VII

494 66 1
                                    

Lauren przez cały czas wpatrywała się w jakiś nieokreślony punkt w oddali, strzepując co chwila popiół z popalanego papierosa. W zasadzie nie miała nic przeciwko temu przesłuchaniu jeszcze jakiś czas temu, ale teraz najzwyczajniej zaczęło ją już nużyć. Miała ograniczone pole konwersacji, której i tak nie chciało jej się prowadzić. Chociaż może tak naprawdę odczuwała potrzebę tego by się odezwać? Czasem przyjemnie jest z kimś wymienić myśli i zweryfikować poglądy.
- Medycyna nie była dla mnie... - westchnęła, odwołując się do wcześniejszej wypowiedzi funkcjonariusza. - Nie potrafiłabym powziąć odpowiedzialności za cudze życie.
- Łatwiej po prostu je odebrać niż utrzymać, prawda?
Nie skomentowała tego. Po raz kolejny zignorowała podobny komentarz i zaciągnęła się papierosem. Jednak on miał rację. Zabić może każdy. Jednak podtrzymywać w kimś tlące się życie to wyczyn. Niestety była pozbawiona tej umiejętności...

Camila wbiła paznokcie w skórę pleców zielonookiej, jęcząc z przyjemności. Od kiedy przetrzymywały więźnia Lauren zdecydowanie odkryła w sobie pewną dozę sadyzmu. Nigdy oczywiście nie skrzywdziłaby Cabello. Była w nią wpatrzona jak w jakiś święty obrazek, ale ta niewielka dawka jej okrutnej natury dodawała w oczywisty sposób większej intensywności wszelkim zbliżeniom. Poczuła jak Jauregui przygryza skórę na jej szyi dokładnie w miejscu, gdzie wyczuwalny był puls. Nie siliła się na delikatność. Kochała się z nią jeszcze gwałtowniej niż kiedykolwiek. Pozostawiała po sobie liczne ślady zębów i malinek na całej powierzchni ciała dziewczyny, w której rytmicznie poruszała swoimi palcami, wbijając je niemal coraz głębiej w jej kobiecość. Camila drżała pod wpływem jej mocnego dotyku. Pragnęła jej coraz bardziej z każdą upływającą chwilą.
Pod wpływem przyjemności jej plecy wygięły się w łuk, a biodra poruszały się zgodnie z tempem narzuconym przez dłoń Lauren. Jej usta opuścił jeszcze jeden słodki jęk nim osiągnęła spełnienie.
Wtuliła rozpaloną twarz w chłodną poduszkę i objęła swoją kochankę ramieniem. Przymknęła zmęczona powieki, czując jak powoli zanurza się w świecie marzeń sennych, a raczej zrobiłaby to, gdyby nie to, że poczuła jak Jauregui wyplątuje się z jej objęć.
- Gdzie idziesz? - wymamrotała, obserwując jak dziewczyna zaczyna się powoli ubierać.
- Do naszego małego gościa. Chcę jeszcze zerknąć jak się czuje - odpowiedziała jej, wciągając na siebie koszulkę.
- Nie może to zaczekać do rana? Nie chcesz spędzić ze mną nocy? - zapytała ją jeszcze Cabello, nie mając ochoty na to, by się żegnać z kochanką.
- Chciałabym, ale wolę sprawdzić to teraz. Marnie ostatnio wyglądał - odparła, całując jeszcze szybko jej wargi. - Obiecuję ci, że wrócę rano i zrobię ci pyszne śniadanie.
- Trzymam cię za słowo - uśmiechnęła się tancerka, chwytając ją za kark i przyciągając do jeszcze jednego pocałunku. - Dobra, leć już.
Lauren oblizała jeszcze dolną wargę, zastanawiając się czy nie powinna jednak zostać w pościeli obok ukochanej kobiety i smakować po raz kolejny rozkoszy jej ciała, ale finalnie wyprostowała się i wyszła z mieszkania. Wsiadła do swojego samochodu i skierowała się poza tereny miejskie, by dotrzeć do mizernej chatki, w której przetrzymywała Kellsa. Zaraz po przekroczeniu progu zrozumiała, że coś jest nie tak. Wyciągnęła zapalniczkę i zapaliła nią świeczkę osadzoną w lichym świeczniku, by nieco rozjaśnić mrok zalegający w budynku. Zbliżyła źródło światła do swojej skrępowanej ofiary. Płomień oświetlił lekko jego twarz o niezdrowym kolorze. Lauren spojrzała na wycięty na ustach mężczyzny upiorny uśmiech z Glasgow. W połączeniu z nienaturalnie bladą skórą upodabniał go swego czasu do postaci Jokera z filmów i komiksów o Batmanie. Teraz jednak coś się zmieniło. Przycisnęła palce do jego szyi i stwierdziła niezaprzeczalny brak pulsu. Natychmiast odsunęła się od niego jak poparzona.
- Kurwa mać - zaklęła, oświetlając jeszcze raz jego sylwetkę wątłym światłem świecy.
Kells zmarł. Jego ciało nie było dłużej w stanie znieść męczarni jakie mu oferowała. Dopiero w momencie, gdy to odkryła zauważyła, że dotychczas jej zmysły były jakby przytłumione. Mimo kiepskiego oświetlenia doskonale widziała krwawe wybroczyny, odbarwienia skóry i wszystkie rany jakie mu zadała. Niektóre z nich przypalone, inne z założonymi prowizorycznymi szwami, które z lubością niegdyś rozcinała nożem. Uderzył ją roznoszący się w chacie fetor. Otaczał ją zapach śmierci, starości i rozpadu. Przede wszystkim smród bił od truchła będącego w pętach. Czuła zapach krwi, ropnej wydzieliny, która wypływała z ran na jego ciele oraz odór zgniłego mięsa, które zaczęło się rozkładać w pozbawionych paznokci palcach, których stawy niegdyś zmiażdżyła. Jej zmysły, które ignorowały pewne fakty teraz eksplodowały niemal kaskadą bodźców. Zauważyła także jak cicho było. Nie słyszała świszczącego, nieraz  rzężącego oddechu mężczyzny, który miał dosyć swojego losu. Nie charczał, wypluwając krew, która znalazła się w jego ustach. To wszystko nagle ustało. Nagle nic już nie mogła zrobić i to wszystko straciło sens.
Jeszcze przez chwilę stała w bezruchu, spokojnie obserwując zawieszone w przestrzeni zwłoki po czym nagle i niespodziewanie kopnęła w znajdujący się w jej zasięgu zbutwiały drewniany stołek, który rozpadł się pod siłą uderzenia.
- Kurwa! - krzyknęła donośnie.
Musiała jakoś odreagować. Zwykle nie traciła nad sobą kontroli, ale teraz pozwoliła sobie na to. Ponieważ sytuacja na pewno nie była normalna. Wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Potrzebowała wymyślić szybko jakiś plan, który pozwoliłby jej pozbyć się nieboszczyka i zatrzeć po sobie wszystkie ślady. Może i chatka była jej najlepszym miejscem na urządzanie sali tortur, ale nie mogła tu zostawić wiszących na przegubach zwłok. Trzeba zutylizować odpad... Skutecznie. I posprzątać po sobie dokładnie.

Naranja es el nuevo Negro ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz