||Narracja 3-osobowa||
***
|KOMNATA TAMAKIEGO|
Ciepłe promienie sobotniego poranku wdzierały się przez ogromne, krystalicznie czyste okna, osiadając na wysokich, brzoskwiniowych ścianach.
W pokoju było cicho, zupełnie cicho...
A w samym centrum ogromnej sali wypoczywał zagrzebany w pościeli młodzieniec.
Wtulając twarz w brązowego misia, uśmiechał się pod nosem, pomrukując przy tym raz po raz.
- Mmm... - z pewnością towarzyszyły jemu przemiłe sny.
Niestety tylko do czasu,
Gdyż w ciągu zaledwie paru minut, błogi spokój chłopca został brutalnie zburzony dźwiękami maleńkiego telefonu komórkowego, podrygującego zgrabnie w takt odgrywanego przez siebie kawałka Guilty Beauty Love.
- Unn... - potarł zmęczone powieki, następnie orientując w otaczającej go scenerii - Która godz-- - dopiero dotarło do niego, iż sprawcą jego niespodziewanej pobudki nie był budzik,
Lecz nadchodzące połączenie...
- W..Woah! Telefon! - wrzasnął spanikowany, łapiąc szybko za słuchawkę - Tak? - z rozpędu nawet nie sprawdził numeru - Hikaru..?***
Parę dni wcześniej...
|AKADEMIA OURAN|
Właśnie odbywała się trzecia lekcja dla klasy 1-A.
Większość uczniów w skupieniu notowała słowa nauczyciela.
Wyjątek stanowił Kaoru - od dłuższego czasu miewał on problemy z powodu nadmiernego rozkojarzenia...A teraz, gdy szczerze przyznał sam przed sobą, jak silne uczucia nosiło jego serce, było jemu jeszcze trudniej...
Raz po raz zerkał w stronę częściowo zasłoniętego przez koleżankę, brata.
Każde spojrzenie trwało zaledwie ułamki sekund.
W zupełności wystarczyło.
Wystarczyło, by napawać się jego wdziękiem.- Heeh... - przytknął główkę długopisu do ust, obecnie wpatrując się ślepo w tablicę - [Zakochałem się w Hikaru...] - nieważne, jak bardzo starałby się to zignorować,
Już nie było odwrotu.
Nie mógł dłużej się wypierać...
- [To jakiś obłęd...] - osunął twarz, kryjąc ją pod swoimi dłońmi - [Cały weekend zastanawiałem się nad naszą przyszłością...Nad tym, co dalej nas czeka i cóż powinienem zrobić...] - przymknął powieki nieznacznie - [Ale...To nieistotne...Nie mogę być z Hikaru, to też nie mogę Jemu powiedzieć...]***
Równo z wybiciem dzwonka, wstał prędko, zgarniając swoje rzeczy.
Spokojnym krokiem przemierzali ogromny hol, poszukując sali, w której to miały odbyć się ich kolejne zajęcia.
Początkowo prowadząc, w końcu zrównał z pozostałą dwójką, ostatecznie znikając gdzieś w tyle...Mimowolnie przyglądał się postaciom brata oraz Fujioki, nie mogąc odegnać przykrych myśli.
- [Dobrze razem wyglądają...] - podążał wiernie za nimi, niczym cień - [Prawie jak para...] - ponownie odczuł ten niepokojący ścisk w piersi - [Ja...Nigdy nie miałbym na to szans...] - jego nogi zwalniały, jakby odmawiając posłuszeństwa.
Nie pozwalały gnać za tym zakazanym uczuciem...
Za niespełnioną miłością...
- [Ponieważ...Jesteśmy rodzeństwem...] - przystanął w miejscu -[Bliźniaczym, co gorsza...] - łamał się, lecz nie mógł tego okazać - [To...Byłoby dziwne...Nikt nigdy by nas nie zaakceptował...A Hikaru...] - nim zadałby sobie kolejny cios, niesamowite ciepło otuliło jego blade policzki,
Przepędzając chwilowo całe zakorzenione w nim cierpienie...
- Kaoru? Wszystko dobrze..? - spytał z troską w głosie, patrząc mu głęboko w oczy - Może znów źle się czujesz..? Chcesz iść do domu?
- [Ach...] - po krótkiej zwłoce, pokręcił głową niemrawo - N..Nie...Nic mi nie jest... - przymuszał się do uśmiechu - Zamyśliłem się, to wszystko.
- Nie strasz mnie tak, błagam cię - odetchnął z ulgą.
- Przepraszam - poklepał jego ramię -Już dobrze, Hikaru [Jeśli wciąż brniesz ku mnie...] - ruszył przed siebie, wymijając swoją gorszą połowę - Chodź, bo się spóźnimy. Haruhi dawno nas zostawiła - zaśmiał się lekko - [...To w tej sytuacji...]
- A..Ach, idę, idę..!
- [...Myślę, że wszystko się jakoś ułoży..?] - stukot ich obuwia jeszcze długo niósł się echem, rozbrzmiewając w wysokich murach szkoły.
CZYTASZ
Choć Serce me krzyczy, Usta milczą...[PORZUCONE]
FanfictionBracia Hitachiin od zawsze posiadali szczególną więź, Nawet po zyskaniu przyjaciół, ich dwuosobowy świat pozostał nietknięty... To było dla nich coś zupełnie naturalnego, Potrzebowali się wzajemnie, ufali sobie... Byli jedny...