Rozdział Czwarty

291 49 2
                                    

Oczami Marca 


Minęło kilka dni odkąd Erik nie odezwał się do mnie słowem. Byłem zdziwiony, bo tak naprawdę rozmawialiśmy codziennie, choćby kilka wiadomości, ale jednak. Jego zachowanie naprawdę bardzo mnie niepokoiło. Postanowiłem, że zrobię pierwszy krok. Tak też sięgnąłem po swój laptop, zalogowałem się na czat i wystukałem szybko na klawiaturze 

Do: Erik

Erik? Nie odzywasz się do mnie od dwóch tygodni. Co się z Tobą dzieje? Odezwij się. Czy to chodzi o to co Ci napisałem? Nie chciałem Cię zranić. Jestem idiotą, masz rację. Mogłem się zamknąć. Zrobię wszystko tylko mi wybacz. Czy to chodzi o twoich rodziców? Może w szkole coś nie tak? Jak się czujesz? Tak bardzo się boję, że zrobiłeś coś głupiego. Mam nadzieję, że nie tknąłeś tego gówna. Erik... przepraszam...

Erik doskonale zdawał sobie sprawę z tego o czym pisałem.  Niepotrzebnie wysłałem mu tą wiadomość kilka dni temu. Wiadomość w której napisałem, że bardzo mi na nim zależy, że bardzo się o niego boję i jedyne czego chce to to, aby był szczęśliwy. 

Mijała godzina, dwie...trzy aż w końcu z mojego laptopa doszedł cichy dźwięk z komunikatu. Wstałem i prawię rzuciłem się na stolik, aby tylko odczytać wiadomość. To co przeczytałem bardzo mnie zdziwiło.. a co najwazniejsze..zmartwiło. 

Od: Erik

Uratuj mnie, proszę...

Do: Erik

Jesteś?! 

Do: Erik

Proszę porozmawiaj ze mną, tak bardzo się martwię, dzieciaku. 

Chciałem napisać kolejną wiadomość, ale Erik się wylogował. Patrzyłem tępo w ekran laptopa i czułem jak szybko bije mi serce, jak coraz ciężej mi się oddycha. Zamknąłem laptopa i zacząłem chodzić w kółko po pokoju zastanawiając się co ja mam do cholery teraz zrobić. 

- Jeszcze trochę i zrobisz dziurę. Co się dzieje, Marc? - Spytał Julian podając mi szklankę wody, lecz od razu odłożyłem ją na bok. Wiedziałem, że jak cokolwiek trafi do mojego żołądka od razu przez nerwów zwrócę wszystko. 

- Erik.. Erik do mnie napisał.. 

- To chyba dobrze, prawda? - Uniósł brwi do góry i przygryzł swoją dolną wargę. Pokręciłem głową na boki momentalnie siadając na kanapie. 

- Nie! Nic nie jest dobrze! On napisał, że mam go uratować, rozumiesz?! Coś się stało a ja nie wiem jak mam mu pomóc! - Krzyknąłem. Krzyknąłem, bo nie mogłem już znieść tego napięcia. Czułem jak łzy napływają do moich oczu, ale od razu odwróciłem wzrok. Nie chciałem wyjść przed Julianem na jakiegoś mięczaka, ale teraz to nie powinno się dla mnie liczyć. 

- Jak to..? - Spytał niepewnie układając swoją dłoń na moim ramieniu. - Marc, skąd pewność, że mógł sobie coś zrobić? Porozmawiaj z nim na spokojnie. 

- Problem w tym, że nie mam jak. On mi nie odpisuje, Julian. Przeczytał moją wiadomość, ale od razu się wylogował.

- Cholera, kiepska sprawa.. 

- Jadę do niego. - Powiedziałem stanowczo i wstałem na równe nogi podchodząc do szafki. Wyciągnąłem z niej niewielkie pudełeczko, gdzie trzymałem oszczędności.

- Zwariowałeś?! Chcesz lecieć do Los Angeles?! Przecież nie masz pieniędzy! 

- Mam tyle ile potrzeba. Najwyżej...pożyczysz mi na mieszkanie w tym miesiącu, oddam co do grosza. Proszę Cię, Julian. Wiesz jakie to dla mnie ważne. - Spojrzałem w jego oczy i zacząłem przeliczać pieniądze. 

- Marc, jesteś niemożliwy. - Mruknął pod nosem i wyszedł do swojego pokoju kręcąc głową na boki z dezaprobatą. 

Zebrałem wszystkie pieniądze i wszedłem na stronę. Miałem ogromne szczęście, ponieważ na jutrzejszy poranny lot zrezygnowała jedna osoba, dzięki czemu cena biletu była odrobinę mniejsza. Tak właściwie to nie wiedziałem czy robię dobrze. Przecież ja nawet nie wiedziałem, gdzie on mieszkał. Jak mam się z nim kontaktować? 

Otworzyłem nową kartę i zacząłem się zastanawiać jak znaleźć jakiekolwiek informacje. Nagle przypomniało mi się, że ojciec Erika to znany prawnik w mieście. Wpisałem szybko w wyszukiwarkę nazwisko, miasto i dopisałem aby wyszukało kancelarię prawniczą i udało się! Od razu pojawiły się trzy numery kontaktowe. Spisałem je szybko na kartce i wszedłem do swojego pokoju. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Sięgnąłem po niewielką walizkę i wrzuciłem do niej kilka najpotrzebniejszych ubrań. Tak samo zrobiłem z plecakiem, do niego spakowałem książkę, notatnik, ładowarki i wszystkie dokumenty. 

Po sprawdzeniu wszystkiego jeszcze dwa razy udałem się pod prysznic a następnie położyłem się na łóżku. Tak cholernie się bałem. Nie wiedziałem czego mam się tak naprawdę spodziewać. Ale jedno było pewne, zwariowałem na punkcie tego dzieciaka jak nigdy przedtem... 



__________________

Kochani! Czwarty rozdział za nami, może jest on w końcu odrobinę ciekawszy od pozostałych? Co sądzicie? 

Następny rozdział ukaże się prawdopodobnie w piątek.

Pozdrawiam! I dajcie znać, może macie jakieś wyobrażenia o co mogło chodzić Erikowi? A może Marc zrezygnuje tuż przed lotem, hmmm 

Save me, please.. || Erik Durm x Marc Bartra II CZĘŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz