1# happy

826 88 73
                                    

you are my getaway
you are my favorite place

-

trzy lata później

-

luke leżał na kanapie całkowicie zrelaksowany, obserwując swojego chłopaka, który nerwowo chodził po całej garderobie. był z nich niewyobrażalnie dumny, trzy lata temu nie sądził, że osiągną chociaż połowę z tego, co mieli teraz. tymczasem kończyli swoją pierwszą światową trasę koncertową, ich płyta stała się hitem, a co najważniejsze, kochali się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

-kochanie, wyluzuj.- spróbował uspokoić michaela blondyn, podchodząc do niego i oplatając go od tyłu ramionami.

-wyluzuj? wyluzuj?!- mike wyrwał się z uścisku, po czym usiadł na kanapie, chowając twarz w dłonie.- gramy na madison square garden, to już nie jest granie po pubach jak kiedyś, jak mam się wyluzować?

-mam pewien pomysł.- zaczął luke, ruszając zmysłowo, w swoim mniemaniu, w kierunku clifforda.

-ssiesz, hemmings.- odparł mike, rzucając w niego skarpetkami, które znalazł na kanapie. nie miał pewności, czy są czyste, jednak nie sprawiało mu to żadnej różnicy.

-jeszcze wczoraj ci to nie przeszkadzało.- wzruszył ramionami wyższy, siadając okrakiem na kolanach swojego chłopaka. kiedy pochylał się, aby spróbować rozluźnić michaela, moment przerwał im zduszony okrzyk, pochodzący z okolic drzwi.

-fuj, jesteście obrzydliwi, nie musiałem tego wiedzieć!- syknął calum, wściekły, że znowu zastał ich w takiej sytuacji. – to, że dałem wam błogosławieństwo, nie znaczy, że nie mogę znowu złamać ci nosa, hemmings. – zagroził.

luke ponownie wzruszył ramionami, wiedząc, że calum nie mówi poważnie. co prawda początkowo nie było między nimi najlepiej, calum jednak wybaczył blondynowi, widząc, jak dba i troszczy się o jego przyjaciela. wiedział, że mike z nikim nie będzie tak szczęśliwy, jak jest z hemmingsem. poza tym, odkąd 2 lata temu łowca talentów odnalazł ich w barze i zaproponował im kontrakt, calum został ich managerem. nie chcieli nikogo obcego, więc hood spędzał z nimi naprawdę dużo czasu, krótko po tym zaprzyjaźnił się lukiem.

-zaraz wychodzicie, powodzenia!- krzyknął jeszcze brunet, dumny z tej dwójki, po czym dołączył do ashtona i rodziny luka, aby wspólnie obejrzeć występ.

-

-idę spać na następne 49 lat, żegnaj świecie.- wyjęczał mike, rzucając się na hotelowe łóżko, wyczuwając dłonią coś twardego pod poduszką. luke tylko się roześmiał, czule czochrając włosy michaela, po czym zniknął w łazience. miał nieco inne plany na dzisiejszy wieczór i musiał zrobić wszystko, aby przekonać swojego chłopaka do wyjścia.

nie spodziewał się jednak, że po powrocie do pokoju zobaczy zszokowanego michaela, który ze łzami w oczach przyglądał się zawartości niewielkiego, granatowego pudełeczka. luke przybił sobie mentalną piątkę w czoło, jak mógł być takim idiotą i nie schować lepiej pierścionka. teraz jednak było już za późno i musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

-mike, miało być idealnie, wybacz. ja...- zawahał się, klękając przed swoim wybrankiem, po czym chwycił go za wolną dłoń. – jesteśmy razem od trzech lat, kocham cię od trzech lat i... boże, nie przygotowałem się. po prostu... jestem najszczęśliwszy na świecie, mogąc budzić się przy tobie każdego ranka, podróżować z tobą po świecie, tworząc razem muzykę. nawet jeśli nie zawsze było idealnie, nie zamieniłbym tego na cokolwiek innego, bo ty jesteś idealny dla mnie. przepraszam, to nie tak miało wyglądać, mike, zasługujesz na...

-zapytaj mnie.- przerwał mu michael głosem zachrypniętym z emocji.

-ach no tak. –zmieszał się luke. wyjął pierścionek z pudełka, które nadal trzymał mike, po czym głęboko odetchnął, zanim zadał najważniejsze pytanie w swoim życiu.- michaelu cliffordzie, jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz nazywać cię moim już na zawsze? wyjdziesz za mnie?

-tak.- wyszeptał michael, nadal do końca nie wierząc w to, co się dzieje. pozwolił swojemu narzeczonemu założyć piękną obrączkę pieczętującą ich związek. – tak, tak, tak. kocham cię, luke, boże, jak ja cię kocham.

-tak jak ja kocham ciebie. – odpowiedział rozczulony luke, łącząc ich usta w krótkim pocałunku.

-nie wierzę, że oświadczyłeś mi się w ręczniku.- roześmiał się mike, przyglądając się uważnie blondynowi. ten oburzony, odepchnął go od siebie i założył ręce na piersi.

-nienawidzę cię, odwołuje wszystko. – odpowiedział luke, patrząc w innym kierunku. po chwili jednak skutecznie rozproszyły go usta michaela, wędrujące wzdłuż szyi, powodując dreszcze na całym ciele, dając mu zajecie na całą noc.

było idealnie.

*

słyszycie weselne dzwony?? 😏

okej zaczęłam nowe ff, totalnie głupie, ale jeśli jeszcze nie macie mnie dość zapraszam na petunie 🌸

catch 22 // mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz