— Oh! Panie Nikiforov! Czy mogę prosić o pański autograf?
Intensywny Zapach ziołowego olejku i lakieru do włosów nagle uderzył w moje nozdrza. Tak pachną tylko starsze panie po siedemdziesiątce a ta która, stała tuż obok mnie wyglądała jak dorodna wysuszona śliwka. Jej ogromny tapir na głowie przypominał zdechłego skunksa w którego jeszcze trafił piorun. Kobitka trzymała w pomarszczonych dłoniach jedną z moich książek, jej pomalowane na wściekły róż paznokcie drapały już poniszczoną obwolutę lektury. A tak liczyłem na spokojny dwunastogodzinny godzinny lot.
— To niebywałe że, Pana spotkałam! Razem z koleżankami wprost ubóstwiamy pana książki! Zawsze po partyjce brydża namiętnie dyskutujemy o pana twórczości! — kobieta uśmiechnęła się szeroko prezentując swoje ku mojemu zdziwieniu pełne uzębienie.
— Oh, dziękuję Pani serdecznie cieszę się że, moje książki docierają do każdego pokolenia — odpowiedziałem z wymuszoną grzecznością i odebrałem książkę od starszej pani.
„Droga do domu" No to kobita wybrała sobie ciekawą pozycje. Napisałem tę powieść gdy miałem dwadzieścia trzy lata, a był to mój pierwszy poważny sukces w moim pisarskim dorobku. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienia z okresu błogosławionej młodość i nieograniczonej pisarskiej weny.
— To moja ulubiona! Czytam ją już po raz setny, a czasami ją po prostu otwieram i czytam najciekawsze fragmenty — trajkotała kobietka potrząsając głową wprawiając tym samym, że owy skunks podrygiwał w tył i w przód — O! Poprosiłabym też o jakieś pokrzepiające słowa z dedykacją!
No jasna cholera, pokrzepiających słów jej się zachciało. Otworzyłem książkę na tytułowej stronie i wyciągnąłem z kieszeni pióro wieczne.
— Mam na imię Melania kochanieńki! — starsza pani pochyliła się nad moim siedzeniem czy, ona się kąpię w Amolu czy jak?
Posłałem jej lekki niezręczny uśmiech i kiwnąłem głową. Niewiele myśląc nad dedykacją nakreśliłem piórem kilka słów.
„ Kiedy życie Ci zbrzydnie i stanie się piekłem, wsadź głowę w kibel i nakryj się deklem.
Dla uroczej Melanii, Victor Nikiforov"
Jestem pewny że, już nie przeczyta tej książki. Ani żadnej innej spod mojej ręki.
***
Port lotniczy Fukuoka* był wypełniony turystami wszelkiej maści. Wmieszałem się w tłum licząc na to że, nikt mnie nie rozpozna. Byłem potwornie zmęczony, bolała mnie każda cześć ciała, nawet włosy. Pomasowałem zdrętwiały kark, już zapomniałem jak piekielnie męczące są długo godzinne loty . Poprawiłem ciemne okulary na nosie stojąc przy taśmie bagażowej by odebrać swoje torby.
Chwyciłem moje bagaże i od razu skierowałem się do punktu odbioru zwierząt do którego drogę wskazała mi już wcześniej jedna osoba z personelu lotniska.
— Dzień dobry, jestem Victor Nikiforov, podróżowałem z moim psem z Sankt Petersburga tu do Japonii — zacząłem gdy ujrzałem stewardesę wychodzącą z pomieszczenia — gdzieś tu mam wszystkie dokumenty — włożyłem rękę do torby i niedbale zacząłem w niej grzebać.
— P-pan Nikiforov — drobna kobieta zbladła na mój widok — uh... chodzi o to że, pański pies...— urwała w połowię wbijając wzrok w jakiś niewidzialny punkt na podłodze.

CZYTASZ
Piece Of Heaven || Victuuri ||
FanfictionVictor Nikiforov cierpiący na depresję światowej sławy pisarz, po nieudanym związku traci motywację do pisania i życia. Za namową przyjaciela porzuca dotychczasowe luksusowe życie w centrum Sankt Petersburga i zaszywa się w Hasetsu - w małym japońs...