Per. Horror!Sansa
Ta H!Toriel doprowadza mnie do szewskiej pasji. Co ona sobie wyobraża, że jestem jej prywaciarzem i będę jej pomagał w wykańczaniu niewinnych ludzi? Ona zamiast się nimi zajmować, to pierw daje im cierpienie, a potem dopiero zamienia w zombie. Rozumiem, jakby bez cierpienia je zarzynała. W końcu jedno ucięcie głowy i po sprawie. Ale ona chyba lubi patrzeć na cierpienie tych dzieci..
Ja to lubie patrzeć na ich przerażone odcięte głowy.
- Horror, pomożesz mi w tym prawda? Przecież wiesz jakie to dla mnie ważne.
- Kolejne dziecko do zamienienia w twoje zombie? Ja mam dość. Poddaje się, rób co chcesz chora kobieto. Ja nie biorę w tym udziału. - Udałem się do swojego domu.
Wiedziałem, że kiedyś i tak będę musiał zapłacić za swoje czyny. No cóż. Kiedyś na pewno. Cierpienie psychiczne jest najpiękniejszą rzeczą jaką mogę obserwować. Ale nie mogę oglądać cierpienia fizycznego, gdy ktoś jeszcze żyje, gdy czuje. Bo znam ból. Moja pęknięta czaszka jest tego wyraźnym dowodem. Ochroniłem jednego dzieciaka kiedyś przed Toriel, która w szale rzuciła we mnie ognistą kulą, która spowodowała mi te dziurę. Nie ma to jak ratować dziecko, które potem zarzyna się z uśmiechem na ustach. Słodkie, przyznaje. Ale Paps nie jest lepszy. On potem z tych ciał bierze co dla niego najlepsze i robi spaghetti. Ja wole swoje headdogi.
- HEY SANS! - Powiedział H!Papy gdy wkroczyłem do mieszkania.
Nie odpowiedziałem mu, tylko poszedłem do pokoju. Gdy wszedłem do niego, zobaczyłem ten pieprzony ( Tu chciałam przeklnąć, ale chcę dawać dobry przykład moim czytelnikom, więc nie przeklinam *3* Dop. Aut) inkubator. Zadzwoniłem do Toriel. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Co ja mam do cholery zrobić z tym głupim inkubatorem i ich bachorem w środku?! Przecież nie wpieprze tego do szafy, bo mi sie kurde nie zmieści! - Krzyczałem do słuchawki.
- Weź się uspokój. Teleportuj to do mojego pokoju w ruinach. Zamknij drzwi by moje dzieci nie weszły do niego, ponieważ nie chcemy by coś się dziecku stało. Oczekujemy w zamian tylko Frisk.
- Dobra, zrozumiałem.
Per. Autora
W tym samym czasie Sans i Gaster próbowali namierzyć inkubator, który był poza zasięgiem nawigatora. Działał tylko w ich Universum. Poza nim jest zbyt duży rozmiar czasu. Sans postanowił złapać za nawigator i stanąć w każdym Universum jakie istnieje. Na początek wybrał Void. Wybrał go ponieważ wiedział, że tam są w czeluściach najgorsze potwory i często więźniowie Errora, którzy uważani są za okropne glitche. Czujecie ten dziwny zbieg okoliczności? Glitch niszczy inne glitche.
Zauważył Inka, który stał razem z Errorem i o czymś rozmawiali.
- Hey! Potrzebuje waszej pomocy! Chodźcie tutaj! - Krzyknął Sans.
- Czego ty tutaj? Zajęci jesteśmy. - Burknął Error.
- Słuchaj mnie ty zepsuty śmieciu, to jest bardzo ważna sprawa, która może niszczyć naszą linię czasu w Undertale! - Wydarł się oburzony.
- Aż takie poważne? - Spytał Ink, podbiegając do Sansa.
- Oczywiście... Ktoś... Ktoś zabrał inkubator z moim i Frisk dzieckiem.
......
H!Toriel natomiast chodziła i zastanawiała się, jaki plan byłby najlepszy. Myślała najbardziej nad tym, by zaszantażować samą Frisk, ponieważ Sans mógłby stanąć w obronie i walczyć. Ona jednak mogłaby się zgodzić na taki warunek pod pretekstem ratowania dziecka.
CZYTASZ
Wszystko jest śnieżnie [1]
FanfictionZAPRASZAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ TEJ KSIĄŻKI! Um... *drapie się po głowie* Jako że jestem wielką fanką Undertale i zainspirowana piosenkami( aktualnie słucham piosenki z walki napstablooka), Fanfickami i komixami, postanowiłam iż sama stworzę swój fanfick...