2.

198 15 0
                                    

Uczelnia.

- Elo. - szepnąłem do kolegi.

- Siemasz, J. - puścił mi oczko.

Tymczasem ja, rozpakowałem się i zacząłem notować to, co mówi profesor Gelb.

Po minionych dwóch godzinach, w końcu nastała pół godzinna przerwa, którą zazwyczaj spędzałem na kawie z McDonald'a z Lucas'em.

- Caffe frape et cafe correto. - podałem zamówienie i zajęliśmy miejsce przy oknie na dużych fotelach.

- Troche zdradziecko z mojej strony, że zamawiam kawe w jednej z konkurencji mojego miesca pracy. - zaśmiałem się cicho, czekając aż zielonooki przeanalizuje moją wypowiedź.

- Gdzie? - spytał, a jego lewa brew powędrowała do góry.

- 'Kawowy raj' na drugim końcu miasta. - prychnąłem.

- Ta, na pewno. - uśmiechnął się, nadal mając usta w prostej lini, która się wydłużyła, powodując, że przypominał homika. - Z geografii i matmy to orłem nie byłeś, to na pewno. - wykrzywił się nieco, a ja się zaśmiałem.

- Numer 76! - spojrzałem na przyjaciela, który niemal miał telefon na twarzy i westchnąłem, wstając i kierując się do lady.

- Dziękuję. - odebrałem kawy i odwróciłem się, prawie wpadając na jakiegoś człowieka.

- Oh, It's joke ! - usłyszałem przed sobą.

Pociągnąłem wzrokiem znad kaw, a moim oczom ukazał się mój najlepszy przyjaciel -
Max.

- Co ty tu.. - rozszerzyłem oczy ze zdziwienia.

- Studiować przyjechałem. - odpowiedział wesoło, a ja momentalnie szczaliłem faceplam'a.

Przy tym człowieku po prostu nie da się nudzić.

- A ty? - wyrwał mnie z zamyślenia.

Ja?

Ja studiuję..

I przebyłem maraton po przeszłości.

- Mieszkam. Studiuję. - oznajmiłem z uśmiechem wyrażającym tyle podziwu dla jego pamięci, co nic. - Ale dlaczego Francja? - spytałem po chwili.

- 85! - odebrał zamówienie.

-  Jazzy, wiesz, że musimy pogadać, prawda? - przeszły mnie ciarki, bo żadko co przyjaciel był taki poważny.

- Bonjour, Lucas.- Luc wyciągnął rękę w strone Max'a.

- Cześć, Max, przyjaciel z Anglii. - uśmiechnął się ciepło. - Mogę się dosiąść?

- Jasne, mamy ok. 15 min. - usiadłem obok Max'a.

- Umiesz dobrze mówić po Francusku? - spytał Luc.

- Oczywiście. Kiedyś razem z Jazz'ym chodziliśmy na lekcje francuskiego. - zaśmiał się.

- Tylko dlatego, że nasz ulubiony komiks był autorstwa francuza. - Dodałem.

- Nie 'był', a nadal jest! - poprawił mnie brązowosłosy. - Właściwie dzięki temu komiksowi się poznaliśmy, bo ten tu pan - wskazał na mnie. - miał odłożone kupe kieszonkowego na ten komiks. No to wiesz, przyjaźń z takim gościem, w takim wypadku, to same korzyści! - zaśmialiśmy się wszyscy, a ja szturchnąłem bruneta w głowę.

- Sam mieszkasz? Kiedy przyjechałeś? - dopytywałem.

Nie za bardzo wiedziałem co u niego słychać, bo po 'incydencie w Anglii' zmieniałem numery telefonów i miejsce zamieszkania haotycznie.
Przez co teraz na prawdę tego żałowałem.

- W sobote przyjechaliśmy, ja z Miką, ale było jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc dopiero dzisiaj przyszliśmy. - doznałem szoku.

- Z-z Miką..?

"Miłość nie odpuszcza"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz