Jessamine miała już dziesięć lat, a jej młodszy brat William dziewięć. Mimo małej różnicy wieku w ogóle się ze sobą nie dogadywali, a wręcz bez przerwy się kłócili. Oboje chodzili do szkoły podstawowej, dzięki czemu ja i Eduard mieliśmy za dnia trochę wytchnienia. Odkąd mój mąż przejął firmę po rodzicach musiał poświęcać jej sporo czasu. Co więcej kilka dni temu wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy połączyć nasze działalności gospodarcze w jedną. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że będzie to korzystne zarówno dla nas jak i dla rozwoju biznesu.
- Biedna Chess - powiedziała moja córka, głaszcząc po łbie leżącego na kanapie psa. Uśmiechnęłam się smutno na ten widok, bo wiedziałam, że czas Chess dobiegał już końca. Suczka była zmęczona i od kilku dni mało jadła. Ktoś powiedziałby, że to tylko pies i taka była kolej rzeczy, ale ja zawdzięczałam temu zwierzakowi o wiele więcej. Gdy Jessamine przyszła na świat okazało się, że jej prawe oko było zielone, a lewe brązowe. Na początku dziewczynka nie zdawała sobie z tego sprawy, ale gdy poszła do szkoły podstawowej dzieci zaczęły jej z tego powodu dokuczać. Nawet Jonathan, syn Stephanie, zaczął wyzywać moją córkę od dziwadeł, za co szczerze go znienawidziła. Wiedziałam, że chłopcy na różne sposoby zaczepiali dziewczynki w swoim wieku, ale niestety Jessamine była za mała, aby się tym nie przejmować. Moja córka każdego dnia płakała wracając ze szkoły, aż do chwili, w której dostała pewne zadanie domowe. Każdy uczeń miał zrobić prezentację na temat swojego zwierzaka, więc Jess wybrała Chess, która miała oczy podobne do niej. Kiedy moja córka przedstawiła w szkole prezentacje o husky dzieci ze zdziwieniem przyjęły informację o oczach, jakie często mają te zwierzaki. Nasza Chess odegrała ogromną rolę w życiu naszych dzieci. Uczyła je chodzić, podtrzymując je pyskiem i podnosząc za koszulkę, gdy zdarzyło im się upaść. Była to suczka na medal i nie miałam pojęcia jak mogłabym przygotować dzieci na jej odejście. Na coś takiego nie dało się przygotować.
- Dziś wieczorem przyjdą do nas Devilsowie - powiedziałam, a mała brunetka spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nie chcę żeby Jonathan tutaj przychodził! - wyrzuciła z siebie, zaciskając mocno małe piąstki.
- Jonathan przyjdzie?! - Po schodach zbiegł podekscytowany William, który bardzo lubił Jona. Dzieliły ich ponad dwa lata, ale mimo to chłopcy dobrze się dogadywali. Jon i Rose urodzili się trzydziestego czerwca, a Jess przyszła na świat dwudziestego czwartego grudnia, więc między nimi było dokładnie półtora roku różnicy. Rosalie i Jessamine od małego się ze sobą bawiły i dzieliły między sobą jakimiś sekretami, co bardzo mnie cieszyło.
- Przyjdzie ciocia, wujek, Rosalie i Jonathan - podkreśliłam. - William pobawi się z Jonem, a ty razem z Rose - spojrzałam na córkę, która nadal wyglądała na niezadowoloną.
- Ale oni mają nie wchodzić do mojego pokoju! - zakomunikowała brunetka, wskazując palcem na młodszego brata. Will pokazał siostrze język, a ja uniosłam oczy ku niebu. Czekał mnie wieczór pełen wrażeń.
***
- Co Ci jest Stephanie? - spytałam, gdy nasi mężowie odeszli od stołu. Moja przyjaciółka wyglądała na zmartwioną i co chwilę przygryzała wargę.
- Widziałam go - wyznała cicho, rozglądając się wokół.
- Kogo? - Zmarszczyłam brwi z niezrozumieniem.
- Ojca Jona i Rose - dodała, a ja zamarłam.
- Skąd wiesz, że to on? Gdzie go spotkałaś? - spytałam, bo byłam żywo zaciekawiona. Stephanie nigdy nie opowiadała mi zbyt wiele o biologicznym ojcu swoich dzieci. Właściwie omijałyśmy ten temat już od blisko jedenastu lat.
- On jest menelem Wanesso - wyrzuciła z siebie, chowając twarz w dłoniach. - Szłam kilka dni temu przez park, a on... - urwała. - Właściwie to leżał na trawniku z odkrytym tyłkiem, a ja zobaczyłam to znamię, które mają moje dzieci - powiedziała, a ja nie potrafiłam uwierzyć w jej słowa. - Dopiero później pochyliłam się nad nim żeby zobaczyć twarz i wszystko stało się jasne. Był brudny, zaniedbany i oczywiście napruty - westchnęła.
- Ja na Twoim miejscu bym się tym nie przejmowała - rzuciłam. - Masz kochającego męża, a Twoje dzieci są szczęśliwe. Nie rozdrapuj tego - poleciłam.
- Chyba masz rację - przyznała blondynka, a po chwili do salonu wrócili nasi mężowie z dzieciakami. Sądziłam, że temat biologicznego ojca bliźniąt poszedł w niepamięć już na zawsze, ale niestety tak się nie stało.
- Pomyślałem sobie, że powinniśmy zacząć starać się o trzecie dziecko - wypalił Christian, a Annie opluła się wodą, którą właśnie piła.
- Skąd Ci to przyszło do głowy? - spytała dziewczyna, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. - Jestem już za stara na ciążę - dodała.
- Dopiero co skończyłaś trzydzieści dwa lata - rzucił Christian. - Niektóre kobiety rodzą w tym wieku pierwsze dziecko. - Nasz przyjaciel drążył temat, a ja i Eduard przysłuchiwaliśmy się ich konwersacji z zainteresowaniem.
- Porozmawiamy o tym w domu - urwała Stepahnie i szybko zmieniła temat. Prawdopodobnie czuła się skrępowana.
***
Kilka miesięcy później Stephanie przybiegła z płaczem do naszego domu. Przyprowadziła ze sobą dzieci.
- Eduard zabierz je na górę - poprosiłam, wskazując znacząco na zdezorientowane bliźnięta, które całe przemoknięte stały w progu i trzęsły się z zimna. Na dworze już od kilku godzin padał deszcz, a Annie chyba postradała rozum zabierając dzieci na spacer w taką pogodę. Mój mąż wyciągnął ręce do dzieci, a one ufnie podeszły do wujka i wszyscy razem udali się na piętro. - Co się stało? - spytałam, prowadząc przyjaciółkę do salonu. Gdy już usiadłyśmy na kanapie dziewczyna spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Christian się dowiedział - wyznała, a ja od razu zrozumiałam.
- Jak? - spytałam mechanicznie.
- Staraliśmy się o trzecie dziecko - powiedziała, co wprawiło mnie w osłupienie. Do tej pory myślałam, że Annie nie miała zamiaru zgodzić się na kolejnego potomka. - I nie mogłam zajść w ciążę, więc Christian postanowił pójść do lekarza. Przebadaliśmy się oboje i okazało się, że mój mąż jest bezpłodny. Wściekł się, bo od razu zrozumiał, że Jon i Rose nie są jego dziećmi. Zlecił też badania DNA, ale ich wynik jest oczywisty. - Annie na powrót się rozpłakała, a ja nie miałam pojęcia jak ją pocieszyć. Wiedziałam, że moja przyjaciółka sama była sobie winna, a prawda zawsze wychodziła na jaw. Takie było moje zdanie, choć oczywiście nie życzyłam Devilsom takiego cierpienia. Przede wszystkim było mi żal Christiana, który po kilkunastu latach związku dowiedział się, że dzieci, które kochał i wychowywał nie były jego dziećmi. To wszystko już na zawsze miało pozostawić piętno na naszych przyjaciołach.
- Co teraz będzie? Myślisz, że Christian Ci wybaczy? - spytałam po chwili.
- On chce rozwodu - powiedziała. - A ja nie poradzę sobie sama z dziećmi - załkała.
- Ogarniemy to razem - obiecałam. Nie miałam zamiaru zostawić przyjaciółki w potrzebie, nawet jeśli wina za całe to zamieszanie leżała tylko i wyłącznie po jej stronie.
CZYTASZ
Zagubione Dusze (ZOSTANIE WYDANA)
Teen FictionW dzieciństwie się przyjaźnili, ale w pewnym momencie coś poszło nie tak i sympatia przerodziła się w nienawiść. Ciężko jest się odciąć, gdy twoja najlepsza przyjaciółka jest siostrą twojego wroga. A może wcale nie warto się od siebie oddalać? Jest...