Chapter VII. Śmierci ciąg dalszy

26 1 0
                                    

Stałam jakby wryta w ziemię, trzymając oburącz kartkę. "To jeszcze nie koniec przygody" - taki napis widniał u dołu strony. Jak dla mnie, to to już nie jest przygoda, a istny horror. Karen zginęła, a my zostaliśmy w siódemkę. To okrutne ze strony naszych rodziców, że zgodzili się na coś takiego. Za każdym razem, kiedy przypominam sobie obraz taty w samochodzie, łzy zaczynają lecieć mi z oczu.

Po mojej lewej stronie stał Adam. Przyglądał się zza mojego ramienia tej kartce. Spojrzałam na niego - był bardzo w nią zapatrzony.

- Przygoda... - powiedział pod nosem i odszedł gniotąc kartkę i wyrzucając za siebie.

Chwilę później rozerwał się silny wiatr. Tak silny, że aż upadłam na ziemię. Nie tylko ja, wszyscy upadli. Fałszywy Slender aż został oderwany z ziemi. Kukła leciała prosto na mnie. W ostatniej chwili przewróciłam się na bok, tym samym ratując się od wypadku. Wiatr stawał się coraz silniejszy.

- Ile to jeszcze potrwa?! - usłyszałam czyjś krzyk.

- Mam już tego dosyć! - i kolejny.

Nagle usłyszałam głośny dźwięk, jakby jakiś budynek zaczynał runąć. O siłach odwróciłam głowę. Ceglana szkoła leśna zaczynała się burzyć pod wpływem wiatru. Na szczęście nikogo nie było w środku. To jednak mnie nie uspokoiło. Kątem oka dostrzegłam osobę leżącą bardzo blisko ściany. Okazało się, że to Amy. Byłam przerażona.

- Amy! Szybko! Przesuń się dalej od ściany! - krzyczałam z całych sił.

Jednak szum wiatru i burzący się budynek były głośniejsze. Amy mnie nie słyszała. Tymczasem zaczęły ze ścian wypadać cegły, prosto na ziemię. Modliłam się, aby Amy wyszła z tego cało. Niestety, kilka cegieł spadło prosto na nią, również na głowę. Kolejna ofiara do kolekcji. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Dlaczego musimy umierać w takiej chwili? Dlaczego?!
Wiatr ucichł. Szkoły leśnej już nie było. Zostały po niej tylko cegły. Również był to koniec życia Amy. Cała nasza szóstka stała wokół jej zwłok. No, nie cała... Adama nie było. Jak odszedł, tak jeszcze nie wrócił.

- Kolejnej osoby nie ma już z nami... - powiedziała smutnie Susan. - Kto będzie następny?...

- Ostatni raz z nim rozmawiałam, kiedy sprawdzaliśmy tego niby-Slendera - powiedziałam. - A potem sobie poszedł.

- Poszedł sobie? I go nie zatrzymałaś?

- Nie zwracał na mnie uwagi. Wszedł do lasu i jak dotąd nie wrócił.

- Musimy go poszukać. Nie chcę się dowiadywać o kolejnej śmierci - powiedział Simon.

W tym momencie z wnętrza lasu rozbrzmiał głośny krzyk. Był to męski głos. Serce mi w gardle stanęło, gdy pomyślałam o Adamie. Krzyknęłam i pobiegłam prędko do lasu. Reszta próbowała mnie powstrzymać, jednak było już za późno. Zatrzymałam się i odwróciłam widząc, że również wbiegli do lasu. Wołali mnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Biegłam dalej za krzykiem. Stawał się coraz głośniejszy, więc wniosek - byłam bliżej.
Dotarłam do rozwidlenia ścieżek i... w tym momencie się potknęłam o gałąź. Nie... to nie była gałąź. To były... ZWŁOKI! ZWŁOKI ADAMA! NIE! On nie żyje! Zniknął tylko na chwilę i już go zabito. To okropne!

Adam miał całkiem poszarpane ubranie. Przyglądając się dokładniej zauważyłam, że oderwano mu prawą rękę. Przypomniałam sobie sytuację zanim go poznałam. Nadepnęłam wtedy na rękę, która była oderwana. Kto mógł się dopuścić takiego czynu? Albo inaczej... kto ma na tyle siłę, aby oderwać człowiekowi rękę? Zwierzę mogłoby odgryźć i poszarpać, ale jak na razie żadnych dzikich zwierząt tu nie zauważyłam. Hmm... czy Slender jest na tyle silny, żeby odrywać ludzkie kończyny?

Przybiegła reszta. Na widok zwłok Adama znieruchomieli.

- To już trzecia ofiara... - powiedziałam płacząc.

- Robi się coraz dziwniej - przyznał Devin. - Najpierw Karen, która nas opuściła i zginęła, potem Amy z dala od grupy - zginęła, a teraz Adam, który nas opuścił i... i zginął. Kiedy to się skończy i będziemy mogli wrócić do domu?

Rozpłakał się. Rozumiałam jego ból. W sumie, co innego można czuć niż rozpacz, kiedy jest się świadkiem śmierci innej osoby. Wszyscy płakaliśmy.
Patrzyłam na zmarłego Adama bez przerwy. Moją uwagę przykuło jego ramię. Zakrwawione, w strzępach, ale mogłam dostrzec kartkę. Cóż, kolejna informacja na temat przygody zapewne. Schyliłam się i ją podniosłam. Zapisaną miała całą stronę znajomą czcionką. Tak, ten sam styl pisma widniał na poprzednich. Uznałam, że lepiej będzie przeczytać ją z pozostałymi, więc zwróciłam się ku nim i chciałam zacząć czytać, lecz w tym momencie stało się coś strasznego. Za nami pojawił się nie kto inny, tylko Slender. Dokładnie taki sam jak na rysunkach. Wysoki, szczupły, ubrany w garnitur, blady i bez twarzy. Patrzył się w naszą stronę. Zaczęłam się oddalać z niepokojem.

- Uciekajmy! Już! - wykrzyczałam z siebie.

Biegliśmy przed siebie starając się trzymać w grupie. Co jakiś czas spoglądaliśmy, czy Slender nas nie goni. Kiedy czuliśmy, że dał sobie z nami spokój, okazało się, że zrobił sobie tylko przerwę. Pogoń trwała dalej. Po jakimś czasie dostrzegłam, że stał w miejscu. Mrugnęłam i zniknął. Rozejrzałam się naokoło, bo może się teleportował gdzieś. Zostawił nas jednak w spokoju. Wszyscy byliśmy ucieczką zmęczeni.

- To... mamy taką jakby przerwę... - powiedziałam.

Ja jakaś głupia jestem, ale nieważne. Odpoczywaliśmy. Siedzieliśmy na ziemi trzymając się blisko siebie. Arianę oczywiście bolało to, że pobrudziła sobie ubranie. Susan szukała zasięgu, jednak na darmo. Simon z Devinem otrzepywali z siebie brudy, a ja? A ja zastanawiałam się oczywiście nad sensem tej całej wycieczki. Nie miałam nic innego do roboty. Zupełnie nic...

I w tym momencie przypomniałam sobie o kartce od Adama.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 07, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SLENDER. Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz