Samotny pies

9 0 0
                                    

Obudziłam się rano na dużym stosie starych kartonów, mając nadzieje że to co zaszło to był tylko sen.Bałam się że nie zaakceptuje tego że nie mam domu.To nie był sen.Postanowiłam narazie o tym nie myśleć chodź było to trudne.Nagle usłyszałam dziwny odgłos,  zaniepokojona rozejżałam się do okoła i popatrzyłam na mój brzuch.

-Głodna jestem.

Wstałam, otrzepałam się i wyruszyłam do sklepu.Żeby dojść do tego,w którym było bardzo tanio trzeba było przejść koło bloku w którym mieszkał Łukasz.

-Czemu ja o tym myśle? Pójde do innego sklepu.-Mruknęłam pod nosem.

W drodze do sklepu starałam się o nim nie myśleć.Lada chwila i byłam już tam, gdzie zmierzałam.Dla rozluźnienia postanowiłam kupić sobie bułke.Zapłaciłam i wyszłam.Siadłam pod sklepem i spokojnie zjadłam posiłek.Znowu zaczęłam histeryzować.

-A co jeśli chciałby do mnie przyjśc? Co na to jego rodzice? Zaraz czyli my..? Znaczy...Ugh..Kocham go..nie! Nie bądź taka łatwa..Ale się nie da.

Jeszcze przez chwile rozmawiałam sama ze sobą.Wszyscy patrzyli się na mnie krzywo, chodź ja tego nie zauważałam.W końcu zamknęłam się i wstałam.Podeszłam do wysokiej brunetki i zapytałam.

-Która jest godzina?

Spojrzała na zegarek który był na jej ręce.

-14:27

Podziękowałam jej i odeszłam.Byłam przekonana że trening Łukasza niedługo się zacznie.Skręciłam w lewo i dążyłam do celu czyli na stadion.Miałam ochote się rozpłakać, ponieważ bardzo bolały mnie nogi, ale nie chciałam go zawieść, w końcu mi ufał.Z daleka ujrzałam już stadion na którym odbywał się trening piłki nożnej.Pobiegłam tam i usiadłam za nim.Wpatrywałam się w ruchy Łukasza.Bardzo dobrze grał, ale było widać że nie radził sobie z tym że był najbardziej niski z drużyny, nieważne ja go i tak wspierałam.

-Okej, zbiórka! Wszyscy w szeregu! Jutro o 17:00 główny mecz!

Ucieszyłam sie z faktu że w końcu moge z nim porozmawiać.Przypomniałam sobie o liście który wczoraj dostałam.Tak się zamyśliłam że stał już obok mnie Łukasz.Podał mi ręke i pomógł wstać.Starałam się nie patrzeć mu w oczy bo to mnie dobijało.

-Łukasz?-Powiedziałam cicho pod nosem.

-Co jest?-Odpowiedział patrząc sie na mnie.

Chwyciłam jego jedną ręke, mocno sie zarumieniłam a on próbował wydusić z siebie chociażby jedno słowo ale nie umiał, postanowiłam odezwać się pierwsza i zapytałam.

-To ty podrzuciłeś mi wczoraj tą kartke?

Ścisnęłam mu troche mocniej ręke ze stresu.Zagryzł warge poczym on bez namysłu objął mnie.Serce zaczęło mi szybko bić.Łza zleciała mi po policzku.

-Przepraszam.-odpowiedzial i oddalił się lekko odemnie.

Ja podbiegłam do niego i pocałowałam go namiętnie w usta.Byłam wzruszona tym że znalazłam osobe która kocha mnie, a nie to co ja posiadam.

-Ja Ciebie też.-Szepnęłam mu do ucha.

Oboje staliśmy, patrząc sobie w oczy.Oboje czuliśmy to szczęście.

-Idziesz na spacer?-Zapytał mnie.

Pokiwałam głową.Złapał mnie za ręke i poszliśmy przed siebie, chyba gdzieś do zakądków Warszawy zaczęło być mrocznie z miejsca pełnego budynków trafiliśmy na las.Ale nie bałam się bo byłam z nim.Nagle usłyszałam skamlenie psa.Serce podeszło mi pod gardło.Odrazu zaczęłam panikować.

-Skąd dobiega ten hałas?-Wykrzyknęłam

Łukasz rozejrzał się do okoła i pobiegł w lewo.Bez zastanowienia pobiegłam za nim.Po chwili naszym oczom ukazał się młody piesek, owczarek niemiecki, który był przywiązany do drzewa.Zaczęłam sie niepokoić.

-Biedak, co my teraz z nim zrobimy?-powiedziałam zmartwionym głosem.

Łukasz popatrzył się na mnie i wyglądał jak by coś wymyślił.Nie chciałam go tu zostawiać a ze mną nie miał by możliwości przeżyć.

-Widze że się o niego martwisz.Ale nie masz po co, wezme go ze sobą.-Powiedział z uśmiechem na twarzy.

Skręciłam głowe w jego strone i  szybko rzuciłam mu się na szyje.

-Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię.Jesteś wspaniały, dziękuje.

Odpiął go od drzewa i wyruszyliśmy w strone jego domu.Byłam szczęśliwa że taki uroczy piesek trafi w ręce tak wspaniałej osoby.Niewiedziałam jak mam się mu odwdzięczyć.Spojrzał się na mnie i zapytał.

-A ty masz jakieś zwierzątko domowe?

Nie chciałam go okłamywać chodź już i tak dużo mu nakłamałam i odpowiedziałam.

-Nie.

W mgnienu oka dotarliśmy pod jego blok.Nie chciałam się z nim rozstawać więc rozmowy które zaczynaliśmy ciągłam jak najdłużej.

-Kurcze, musze już spadać.-Powiedział smutnym głosem

Po jego twarzy było widać że nie chciał mnie opuszczać tak jak ja jego.

-Jutro rano przyjdź pod mój blok, pójdziemy na spacer, tylko dalej.Obiecuje że Cie nie zawiode.-Powiedział pewny siebie.

-To widzimy się jutro.

Ucałowałam go w policzek i poszłam w swoją strone, czyli na moją ulubioną sterte kartonów.Zasnęłam szybko bo byłam bardzo zmęczona.
♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Dziaaa za przeczytanie ;)

Zapamiętaj MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz