Studium w szkarłacie

106 15 4
                                    

        Muszę przyznać, że ten najnowszy dowód praktycznego zastosowania teorii mojego towarzysza bardzo mnie zaskoczył. Od tej pory mój szacunek do jego zdolności analitycznych ogromnie wzrósł. Nie mogłem jednak pozbyć się podejrzenia, że wszystko to zostało zaaranżowane z góry po to, żeby mnie olśnić. Ale jakież ten człowiek mógł mieć powody, żeby mnie tak nabierać? Tego za nic nie byłem w stanie zrozumieć. Gdy spojrzałem na niego, właśnie skończył czytać list; jego oczy straciły blask, a wzrok stał się roztargniony, co wskazywało na to, że pogrążył się w rozmyślaniach.

        - Jakim cudem udało ci się to wydedukować? - spytałem.

        - Co wydedukować? - spytał rozdrażnionym tonem.

        - To, że ten człowiek był emerytowanym sierżantem piechoty morskiej.

        - Nie mam teraz czasu na takie błahostki - odparł opryskliwie, lecz po chwili uśmiechnął się i dodał: - Wybacz mi moją nieuprzejmość, ale przerwałeś mi pewien tok myślowy... Zresztą, może to i lepiej. A więc naprawdę nie poznałeś, że był to sierżant piechoty morskiej?

        - Naprawdę.

        - Łatwiej mi się było tego domyślić, niż wytłumaczyć, jak do tego doszedłem. Gdyby ktoś cię poprosił, żebyś udowodnił, że dwa i dwa to cztery, mógłbyś mieć z tym pewne problemy, choć przecież jesteś pewien, że to prawda. Mimo że był po drugiej stronie ulicy, zauważyłem wielką niebieską kotwicę wytatuowaną na grzbiecie jego dłoni. To nasuwało skojarzenie z morzem. Miał jednak postawę zawodowego wojskowego i regulaminowe bokobrody. Wszystko to pasowało do żołnierza piechoty morskiej. Po sposobie, w jaki trzymał głowę i wymachiwał swoją laską, stwierdziłem, że najwyraźniej, ma o sobie bardzo wysokie mniemanie; jego zachowanie wydawało się więc nieco władcze. Z wyrazu twarzy natomiast można było wywnioskować, że jest to zrównoważony, budzący szacunek mężczyzna w średnim wieku. Wszystkie wymienione fakty przemawiały za tym, że musiał być w randze sierżanta.

        - Cudowne! - zawołałem.

        - Raczej pospolite - odparł Nikiforov, choć widząc wyraz jego twarzy, pomyślałem, że moje oczywiste zdumienie i podziw musiały sprawić mu przyjemność. - Dopiero co powiedziałem, że nie ma prawdziwych przestępców. Wygląda na to, że byłem w błędzie. Spójrz tylko na to!

        Rzucił mi na stół notatkę, którą przyniósł posłaniec.

        - Coś podobnego! - krzyknąłem, przebiegłszy ją szybko oczyma. - To potworne!

        - Faktycznie, wydaje się, że to nie jest przeciętna sprawa - zauważył spokojnie. - Mógłbyś mi przeczytać na głos?

        A oto list, który mu odczytałem:

Drogi Panie Nikiforov!
W domu pod numerem 3 przy Lauriston Gardens w pobliżu Brixton Road doszło nocą do tragicznych wydarzeń. Nasz posterunkowy zobaczył tam podczas patrolu około drugiej nad ranem światła, a ponieważ dom był opuszczony, nabrał podejrzeń, że dzieje się coś złego. Drzwi były otwarte; pierwszy pokój, do którego wszedł, był pozbawiony jakichkolwiek mebli. W tym oto pokoju odkrył ciało pewnego dobrze ubranego dżentelmena; w jego kieszeniach znalazł wizytówki o treści: "Enoch J. Debber, Cleveland, Ohio, Stany Zjednoczone". Ten człowiek nie został obrabowany; nie było żadnych przesłanek wskazujących na to, w jaki sposób mógł umrzeć. W pomieszczeniu były ślady krwi, jednak na ciele ofiary nie znaleziono żadnej rany. Nie potrafimy również odkryć, w jaki sposób dostał się do pustego domu. W rzeczywistości cała ta sprawa pozostaje dla nas zagadką. Gdyby zechciał pan zajrzeć o dowolnej porze przed dwunastą, zastanie mnie pan na miejscu. Niczego nie dotykaliśmy, wszystko pozostanie tak, dopóki się pan nie odezwie. Jeśli nie będzie mógł pan przybyć, podam więcej szczegółów. Uznałbym za ogromną uprzejmość z pana strony, gdyby zechciał pan podzielić się ze mną swą opinią.

Księga Dokonań Victora Nikiforova || Yuri on IceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz