Prolog

4K 265 36
                                    







-Alice, zaczekaj! – goniłam moją przyjaciółkę która biegła w stronę gdzie nie szłyśmy nigdy... i nie powinnyśmy.

-Szybciej! – krzyknęła w odpowiedzi.

Biegłam a moje blond włosy falowały na silnym wietrze. Coraz bardziej oddalałam się od domku letniskowego moich rodziców. Była połowa sierpnia ale na dworze i tak był silny wiatr a niebo przysłonięte zostało szarymi chmurami.  W końcu, dobiegła na małą łąkę otoczoną z trzech stron lasem i dogoniłam dziewczynę a ona zaczęła się turlać i śmiać.

-Nie wiem czy możemy tu być – stwierdziłam trochę zaniepokojona.

Miałam 9 lat, a ona 10. Była odważniejsza i bardziej pewna siebie niż ja. Różniłyśmy się trochę, ale znamy się od pierwszej klasy i bardzo się ze sobą zżyłyśmy. Chodziłyśmy do tej samej klasy przez to, że moja mama puściła mnie do szkoły rok wcześniej.

-Mel, Nie pękaj! – wstawała gdy to mówiła.

Podbiegłam do niej. Czułam że coś jest nie tak. Ptaki umilkły a wiatr przestał wiać.

-Cos tu jest nie tak –stwierdziłam – chodźmy stąd!

-No we...

Nie dokończyła. Przerwał jej jakiś trzask dochodzący z lasu. Gdy tam spojrzałyśmy zobaczyłyśmy dziewczynkę, mniej więcej w naszym wieku. Miała czarne długie włosy i potarganą białą sukienkę. Gdy nas zauważyła pokręciła pośpiesznie głową jakby nie chciała abyśmy szły do lasu.

Alice oczywiście zignorowała jej znak i zaczęła iść w jej kierunku.

-Ali, stój! – podeszłam do niej i szarpnęłam ją za rękaw – to bardzo zły pomysł!

-Jak nie chcesz iść to tu zostań! – wybuchła.

Nie odpowiedziałam jej tylko poszłam za nią. Nie poznawałam jej. Nigdy na siebie nie wrzeszczałyśmy. Była jak nie ona. Trochę mnie to zmartwiło ale trwało to tylko chwilę, bo po chwili odezwała się do mnie jak by nigdy nic:

-Jak myślisz co tam będzie? – uśmiechnęła się do mnie.

Po chwili byłyśmy już przy granicy łąki z lasem. Z bliska wyglądał strasznie i mrocznie. Spojrzałam na Alice. Wpatrywała się w odległe miejsce gdzieś w lesie. Podążyłam jej wzrokiem lecz niczego szczególnego nie zobaczyłam.

-Chodźmy już – zaproponowałam

-Ale on nie chce abyśmy szły – powiedziała z przerażającym spokojem.

Przełknęłam głośno ślinę a moje serce gwałtownie przyspieszyło. Spojrzałam znowu w stronę lasu i zobaczyłam go. Stałam tak dopóki stwór nie zaczął się zbliżać. Szarpnęłam Alice za rękę żeby się otrząsnęła.

-Przyjdziemy tu następnym razem jest już ciemno – Zaczynałam się naprawdę bać.

Spojrzała na mnie mglistym wzrokiem, była jak w transie. Bez zastanowienia znów chwyciłam ją za rękę i praktycznie wywlokłam ją z lasu. Popatrzyłam na nią gniewnie. Jej Czekoladowe włosy sterczały na wszystkie strony przez wiatr. Bez słowa wróciłyśmy do chatki letniskowej w której miałyśmy spędzić resztę wakacji.

------------------------------------------------------

To moje pierwsze opowiadanie i mam nadzieje że spodoba się to komuś. Napiszcie co sądzicie o prologu i jak zrobiłam w czymś błąd to proszę o poprawienie mnie. Jeśli tu już jesteś to zostaw gwiazdkę albo komentarz, bardzo mi na tym zależy.

Miłego dnia ^^

LucyferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz