefon, który trzymał kieszeni spodni, zaczął wibrować, ale nie patrzył na to - był oszołomiony.
Całą rodzina wróciła wzrokiem na nastolatka, czekając na potwierdzenie słów wypowiedzianych przez głowę rodziny. Talia złapała brata za dłoń, dodając mu otuchy, sama nie rozumiejąc swojego ojca. Poczuła złość, że jej rodzina była taka samolubna i zimna na miłość.
Telefon brzęczał, od przychodzących wiadomości.
— Nie, nie jestem gejem — powiedział, drżącym głosem.
CZYTASZ
Chat przyszłych samobójców.
Novela JuvenilZa każdym upadkiem stoi wzlot w górę. Za każdym płaczem stoi chęć walki. Za wszystkim stoi to "coś". Zaufanie można stracić, miłość zniszczyć, nadzieję porzucić, ale co zrobisz, gdy za każdym razem, kiedy będziesz kłaść się do łóżka, twoim jedynym p...