🌹 Rozdział 5 🌹

10.5K 503 8
                                    

Jessamine

- Więc twierdzisz, że mój brat zarobił drzwiami w tą pustą łepetynę? - zaśmiała się Rosalie.

- Mhm - przytaknęłam z nieskrywanym zadowoleniem.

- Może to i dobrze. Jakiś wstrząs mózgu od czasu do czasu mu się przyda. On kompletnie nie myśli nad tym co robi i z każdym dniem staje się coraz bardziej agresywny. Wyobraź sobie, że ostatnio pobił się z Dylanem - powiedziała, a ja zamarłam, gdy tylko usłyszałam imię swojego przyjaciela.

- Dlaczego? - spytałam z przerażeniem. - Jaki był tego powód? - zaciekawiłam się.

- Tego nikt nie wie. - Blondynka wzruszyła obojętnie ramionami. - Wydaje mi się, że nawet sam Jonathan nie ma pojęcia dlaczego to zrobił. Tak jak już wspomniałam, on nie myśli racjonalnie - westchnęła. Najwyraźniej Jon przerzucił swoją agresję ze mnie na mojego przyjaciela. Współczułam Rosalie takiego brata, choć mój wcale nie był lepszy.

- Jak tam Twoje współżycie z Kevinem? - spytałam, znacząco poruszając brwiami. Postanowiłam zmienić temat, bo wiedziałam, że Rose nie lubiła wyrażać się niepochlebnie o swoim bracie.

- Spadaj – dziewczyna delikatnie uderzyła mnie w ramię, rumieniąc się.

- No co? - uniosłam ręce w obronnym geście. - Chciałam tylko spytać czy wasz związek rozkwita jak przysłowiowe chwasty na polu, czy może raczej nawóz jest średniej jakości - wyjaśniłam kpiąco.

- Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś porównywał miłość do chwastów - zauważyła Rosalie. - Moim zdaniem to niezbyt romantyczne porównanie - stwierdziła, a po chwili uśmiechnęła się do mnie z rozbawieniem. Niestety ja nie byłam w stanie odwzajemnić jej uśmiechu, bo spostrzegłam, że w naszym kierunku zmierzał Jonathan.

- Będziesz dzisiaj? - spytał siostrę tajemniczym tonem, a ja niestety nie miałam pojęcia o co chłopakowi chodziło. Nie lubiłam czuć się wykluczona z grupy, ale w towarzystwie Jona prawie zawsze tak było.

- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - powiedziała Rosalie przygryzając wewnętrzną stronę policzka. - Nie powinieneś tego robić - wyszeptała.

- Będziesz czy nie? - Naciskał Jonathan, ignorując wcześniejsze słowa swojej siostry.

- O co tutaj chodzi? - wtrąciłam się bez zastanowienia. Po chwili dwie pary identycznych oczu skierowały się w moim kierunku.

- To nie Twój interes - stwierdził Jonathan, ale Rose uciszyła go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.

- Nielegalne wyścigi motocyklowe - rzuciła zdawkowo dziewczyna, a ja zdębiałam.

- O matko! - wykrzyknęłam podekscytowana i zaczęłam podskakiwać w miejscu jak małe dziecko. - Zabierzcie mnie ze sobą! - poprosiłam, na co Jonathan spojrzał na mnie z nieskrywanym zainteresowaniem. Chłopak był wyraźnie zdziwiony, ale równocześnie zaintrygowany moją postawą.

- Niby po co? - parsknął. - Będziesz mi kibicować? - rzucił prześmiewczo.

- Nie kpij sobie - mruknęłam. - Oczywiste, że wezmę udział w wyścigu - powiedziałam hardo, na co Jonathan wybuchnął perlistym śmiechem. Po prawdzie nie posiadałam jeszcze żadnego prawa jazdy, ale moje umiejętności jazdy na motocyklu były godne pochwały. Ojciec przekazywał mi swoją wiedzę gdy tylko była ku temu okazja, a ja chłonęłam ją z wdzięcznością. Choć to bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony, od czasu do czasu wykradałam z garażu motocykl ojca i jeździłam nim po mieście. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli, to z pewnością daliby mi szlaban do końca życia, albo jeszcze dalej. Zamknęliby mnie w wieży bez okien na resztę moich nędznych dni i właśnie z tego powodu nic im na ten temat nie wspominałam. Nawet tacie, który przecież z całego serca wspierał moją pasję i wyzwolił we mnie miłość do motocykli.

Zagubione Dusze (ZOSTANIE WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz