IX

478 75 12
                                    

Pomimo chwilowej rozmowności nie miała już ochoty odpowiadać na pytania funkcjonariusza. Straciła humor. Swoimi uwagami sprawił, że przeżyła na nowo wszystkie te wydarzenia, które kolejno wyświetlały się w jej umyśle. Przede wszystkim zdołała odjechać spod domku nim na miejsce pożaru przybyły odpowiednie służby, by uporać się z ogniem. Miała szczęście. Ponadto wierzyła w swoją inteligencję i w to, że będzie w stanie zwodzić organy ścigania. Jak widać nie udało się. Myślała z początku, że przesłuchują ją ze względu na powiązanie z Camilą. Sprawdzają czy wie coś o jej byłym. Jednak nawet, gdy w pierwszym dniu ujrzała postać policjanta poczuła, że coś jest nie tak. Udzielała prostych i klarownych odpowiedzi. Obie zbudowały sobie mocne alibi na każdy dzień. Miały się wzajemnie kryć. Ustalały wszelkie detale. Kiedy i gdzie były, co robiły, jadły... Nauczyły się tego na pamięć. Powtarzały tyle razy w ramach ćwiczeń na wszelki wypadek, że niemal same w to uwierzyły. Jednak w końcu padł na nie cień podejrzeń, a Lauren cały czas zachodziła w głowę czym takim zawiniła, co przeoczyła, czego zaniechała. To nie było takie proste. Ślady opon pod domkiem? Na ich podstawie mieli ją podejrzewać? A przecież umyła dokładnie auto po powrocie z lasu. Równie dobrze mógł to być każdy inny pojazd z tego modelu. Spaliła również wszystkie ubrania, na których mogłaby się znaleźć krew denata.
Zapewne wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej przez jeden czynnik, którego nie wzięła pod uwagę. Przez coś na czymś się nie znała. Tylko co to do kurwy ciężkiej mogło być?
Drzwi do pokoju przesłuchań otworzyły się i do środka wszedł jakiś mężczyzna, który zaczął coś gorączkowo szeptać na ucho jej adwersarzowi. Ten jedynie skinął głową i wstał.
- Cóż... Wygląda na to, że nasza mała rozmowa dobiega końca - powiedział, biorąc w dłoń kajdanki i podchodząc do niej.
Chwycił Lauren za ramię, by podnieść ją z krzesła. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Wiedziała, że dla własnego dobra nie powinna się stawiać, ale cała ta sytuacja nieco ją zdziwiła. Nie spodziewała się, że całe to pseudo-przesłuchanie zakończy się wizytą jakiegoś policjanta. Drażniła ją niewiedza. Nienawidziła tego uczucia. Zwłaszcza, że ci dwaj przekazywali sobie jakieś informacje tuż pod jej nosem.
Zaskoczył ją także fakt, że tym razem funkcjonariusz szarpnął jej ramię do tyłu, by skuć jej dłonie za plecami. To zdecydowanie był zły znak. Nie starała się mu wyrwać. Być może była to jedynie kolejna taktyka, która po tak łagodnym traktowaniu miała ją wystraszyć i zmusić do składania prawdziwych zeznań. Przynajmniej Jauregui tak właśnie sobie wmawiała.
Funkcjonariusz położył dłoń na jej plecach, by delikatnie popchnąć ją do przodu i wyprowadzić z pomieszczenia przy asyście swojego kolegi. Na korytarzu przed pokojem dostrzegła znajomą postać. Drobna dziewczyna o czarnych niczym kir włosach. Twarz Camili była zmęczona, a jej oczy z przekrwionymi białkami były opuchnięte od płaczu. Również była w towarzystwie dwóch policjantów, ale oprócz tego obok niej stała elegancka kobieta w czarnym żakiecie i dopasowaną do niego spódnicą. W ręku trzymała jakąś teczkę, najprawdopodobniej z dokumentami. Adwokat? Lauren oniemiała. Chciała coś powiedzieć, ale zanim wydobyła głos z gardła funkcjonariusz ją prowadzący zabrał głos.
- Lauren Jauregui, jesteś oficjalnie oskarżona o zabójstwo Colsona Bakera. Wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie... - zaczął, ale zielonooka go nie słuchała.
A więc jednak? Była oskarżona... Wcześniej jedynie ją podejrzewano, ale coś musiało się zmienić. Spojrzała z przestrachem na odchodzącą Cabello, która zdążyła jeszcze odwrócić głowę w jej stronę i posłać jej wredny, triumfujący uśmieszek, który trwał zaledwie ułamek sekundy. Lauren podejrzewała, że nikt inny go nie dostrzegł. Dokładnie w tamtym momencie zrozumiała, co się stało. Camila sprzedała ją. Sama odchodziła wolno, a ją zamierzała wpakować do więzienia. Zrozumiała wtedy, że wszystko było już z góry ustalone. Ona nigdy nie była ofiarą. Suka. W ciągu jednej chwili żarliwa miłość Jauregui zmieniła się w palącą nienawiść. Wiedziała już, że została wykorzystana do realizacji piekielnego planu. Kells nigdy nie skrzywdził brązowookiej. Nie podniósł na nią ręki ani nawet głosu. Był dobrym i kochającym chłopakiem, którego Camila postanowiła uśmiercić, bo stanął jej na drodze do wyznaczonego celu. Z pewnością nie tańczyła na rurze w klubie dlatego, że nie miała innego wyjścia. Po prostu to lubiła. Uwielbiała uwodzić swoją publiczność, dawać wspaniałe występy. I wybrała Lauren na ofiarę swojej ohydnej intrygi, a ta jak naiwne dziecko dała się w to wplątać zaślepiona pożądaniem i zauroczeniem graniczącym z uwielbieniem. Dla niej skłonna była wykonywać najboleśniejsze tortury na niewinnym człowieku. Była jej zabawką.
- Ty kurwo... - wycedziła przez zaciśnięte zęby i nie zwracając już uwagi na policjantów, rzuciła się do przodu.
Chciała ją dopaść. Sprawić, że zapłaci za to wszystko. Jednak była skuta i nawet, gdyby nie to, że natychmiast dwaj mężczyźni pochwycili ją za ramiona to i tak wiele by nie zdziałała.
- Ty szmato pierdolona! Zajebię cię, rozumiesz? Znajdę cię i zajebię! - wrzeszczała, szarpiąc się w żelaznym uścisku funkcjonariuszy.
Nie panowała nad swoimi ruchami i nad tym co mówi. Miotała groźbami i przekleństwami dopóki dziewczyna nie zniknęła za rogiem korytarza, a eskortujący ją mężczyźni nie zaciągnęli jej do celi w areszcie. Lauren jedynie szurała piętami, niezdolna do stawiania kroków. Nie zwracali na to uwagi. Pospiesznie zdjęli jej kajdanki po czym wepchnęli do okratowanego pomieszczenia i zamknęli w nim.
Niedawna studentka wiedziała już, że jest zgubiona. Z pewnością otrzyma wyrok skazujący bez względu na obraną linię obrony. Zresztą ta skupiała się na osobie Camili, która z pewnością będzie zeznawać przeciw niej. Miała przejebane. Z jej gardła wydobył się niemy szloch, gdy oparła się czołem o ścianę swojej celi. Zaklęła raz jeszcze i uderzyła w nią otwartą dłonią, by wyładować jakoś pokłady bezsilnej złości. Więc jednak trafi do więzienia. Będzie zmuszona pożegnać się z całym swoim dotychczasowym życiem. W tym ze swoimi ulubionymi wygodnymi i ciepłymi ubraniami w kolorze swojej ukochanej czerni, by wskoczyć w obrzydliwy pomarańczowy kostium skazańców. Nie chciała nosić go już do końca swojego marnego żywota.

Naranja es el nuevo Negro ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz