Prolog

317 34 1
                                    

||Narracja 1-osobowa||

~Hitachiin Kaoru~


***

Zawsze byliśmy razem.
Razem przyszliśmy na ten świat, razem też dorastaliśmy...


Już we wczesnym dzieciństwie wiedzieliśmy, że nasza więź jest wyjątkowa.
Nie było bowiem nikogo, kto zdołałby nas odróżnić.
Nikogo poza nami samymi...
Czym nie był Hikaru, byłem ja,
Czym zaś nie byłem ja, był Hikaru...
Tworzyliśmy jedno, będąc równocześnie dwoma osobnymi bytami.


- Złamałaś obietnicę – wypowiedzieliśmy z żalem, spoglądając na wymykającą się oknem pokojówkę.
Lubiliśmy ją, bardzo.
- Przepraszam... – w odpowiedzi uśmiechnęła się przykro – Ale nie jestem w stanie was rozróżnić. Możliwe, że nigdy nie spotkacie nikogo, kto będzie to potrafił.
Po tych słowach, zniknęła z naszego życia...
Już więcej jej nie zobaczyliśmy.


Ale...
Miała rację.
Od jej odejścia, wielokrotnie napotykaliśmy na swej drodze ludzi, którzy nie dostrzegali w nas żadnej różnicy.


- Ulepmy razem bałwana! - dziewczynka z klasy podeszła do nas siedzących samotnie na ławce.
- Do kogo mówisz? - spytał mój brat.
- Oczywiście do was obu.
- Nie ma tutaj nikogo, kto by się nazywał „obu" - dodałem od siebie.
- Mówię do Hikaru-chana i Kaoru-chana - kontynuowała.
- W takim razie powiedz, który z nas to Hikaru, a który Kaoru? - może byliśmy wówczas zbyt problematyczni...
Ale...
- Hikaru-chan... - zawahała się, chwytając moje ramię – To ty, prawda?
Chcieliśmy jedynie, aby ktoś nas rozpoznał...
Ktokolwiek.


W gimnazjum nic się nie zmieniło.
W dalszym ciągu spędzaliśmy czas jedynie we dwójkę,
Nie mieliśmy przyjaciół i niespecjalnie ich potrzebowaliśmy...
Nie, to nieprawda.
To nie tak, że nie chcieliśmy nikogo poznać.
Zwyczajnie...Byliśmy już zmęczeni wiecznymi rozczarowaniami...
Dlatego zamknęliśmy się w naszym dwuosobowym światku, nie dopuszczając do siebie nikogo spoza niego.


Nieważne, czy to deklaracja przyjaźni, czy zauroczenia.
Ludziom z naszego otoczenia było wszystko jedno, który jest który.
To bolało...
Do tego stopnia, że staliśmy się zgorzkniali...


Okazyjnie otrzymywaliśmy miłosne listy, na przemian.
Naturalnie, żadna z tych osób nie widziała w nas najmniejszej różnicy.
I choć wyznawały nam swe płytkie uczucia w ślepo,
- Jesteś okrutny, okrutny!
Jakim cudem...
To my byliśmy tymi złymi..?


Nieszczęśliwa passa zdająca się nie mieć końca, trzymała się nas do czasu, gdy staliśmy się częścią licealnego klubu Hostów – to tam poznaliśmy wiele życzliwych nam osób.
A wkrótce do ich grona dołączyła pewna wyjątkowa uczennica...
- Dziś to Kaoru ma różowe włosy, a Hikaru niebieskie. Zamieniliście się? - z jakiegoś powodu...
Tylko ona ani razu nie pomyliła się co do nas.
Powinno mnie to cieszyć, prawda?
Tego chcieliśmy...
Tego oczekiwaliśmy.
Więc...
Dlaczego...
To tak boli..?
Dlaczego trzymam się kurczowo kłódki, jaką założyliśmy, nie chcąc wpuszczać jej do środka?


Dlaczego ktoś taki musiał pojawić się akurat teraz..?
Dlaczego powoduje to we mnie tak wielki niepokój..?


***

Choć Serce me krzyczy, Usta milczą...[PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz