- Ina może jednak coś zjedz... Sama mówiłaś, że Ci słabo z głodu – mruknęła cicho Alones patrząc na miotającą się po pokoju przyjaciółkę. Po powrocie od Yamamoto nie zastały nikogo w miejscu ich zakwaterowania, co mogło oznaczać tylko to, iż wszyscy poszli szukać siebie między starymi budynkami.
- Odechciało mi się jeść – burknęła rudowłosa. Póki co nie opowiedziała jeszcze brązowowłosej o przebłysku wspomnień. Nie wiedziała nawet od czego miałaby zacząć. Wychodziło na to, że była spokrewniona z jedną z najważniejszych osób w Gotei 13, ale póki co wie o tym tylko ona. Ponadto był jeszcze ten chłopak – Sōjun – który był jej przyjacielem z dzieciństwa. W głębi duszy wiedziała, kto może jej odpowiedzieć choć na część pytań.
- Muszę znaleźć Kapitana, który mnie tutaj przyprowadził – powiedział nagle patrząc na Alones
- Co...? Jak...? Dlaczego? Ina, czy jest coś o czym mi nie mówisz? – spytała zielonooka.
- Al... Ja nie mogę teraz Ci tego wyjaśnić. Obiecuję, że opowiem Ci wszystko wieczorem, jak choć trochę sama to zrozumiem. A teraz proszę, pomóż mi go znaleźć. Jak on się nazywał... - biało oka zaczęła myśleć intensywnie wracając do robienia okrążeń dookoła pomieszczenia.
- Zdajesz sobie sprawę, że musisz poinformować tego całego Zarakiego? Z resztą on może ci pomóc znaleźć tego gościa – napomknęła Al.
- A w życiu! Prędzej piekło zamarznie niż ja pójdę po pomoc do tego kabla. Misja kurwa. Jasne. Wypuścił nas i poleciał zakablować – obruszyła się dziewczyna.
- To w takim razie jak chcesz znaleźć tego faceta, który cię tutaj sprowadził? – spytała Alones. Ina spojrzała na nią ze skupioną miną. On się przedstawiał. Na pewno. Tylko jak to było...
- Kuchiki Byakuya. 6 Dywizja. Przypomniałam sobie. Chodź. Zapytamy kogoś o drogę – napaliła się rudowłosa. Może w końcu ruszy z czymś do przodu.
- No dobra – odparła brązowowłosa i wstała. Skoro miało to pomóc jej przyjaciółce przypomnieć sobie wszystko. Zastanawiała się, kiedy ona sama zacznie mieć jakiekolwiek przebłyski.Wyszły z budynku Akademii Shino i rozejrzały się w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby wskazać im drogę do 6 Dywizji.
- A ty gdzie się wybierasz? – usłyszały za sobą zachrypnięty głos Kapitana 11 Dywizji. Ina obróciła się na pięcie z bojowym nastawieniem. Już miała zaatakować słownie intruza, kiedy do głowy przyszedł jej pomysł.
- Chcemy odwiedzić Kapitana Kuchiki. Czy mógłbyś wytłumaczyć nam jak tam dojść? – spytała ze swoim uśmiechem numer 3. Zaskoczyła tym odrobinę Zarakiego i zbity z tropu nie doszukał się w jej uprzejmości niczego dziwnego.
- Mogę was tam zaprowadzić – odparł spokojnie
- Ale lepiej, żebyśmy same również znały drogę, na wypadek gdybyśmy się zgubiły – dodała z czarującym głosem. Tak naprawdę miała zamiar dać nogę zaraz jak się dowie, w którą stronę ma się udać, ale los tym razem był dla niej łaskawy. Na ramieniu Kenpachiego usiadł mały czarny motyl. Wydawało się jakby coś szeptał mężczyźnie na ucho. Kapitan zmarszczył brwi, a potem spojrzał na dziewczyny przed nim.
- No cóż. Jednak będziecie musiały udać się do 6 Dywizji same. Mam pilne wezwanie do Rukongai. Idzie cały czas prosto, tą drogą. Dywizje powinniście rozpoznać od razu. Ewentualnie wyczuć skumulowane tam reiatsu – powiedział przyglądając im się zaciekawiony. Rano odwiedziły Rukongai i teraz dokładnie w miejscu ich wcześniejszego pobytu pojawił się Zakon.
- Co to? – spytała Alones wskazując na motyla, który nadal tkwił na ramieniu Zarakiego.
- Piekielny motyl. W ten sposób dowództwo przesyła nam rozkazy – odparł Kenpachi po czym oddalił się w tylko sobie znanym kierunku. Ina od razu ruszyła w stronę, którą wskazał im czarnowłosy, jednak myśli chwilowo zaczęły zaprzątać jej inne rzeczy niż jej pochodzenie. Co tak nagle odciągnęło Kapitana od możliwości towarzyszenia im i dlaczego miała wrażenie, że nie przyniesie to niczego dobrego? – Ina, wszystko w porządku? – zapytała Alones. Biało oka kiwnęła tylko głową i przyspieszyła kroku.* * *
Kuchiki Byakuya przeglądał ostatnie zapiski swojego ojca o Wyklętych Dzieciach. Napisał je krótko przed swoją tajemniczą śmiercią. Czarnowłosy zastanawiał się, co takiego odkrył Sōjun, że musiał zginąć. I pewnie rozmyślałby nad tym dalej, gdyby nie hałas jaki usłyszał. Chwile po tym do jego gabinetu wpadły dwie dziewczyny. Jedną z nich sprowadził do tego świata, drugą widział pierwszy raz zdaje się. Choć prawdopodobnym było, że jest jednym z Wyklętych.
- Ledwo nam się udało tu dostać. Nieźle strzegą tego pomieszczenia – mruknęła do siebie Ina.
- Nic dziwnego skoro, zakazałem sobie przeszkadzać – powiedział chłodno Byakuya przyglądając się badawczym spojrzeniem obu dziewczynom. Rudowłosa spojrzała na niego zaskoczona. No cóż. Chyba nie do końca się spodziewała, że zastaną go w gabinecie. Powróciło do niej uczucie z parku, że jest on kimś bliskim dla niej i jednocześnie, że to nie do końca ta osoba. Pomieszanie z poplątaniem.
- Chciałyśmy porozmawiać, a właściwie ja chciałam zadać kilka pytań. Oczywiście jeżeli zechcesz na nie odpowiedzieć – powiedziała Ina podchodząc do biurka. Kuchiki rzucił jej zaciekawione spojrzenie. O co mogła chcieć go zapytać?
- Słucham więc – odparł
- Na początek chciałabym wiedzieć kim jest Sōjun? – spytała rudowłosa
- Był. Kim był Sōjun. Nie żyje od dobrych kilkudziesięciu lat. Był moim ojcem. Dowódcą rodu Kuchiki i swego czasu porucznikiem 6 Dywizji. Został zamordowany przez Zakon – rzekł Kapitan uważnie przyglądając się dziewczynie. Przez twarz Iny przemknęły dziwne emocje. Od bólu, tęsknoty do... Ulgi? Chyba tak.
- Dlaczego Zakon go zabił? – padło kolejne pytanie tym razem ze strony Alones.
- Prawdopodobnie dlatego, że zbliżył się za blisko do prawdy – Byakya przerzucił swoje spojrzenie na drugą z dziewczyn.
- Za blisko prawdy? Co masz na myśli? – Ina zmarszczyła brwi przyglądając się twarzy mężczyzny.
- Widzisz, mój ojciec kiedy był jeszcze 7 letnim chłopcem przyjaźnił się z jedną z Wyklętych. A ona, pewnego dnia zniknęła ni z tego ni z owego. A jej matka została zamordowana. Wtedy jeszcze nie wiedział z czym ma do czynienia. Jednak zaczął drążyć ten temat. Szybko odkrył, że w tę noc zniknęło więcej dzieci. Ale nie były to zwykłe dzieci. Większość osób zaczęło go brać za szaleńca. W jego notatkach można znaleźć wzmianki o jakiejś Królowej i o drzemiącym w niej niebezpieczeństwie. Pisał, że to zło w najczystszej postaci. Nie do końca to wszystko rozumiem. Jednak teraz z perspektywy czasu widzę, że to wszystko może być prawdą. I gdyby ktokolwiek posłuchał wtedy Sōjun'a to on może nadal by żył. A chciał znaleźć tylko swoją przyjaciółkę – Kuchiki skończył opowiadać. Ina miała łzy w oczach. A więc umarł. Umarł przez nią. Nie wiedziała czemu, ale czuła się winna jego śmierci. Musiał nie wiedzieć o niczym kiedy byli dziećmi. Dlaczego mu nie powiedziała skoro się przyjaźnili?
- Dość tego dobrego – usłyszeli szorstki i ochrypły głos jakiegoś mężczyzny. Alones odwróciła się szybko i zobaczyła starszego człowieka patrzącego gniewnie na Byakuyę. Ina natomiast zamarła z szeroko otwartymi oczami. Po jej plecach przebiegł zimny dreszcz, a włoski na rękach stanęły jej dęba. Kolejny głos, który znała. Powoli odwróciła głowę.
- Ginrei-san – szepnęła drżącym głosem. To jedno słowo przekręciło jakiś niewidzialny kluczyk w nieistniejącym zamku. Myśli Iny zalała fala dźwięków i obrazów kompletnie ze sobą nie związany. Śmiech. Płacz. Krzyk. Pisk. Groźby. Znowu płacz. Dźwięk upadających łez. Głowa pękała jej z bólu, a nogi same się pod nią ugięły. Jakby nagle zaczęła ważyć kilkanaście razy więcej. Zacisnęła dłonie na swoich włosach ciągnąc je, próbując wyrwać ból. Ostatnim co usłyszała był szum skrzydeł i ciepły męski głos mówiący:
„To jeszcze nie koniec. To dopiero początek końca."
CZYTASZ
Story of Yamamoto Ina
FanfictionBleach. Rzecz dzieje się po wydarzeniach w mandze. Autorka dla swoich celów wskrzesiła niektóre postacie, które w mandze skróciły się żywot. Walka dobra ze złem. Pradawne bóstwa. Moc dająca władze nad wszystkimi światami. I pamiętaj... Otchłań będz...