~5~

14 0 0
                                    

POV Libby

- Li nie uważasz, że Keri okropnie wygląda w nowej fryzurze? Jej włosy chyba zostały potraktowane kosiarką, a potem zamoczone w smole. Ciekawe kto jej to zrobił. Czarny zdecydowanie to nie jej kolor.- dziewczyna zaśmiała się i spojrzała na mnie. Nie otrzymawszy żadnej reakcji, gwałtownym ruchem zaczęła pstrykać palcami przed moimi oczami - Hej Libby, słyszałaś co mówiłam? Czas na ploteczki, a ty mnie ignorujesz?!

Oj kochana mamy kłopoty! Ona do nas mówiła. Przez ten cały czas. Mówiła coś o włosach, tak to na pewno to. Była u fryzjera! Dawaj Libby, broń się tygrysie.

-Co? Przepraszam zamyśliłam się. O czym mówiłaś, że byłaś u fryzjera? Bardzo ładnie wyglądasz. Ta fryzura bardzo do ciebie pasuje. Po prostu ślicznie!

Ni spojrzała jedynie na mnie. Nie mogłam zidentyfikować jakie emocje oddawał jej wzrok. Czy miałam zostać w pozycji siedzącej, czy szybko się ulotnić. Widząc, że jestem na przegranej pozycji uśmiechnęłam się aby sprawdzić reakcje przyjaciółki. Nicole przygryzła dolną wargę, przyglądnęła mi się dokładnie. Jej wzrok wędrował z jednej strony mojej twarzy do drugiej.

-Dobra, gadaj jak ma na imię i czym sobie zasłużył twoją uwagę bardziej ode mnie?- Ni uśmiechnęła się chytrze. Gdy zauważyła, że nie zamierzam nic mówić dodała- Kochana albo mi powiesz tu i teraz, albo poradzę sobie sama. Dobrze wiesz, że ta pierwsza opcja jest znacznie lepszym rozwiązaniem.

-Eee...Ni chodzi o to, że ty znasz odpowiedź na te pytania.- uśmiechnęłam się delikatnie do przyjaciółki. Dziewczyna zmarszczyła czoło.

Choć tak bardzo nienawidzę szkoły, dziś cieszę się, że dzwonek po przerwie obiadowej zadzwonił teraz. Z widoczną euforią wstałam od stolika, spakowałam do plecaka wodę i szybkim krokiem udałam się w kierunku wyjścia ze stołówki. Mrugnęłam do Ni na pożegnanie, a ona pomachała mi.

-Wrócimy do naszej rozmowy po lekcjach Libuś ! - dziewczyna krzyknęła wstając od stołu.

Miałam teraz zajęcia ze sztuki z panem Arin. Jest to mój ulubiony nauczyciel, nie umiem jakoś wybitnie rysować ale dzięki jego nauce uwielbiam to. Trzymając w ręku pędzel bądź ołówek czuje, się jak Harry Potter trzymający w ręce różdżkę i wypowiadający "expectro patronum".
A przynajmniej tak mi się wydaje, nie wiem jak się czuł. Na zajęciach jest nas w sumie osiem. To smutne, że tak mało uczniów dzieli tą pasje ale zarazem ciesze się, że możliwość zwrócenia na siebie uwagi widowni jest znacznie mniejsza. Ponieważ szkoła zwraca dużą uwagę na wszelakie dyscypliny sportowe wszystkie pieniące są przeznaczane na to. Dyrektor uznał, że zajęcia ze sztuki w naszej szkole nie mają przyszłości. Nie zlikwidował ich tylko dlatego, że uczniowie o to poprosili. Mimo, że jest nas tylko osiem o pozostawienie zajęć wstawiło się większość uczniów ze szkoły. Jednak w rezultacie zostaliśmy zesłani do sali w piwnicy z fatalnym oświetleniem, skrzypiącą podłogą i malutkimi okienkami, przez które widać ziemię i pnie drzew. To nas jednak nie zniechęca.

Chwilę po dzwonku dotarłam nareszcie do klasy. Spóźniona zapukałam do drzwi i otworzyłam je. W sali na stołkach siedziały jedynie cztery osoby. Wszyscy mieli przed sobą stalugę i puste kartki, na które wylejemy swoje pomysły. Pan Arin stał na środku klasy i przeglądał jakąś książkę, zobaczywszy mnie przy drzwiach uniósł wzrok i uśmiechnął się.

-Libby, skoro jesteś proszę wejdź i zajmij miejsce. Czy nie widziałaś po drodze reszty uciekinierów?- mężczyzna zapytał już nie patrząc na mnie.

-Yyy... ja- zrobiłam chwilę na głęboki oddech, który miałam nadzieje miał mnie uspokoić. Skierowałam wzrok na ziemie, aby przypadkiem nie złapać z kimś kontaktu wzrokowego. Gdy stwierdziłam, że uspokoiłam się na tyle aby cokolwiek powiedzieć dodałam krótko - nie.

- Eh, a więc dobrze. Wejdź, dziś będzie... - mężczyźnie przerwał chłopak, który wpadł z impetem do klasy. - Oo, kogo moje piękne oczy widzą ? Alan co się stało, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością ?

- Witam - chłopak ukłonił się artystycznie i kontynuował wymachując przy tym rękamki- przybyłem tu oto ja, aby zaprezentować wam, moim fanom prawdziwą sztukę!

-Rozumiem Alan, że jesteś gotowy do pracy. Siadaj - mężczyzna wskazał mu miejsce siedzące obok mnie - Dziś nie podam wam tematu. Oczekuje od was, aby na kartce znalazło się to co siedzi wam w głowie. Przekształćcie emocje w dzieło sztuki.

Cudownie. Co ja mam narysować?
Równie dobrze mogę zostawić pustą kartkę. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, które całkowicie odsuwały zadany przez nauczyciela temat na bok, a bardziej brak tego tematu. Ciągle zastanawiałam się, kim był chłopak, który tak rycersko mnie uratował? Czy przyjechał na białym rumaku? Czy będziemy żyć długo i szczęśliwie? I czy nasze dzieci pójdą do dobrej szkoły, po której będą miały dobrą przyszłość?

Dobra, dobra Libby wracamy do żywych. Nawet nie wiesz jak ma na imię, a już planujesz z nim przyszłość. To bardziej niż dziwne. Może najpierw zaczniemy od znalezienia go i podziękowań.

-Ej, ty- z rozmyślań o mojej jakże cudownej przyszłości, wyrwał mnie męski głos. Był to mój ławkowy sąsiad, szepczący coś pod nosem, wołał kogoś ale nie bardzo wiedziałam do kogo kieruje wypowiedź. Wpatrywałam się w niego z zainteresowaniem.- Halo, halo ziemia do Libby, żyjesz?

Nagle coś we mnie uderzyło. Tak to była rzeczywistość. On mówił do mnie. Wyraz jego twarzy dawał mi znak, że czeka na jakąkolwiek reakcje z mojej strony. Wzięłam głęboki oddech, raz kozia śmierć.

-Um, co?- wydałam z siebie najcichszy dźwięk, byle nie zwrócić uwagi innych.

Chłopak uśmiechnął się na widok, że nareszcie raczyłam się odezwać. Wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.

-Masz pożyczyć ołówek? Całkowicie zapomniałem, że są dziś zajęcia- chłopak podrapał się po głowie i przygryzł dolną wargę. Patrzył na mnie z nadzieją, że obdaruje go przedmiotem.

Gdy dotarły do mnie jego słowa szybko, zaczęłam desperacko szukać ołówka w plecaku. Byłam tak zdenerwowana, że nie kontrolowałam swoich ruchów. Zamaszystym ruchem ręki pchnęłam sztalugę, która przewróciła się, wydając przy tym huk. Wraz z przewracającym się trójnogiem, moje serce zakończyło swoją prace. Byłam pewna, że za momencik cała uwaga padnie na mnie.

-O matko jaka  ze mnie niezdara- Alan wstał i podniósł sztaluge, desperacko się przy tym śmiejąc- tak to jest jak się ma dwie lewe ręce, a teraz koniec widowiska, powróćmy do sztuki!- powiedział  gestykulując rękoma.

Czy ten chłopak wziął winę na siebie? Czy on właśnie odwrócił ode mnie uwagę?
On... pomógł mi. Ale czemu? Nasza znajomość opierała się jedynie na... nie opierała się na niczym, ona nie istniała.

Um Libby, nie chce  przeszkadzać ale mogłabyś choćby na momęci, wyrwać się ze swojego świata i mu  podziękować.

-Alan?- chłopak momentalnie zwrócił na mnie wzrok, zrobił to tak gwałtownie jakby na to czekał.- Um, dziękuję Ci.

Nigdy nie pomyślałabym, że można zakochać się w uśmiechu. Dażyć uczuciem osobę jedynie ze względu na gest jaki skierowała w twoim kierunku. Mimowolny ruch kacikiem ust na marne podziękowanie, potrafił wywołać motyle w moim brzuchu.

______________________________

Hej

Witajcie po długiej przerwie. Nie obiecuje, że będę dodawać regularnie. Poprostu zapraszam Was na kolejne części i śledzenie dalszych losów głośniej bohaterki.
Dziękuję i miłego dnia 💛













To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

-Forgotten soul-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz