- ...wiesz, ostatecznie okazało się, że tylko ja, Kai i Lloyd potrafimy tak rzeźbić. Przy czym twojemu bratu nie idzie to najlepiej. - kończył swój wywód Jay.
- On nigdy nie radził sobie ze sztuką - rzekła Nya.
- Ty miałaś bardziej szalony pomysł.
- Przynajmniej do końca miesiąca nie muszę już zbierać jabłek.
Roześmiali się.
- Miałam też pomysł na szybsze wyciskanie soku. Mogłabym po prostu wyciągać go z jabłek za pomocą mocy żywiołu. Ćwiczyłam to już, muszę jeszcze nad tym popracować, ale idzie mi coraz lepiej.
- Pokaż mi - powiedział, wyciągając ze swego worka gruszkę.
- Tutaj, na środku targowiska? Jeszcze nas ktoś rozpozna!
- Eee... Zapomniałem że jesteśmy incognito - zaśmiał się. - Sorki.
Poczuł nagle, że coś ciągnie go z tyłu za bluzę. I w dodatku piszczy.
- Proszę pana! Proszę pana!
Odwrócił się. Za nim stał ciemnowłosy siedmiolatek w niebieskiej bluzce z piorunkiem.
- Coś panu wypadło - powiedział, pokazując trzymaną w dłoni figurkę Nyi.
- Co to jest? - spytała Nya, przyglądając się figurce z uśmiechem. - To twoje?
Jay poczuł jak rumieńce na jego twarzy przechodzą powoli przez wszystkie odcienie czerwieni. Otworzył usta, ale nie zdążył nawet wydukać czegoś żałosnego na swoją obronę, bo do ich trójki dołączył nagle ktoś jeszcze.
- Marcel! - krzyknęła nastolatka. - Nie zaczepiaj obcych! Czy żebrał od państwa cukierka? Bardzo za niego prze... - przerwała, zobaczywszy figurkę. - Co to jest?
Dziewczyna wyrwała młodszemu bratu maleńką Nyę, nie zwracając uwagi na protesty całej trójki. Miała długie czarne włosy z zielonym pasemkiem splecione w dwa wijące się jej na ramionach warkoczyki, zieloną bluzę z napisem "Zielony na prezydenta", energiczne ruchy, lekko kpiący uśmiech i badawcze spojrzenie zielonych tęczówek. Wszystko więc wskazywało na to, że to jedna z tych fanatyczek Lloyda. Nie było mowy o odzyskaniu figurki.
Skanowała przedmiot w ręku, obracała, a nawet wąchała, podczas gdy jej powieki to otwierały się szeroko odsłaniając śnieżnobiałe białka, to znowu mrużyły tak, że nie było widać źrenic.
- Śliczna - powiedziała w końcu. - Dokładna, szczegółowa, dopracowana... Tylko co to za strój, nie rozpoznaję. Nya nie miała ich zbyt wiele. Nie musiała mieć super ciuchów, bo nie miała wymagającego faceta. Ten błazen, Jay, kochałby ją nawet gdyby była żebraczką. To słodkie i nawet romantyczne, ale Nya lepiej by zrobiła, wybierając Cole'a, a nie tego niebieskiego dzieciaka, którego wielbią wszyscy smarkacze, łącznie z moim bratem. Marcel, nie znasz się. Nya też się nie zna. Powinna wybrać kogoś przystojniejszego, jak to ciacho imieniem Lloyd.
Cały ten potok słów wypowiedziała na jednym tchu w niecałe pół minuty. Oto piękny przykład jak w ledwie 30 sekund wkurzyć do granic wytrzymałości zawsze opanowaną Mistrzynię Wody, wywołać eksplozję nieopanowywalnego śmiechu u Mistrza Błyskawic i zniechęcić do siebie młodszego brata, który i tak cię nie znosił.
- Ty mała... - Nya już rzucała się na nią z pięściami.
- Nya, spokojnie - powiedział Jay, odsuwając ją od nastolatki, wycierając drugą ręką łzy ze śmiechu. - Ja to załatwię.
Położył dłoń na ramieniu dziewczyny, która naraz zawstydziła się na ten gest.
- Jak ci na imię?
- Agnes - odpowiedziała. Głos miała już mniej pewny niż przedtem. - Agnes Dragon, proszę pana.
- Podoba ci się ta figurka?
- Bardzo! Wolałabym Lloyda, ale ta jest wyjątkowo śliczna.
- Zachowaj ją.
- CO?! - wrzasnęła Nya.
- Spokojnie, wiem co robię.
- Ale ona nazwała cię... Ona nazwała Jaya błaznem! I niebieskim dzieciakiem! I powiedziała, że źle zrobiłam wybierając ciebie! Znaczy... Nya źle zrobiła wybierając...
Jay pocałował ją w policzek. Nya stanęła jak wryta.
- Już ci lepiej?
Nya założyła ręce na piersiach. Przewiercała Jaya wzrokiem, dusząc w sobie potrzebę ogólnej destrukcji. W końcu westchnęła.
- Tak.
- No dobra - powiedział, zwracając się znowu do Agnes. - Możesz ją sobie wziąć. Byłbym wdzięczny gdybyśmy spotkali się tu za tydzień i pokazałbym ci inne podobne figurki. Może nawet Lloyda. A ty w zamian pokazałabyś mi inne pomysły na figurki. No wiesz, taka wymiana sugestii. Byłabyś moim doradcą rzeźbiarskim.
- Rzeźbisz drewniane figurki?
- Od teraz tak - odparł, szczerząc się.
- I naprawdę mogę zachować tą Nyę?
- No chyba, że nie chcesz...
- Chcę! Chcę! - przytuliła go ze śmiechem. - Dziękuję! Dziękuję bardzo! Czyli mam tu jeszcze przyjść za tydzień? Dostanę drewnianego Lloyda?
- No ok...
- Juhuu! - wydarła się. - Ale... Kim wy właściwie jesteście?
- Ja jestem Nnnnet. Net Walker - palnął Jay, po czym dostał porządnego kuksańca w bok. - Ała! Znaczy, nie ja jestem... Uż ty, szlag... Ała! Przestań!
- Walker, tak? - spytała Agnes. - Ale fajnie! Zupełnie jak ten ninja!
- Eee... Tak...
- A pani? Też Walker? - spojrzała na Nyę.
- Eee... - Jay masował bezradnie kark szukając jakiejś zgrabnej wymijającej odpowiedzi.
- Tak. Lea Walker - powiedziała Nya, wyciągając do niej rękę ku jayowemu zdziwieniu. - Miło mi.
- Mnie też... Dobra, to ja lecę pochwalić się przyjaciółkom. Do zobaczenia za tydzień! Chodź Marcel.
Chłopiec niechętnie pobiegł za siostrą.
Jay odetchnął, odwracając się do Nyi, która wróciła z powrotem do przewiercania go gniewnym wzrokiem.
- I jeszcze cię przytuliła - mruknęła obrażona Mistrzyni Wody.
Jay roześmiał się.
- Ja też cię mogę przytulić - rozłożył przed nią ramiona.
Nya uśmiechnęła się i pozwoliła się objąć. Wtuliła się w jego ramiona.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego chcesz się z nią spotkać?
- Gdy patrzyła na figurkę, olśniło mnie. Przecież moglibyśmy rzeźbić małe figurki zamiast rzeźb. Dzieciaki by się na nie rzuciły.
- Ale na co ci ona?
- Nastolatki najlepiej wiedzą czego chcą nastolatki - zaśmiał się. - Potrzebuje doradcy marketingowego.
- Nie lubię jej.
- Zauważyłem - uśmiechał się. - Chodź, pokażesz mi tą sztuczkę z gruszką.
- No dobra...
___________________________________________________
Przepraszam za małe zamieszanie z publikacją. Opublikowałam za wcześnie, musiałam coś jeszcze poprawić. Przepraszam za utrudnienia i mam nadzieję, że lektura tego opowiadania stanowi wystarczającą rekompensatę. Mam też nadzieję, że dotychczas się podobało.
Do następnego rozdziału XD
CZYTASZ
Ninjago - Saga Mroku cz.1 Lot Burzy
FanfictionMinęło już pół roku odkąd Jay i Nya pokonali Nadakhana i nadal tylko oni o tym pamiętają. Życie biegnie spokojnie i beztrosko dopóki Wu nie postanawia ich rozdzielić. Ninja są w szoku: dlaczego ich rozdziela? Na jak długo? Podczas gdy oni przeżywają...