5.

176 13 0
                                    

- Co do..?

Podniosłem się do siadu.

Na moim łóżku spał Max,  natomiast ja leżałem na ziemi, przytulony do Kim'a.

Jak on się tu w ogóle znalazł?!

Jak to leciało..?

Pamiętam tylko chwile, w której powiedziałem to Max'owi..

Popatrzyłem się na słodko śpiących przyjacieli i pozwoliłem uwolnić się emocjom.

- NO ŻEŻ, KURWA, WSTAWAĆ! 

Krzyknąłem, przez co Max spadł z łóżka, a Kim, najzwyczajniej w świecie, najwolniej jak potrafił 
- otwarł oczy.

- Csii.. 

Mruknął, zamykając mnie w swoich ramionach i najprawdopodobniej próbując usnąć ponownie, ale ja nie odpuściłem.

- JAKIE, KURWA, "CŚII"? WSTAWAĆ!

Dostałem 'padaczki' i zacząłem wierzgać rękami i nogami, bijąc chłopaków po wszystkim co się dało.

- Ale Jazzy.. Dzisiaj mamy wolne.. Zapomniałeś? - z bólem w głosie, oznajmił blondyn.

Uspokoiłem się nieco i przetarłem twarz ręką, spoglądając na zegarek - 11:02.

- Ja pierdolę.. - przekląłem. - i tak musicie się zwijać. Mam dzisiaj robotę. - skuliłem się zamykając oczy i próbując znaleźć jakieś plusy w całej sytuacji.

- Nie pierdol, bo ci się rodzina powiększy. - cmoknął.

- Zależy kogo. - powiedziałem pod nosem. - skąd tu taki bajzel? - westchnąłem głośno i chwyciłem się na nos, czekając aż zawroty głowy ustaną. - Dajcie mi 5 minut. - Powlokłem się w stronę łazienki.

Zdjąłem ciuchy ubrudzone ketchup'em i najprawdopodobniej serem z pizzy, rzucając 'cholerą', gdy nie mogłem zdjąć rurek, po czym wszedłem pod prysznic.

Na początku po skórze zaczął spływać strumyczek zimnej wody, który z czasem przemienił się w cieplejszy.

W ten sposób zacząłem kołysać głową w rytm piosenki, którą nuciłem.

- I know, I know, I know..

Chwyciłem ręcznik, zawieszony na ramie prysznica i owinąłem wokół pasa, a otwierając zamgloną szybkę zauważyłem chłopaka myjącego sobie twarz.

- Zajęte? - spojrzałem na niego dosyć dziwnie.

Wyszedłem z kabiny i odwróciłem w stronę mini-komody w rogu łazienki, na której niestety nie znalazłem żadnych świeżych ciuchów.

- Coś ci zginęło?

Odwróciłem się w stronę  chłopaka o hebanowych włosach i spostrzegłem w jego wysoko uniesionej ręce mój puchaty szlafrok.

- Kimmie, no co ty. Oddaj. - powiedziałem leniwie.

Nie służą mi nocne wypady, zwłaszcza to, że jeszcze tego samego dnia mam iść do pracy.

- Coś za coś, śpiewaku. - zmarszczył zgrabny nos, robią uroczą minkę.

Podszedł do mnie cały w skowronkach, a ja nie zmieniłem mojego wykrzywionego w grymasie wyrazu twarzy.

Nachylił się i cmoknął mnie w nos.

- Proszę bardzo. - uśmiechnął się, tak że jego oczy wyglądały już całkowicie jak dwie cienkie kreski, nawet teraz, z bliska.

Wyłupiłem oczy z niedowierzania i stałem tak przez najbliższą minutę, jak słup.

Coś czuję, że głupieję..

Wyszedłem z łazienki i pokierowałem się w stronę pokoju, w którym panował już porządek, a Kim rozmawiał sobie z przyjacielem, jakby nigdy nic.

-  Oh, Jazz! My już idziemy. Później się zgadamy. - mrugnął w moją stronę.

- Odprowadzę was do drzwi. - oznajmiłem, intensywnie wpatrując się w Kim'a.

Co to miało znaczyć? Kiepski żart? 

Zamknąłem drzwi i wróciłem do pokoju, od razu spoglądając na zegarek, który wskazywał już 11:34.

- No pięknie. Spóźnię się. 

Doskoczyłem do szafy i wyjąłem z niej świeże ciuchy, nie patrząc na dopasowywanie, bo i tak w kawiarnii mam być w białą koszulę, a lepiej by nie pobrudzić jej już pierwszego dnia.

Moje niechlujstwo nie zna granic.

Sam ze sobą już się z tym pogodziłem.

Wcisnąłem do kieszeni telefon i wybiegłem na miasto, by zdążyć na 12.

Mam nadzieję, że odpuszczą mi te pięć minut spóźnienia..

***

- Ale szefie! - zawołała zdruzgotana brunetka. - On jest chamskim dzieciakiem!

Zaśmiałem się razem szefem, spoglądając na dziewczynę, z którą nie przekomarzałem się już sam.

- A ty arogancką, starą Panną! Ja już lepiej opuszczę ten lokal! 

Wybiegłem z kawiarnii, śmiejąc się w niebogłosy.

Taka przyjemna ucieczka od problemów życiowych..

W życiu nie powiedziałbym, że to praca, dopóki sam nie spróbowałem!

"Miłość nie odpuszcza"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz