Rozdział 14 - Piórko

531 40 20
                                    

Donggggggg...

Dźwięk gongu przenikał powietrze w całej sali treningowej. Jay zerwał się z podłogi.

- Nareszcie koniec! Hurra! 

Kai zdekoncentrował się. Miecz Ronina zwinne wyrwał mu katanę z luźniejszego uchwytu. Przygwoździł Kaia do podłogi. Spod kapelusza błysną szczery uśmiech. 

- Wygrałem - szepnął, delektując się smakiem tego słowa we własnych ustach. 

Kai wraknął podnosząc się. 

- Wykorzystałeś chwilę mojej nieuwagi. Nigdy nie będziesz walczyć czysto. 

Uśmiech Ronina spłynął mu z ust, rozbijając się z ciszym brzdękiem o podłogę, przez nikogo nie zauważony, jakby go nigdy nie było, jakby nie był wart swojego istnienia. Zmęczona dłoń delikatnie osunęła kapelusz na spocone czoło, by zasłonić oczy. Oczy bowiem są odzwierciedleniem umysłu, którego żadna siła nie powstrzyma przed ujawnieniem ludzkich myśli, uczuć, które ich właściciel wolałby zachować dla siebie. 

Tak więc oczy Ronina zawsze spowijał cień. 

Cole tymczasem ziewnął sobie spokojnie, odkładając broń na miejsce, podrapał się w bliżej nieokreślone swędzące miejsce na ciele i rozejrzał się wokoło. 

- To co teraz robimy? 

- Ja idę świętować! - rzucił wesoło Jay.

- Ktoś dziś ma urodziny?

- Nie! Idę świętować moje porażające postępy w upadaniu na podłogę! Dziś upadłem tylko dwa razy! Wprawdzie jak weszliśmy, to potknąłem się jeszcze o próg i wyglebałem na twarz, ale nikt tego nie widział, jasne? A po za tym trening się wtedy jeszcze nie zaczął, więc jej! Tylko dwa razy! 

- Naprawdę, robisz postępy - odparł Zane. - Dwa tygodnie temu upadałeś średnio 12 razy na godzinę treningu.

- Biorąc pod uwagę, że trening trwa 6 godzin, serio jest co świętować - odrzekł Kai.

- Każdy powód do imprezy, to dobry powód - podsumował Cole. - To co robimy? 

- Zrobię na kolację naleśniki! - ekscytował się Jay. - A potem zagramy u mnie w karty! 

- Rany, szaleństwo 

- Ja idę się położyć - mruknął Lloyd, trzymając się ręką za głowę i półprzytomnie mrużąc oczy. - Nie czuję się najlepiej... 

- Pomogę ci - zaproponował mu Zane, podbiegając do niego. 

- W czym? Potrafię jeszcze chodzić. 

- Ale wyglądasz naprawdę źle, zajmę się tobą. 

- Zane, zostaw go jak nie chce - powiedział Cole. 

- Proszę, pozwól sobie pomóc... - szepnął Zane do Lloyda. 

- O co ci chodzi? 

- Widzisz, bo ja bardzo, ale to bardzo nie chcę grać w karty. I w ogóle nie jestem głodny. 

- Przecież zawsze wygrywasz. Myślałem, że wygrana to przyjemność - zdziwił się Kai. Samotne źrenice pod osłoną cienia szerokiego kapelusza owiały bruneta niezauważenie suchym spojrzeniem i zaraz wróciły na swoje miejsce. 

- Dajcie im obojgu spokój - rzekł Ronin. - Jeden nie chce grać, drugi się źle czuje. Nic niezwykłego. 

- No dobra idźcie - westchnął Cole. - Zapraszamy Wu na karty? 

- Obowiązkowo! - ożywił się Kai. 

- Ale on nie umie grać... 

- I jaka jest przy tym beka! Niech przyjdzie. 

Ninjago - Saga Mroku cz.1 Lot BurzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz