Jechał Adam (brat Marcina). Nigdy za sobą nie przekazaliśmy no ale dziś już pokazał co potrafi. Biegałem spokojnie z dala od jego auta a on specjalnie skręcił i potrącił mnie. Upadłem. Zacząłem płakać. Podbiegł do mnie Marcin. Patrzyłem na niego z cierpieniem w oczach. Podeszła do nas Amber i powiedziała "najwyżej zdechnie. Nikt strasznego przecież się nie stanie. To nawet lepiej jakby go nie było. Chodź Adam, zrobię ci kawę". Było mi bardzo przykro. Marcin po rozmowie z Amber wziął mnie na ręce, włożył do samochodu i ruszył. Pojechaliśmy do weterynarza. Zostałem opatrzony. Wróciliśmy do auta, ale nie jechaliśmy do domu. Po długiej drodze wysiedliśmy w... lesie. Zacząłem błagać, żeby mnie tam nie zostawiał a on tylko patrzył na mnie smutno ze wstydem w oczach. Wiedziałem, że tego nie chciał. Amber mu kazała. Położył mnie delikatnie, pogłaskał, pocałował w głowę i odszedł w kierunku samochodu. Wrócił po chwili z wielkim workiem karmy. Otworzył go i zostawił obok mnie. Odjechał. Jak tylko przestanie mnie boleć, wrócę do niego. Jeszcze nie wiem jak, ale uda mi się!
Hej! Jak tam? Zdziwieni? Piszcie w komentarzach 😙
Do następnego! ❤
~Julka♡

CZYTASZ
Psią mową pisane
Kort verhaalWitam! "Psią mową pisane" będzie opowiadaniem, w którym narratorem jest PIES. Tak, pies. Będą tu jego myśli, przeżycia, uczucia. Na wattpadzie nie widziałam niczego podobnego, więc serdecznie zapraszam do mnie. :)