22. Pierwsze "kocham cię" część 2.

4K 193 108
                                    

[Y/F/N] - your friend name/ imię twojej przyjaciółki.

[Y/G/P] - your god parent/twój boski rodzic.

Frank - spędzałaś ostatnie dni przed rozpoczęciem roku szkolnego z przyjaciółkami w galerii handlowej. Stwierdziłaś, że te dni będą weselsze, gdyż od kilku tygodni nie widziałaś się z przyjaciółmi z obozu Jupiter i obozu pół krwi, w tym Franka. Chłopak jako pretor ma dużo na głowie, więc gdy wróciłaś do domu strasznie ci się nudziło bez niego. Twoje koleżanki ze szkoły nie wiedziały gdzie spędziłaś wakacje, więc bardzo dużo o to wypytywały ciebie oraz twojego młodszego brata. 

­ – [Y/N] powiedz wreszcie, gdzie byłaś na wakacjach!­ – wrzasnęła [Y/F/N]. Odpowiedziałaś jednak wywróceniem oczami, na co druga z dziewczyn zaśmiała się. 

­ – Może kogoś poznałaś, a nie chcesz nam powiedzieć?

Nie mogłaś o niczym powiedzieć przyjaciołom ze świata śmiertelników, gdyż albo by ci nie uwierzyli, albo by uznali cię za wariatkę. Wtedy, gdy siedziałyście w jednej z restauracji fast food, spostrzegłaś znajomą sylwetkę Reyny, pani pretor z obozu Jupiter, która szybkim krokiem zbliżała się do was. Odwróciłaś się do niej plecami, lecz było zbyt późno, dziewczyna cię widziała.

­ – Cześć.­ – przywitała się, co zdziwiło bardziej ciebie niż twoje koleżanki. Nie miała na sobie ubrań z obozu, prócz tej fioletowej koszulki, co było odmianą.­ – Potrzebujemy cię dziś do wieczora, później odtransportujemy cię tutaj. 

­ – Reyna, nie mogę, mam jutro szkołę...­ – dziewczyna nie dała ci dokończyć, tylko wypaliła słowa które przebiły twoje serce, jak włócznia Clarisse la Rue przebija drzewa - na wylot.

­ – Gdy napadli nasz obóz, Frank najmocniej dostał. Wiem, ostatnio przez problemy mało spędziliście ze sobą czasu, więc od razu pomyślałam o tobie.­

W oczach zebrały ci się łzy. Reyna nie od wczoraj wiedziała, że podkochujesz się w synu Marsa. Oczywiście, powiedziałaś koleżankom, że jeśli nie wrócisz wieczorem, to dasz im znać aby przekazały to w szkole. Okazało się, że Reyna przybyła na jednym z pegazów, który ją polubił w obozie herosów.

Kiedy dotarłyście do Berkley Reyna zaprowadziła cię do pokoju Franka, gdzie leżał na łóżku poturbowany, ledwo przytomny. Reyna nie weszła do pokoju, wiedziała co robić. Złapałaś najbliższe krzesło i usiadłaś obok chłopaka. Kiedy przejechałaś lekko dłonią po jego twarzy, jakimś sposobem uśmiechnął się.

­ – Coś ty zrobił głuptasie, że aż tak teraz wyglądasz?­ – spytałaś, lecz nie oczekiwałaś odpowiedzi. Chwilkę spędzoną w ciszy przerwał jego głos, cichy, szorstki, co jest dziwne u Franka.

­ – Aż tak źle wyglądam, że cię sprowadzili dzień przez rozpoczęciem roku?­ – nadal miał lekko przymknięte oczy, lecz również cały czas uśmiechał się na przemian z grymasem bólu.

­ – Bogowie, czy ty wiesz jaki miałam zawał gdy Reyna mi powiedziała co się stało!?­ – wyrwało się z twojego gardła, lecz gdy spojrzałaś na niego, o mal się nie popłakałaś.

­ – Czemu aż tak reagujesz? Nikt się aż tak nie przejął...

­ – Głupek z ciebie Frank. Odkąd się znamy, praktycznie tutaj mieszkam, zamiast w Nowym Yorku, z grekami. Wiesz czemu?­ – przerwałaś na chwilę, aby znów usiąść. Chłopak tylko się uśmiechnął i chwycił twoją dłoń w swoje dwie­ – Wiesz czy nie?

­ – Możliwe, że jednak nie wiem. Oświecisz mnie?­ – zaśmiał się lekko, na co wywróciłaś oczami­ – Niech ci tylko te oczy nie uciekną. Żartowałem, i szczerze?

ᴘᴇʀᴄʏ ᴊᴀᴄᴋsᴏɴ ᴘʀᴇғᴇʀᴇɴᴄᴇs • pjo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz