Gorzka kawa którą, tak bardzo uwielbiałem straciła dla mnie swój wyrazisty smak.Orzeźwiający zapach który, zawsze wkradał się w moje nozdrza przestał być już tak intensywnie odczuwalny. Mógłbym pić wrzątek a i tak nie poczuł bym różnicy. Przybliżyłem biały porcelanowy kubek do suchych warg nie odrywając wzroku od ekranu laptopa upiłem łyk. Piłem ją tylko by otrzeźwić umysł, walory smakowe po prostu gdzieś zaginęły wraz z moją wrażliwością na temperaturę napoju. Odstawiając naczynie na stolik, mimowolnie rzuciłem na nie okiem. Zaśmiałem się gorzko w duchu i odwróciłem kubek tak, by namalowany na nim napis był w pełni widoczny.
„Kubek Super Męża"
Prychnąłem odchylając głowę. Moje małżeństwo z Laurą Fyodorovną przestało istnieć po wspólnie spędzonych trzech latach. Po trzech latach wzajemnych uśmiechów, kłótni o byle co, rozmów przy śniadaniu, zasypiania w jednym łóżku, czułego dotyku, namiętnych nocach i leniwych porankach. W małżeństwie jak to w małżeństwie, są wzloty i upadki, chodź tych drugich ostatnimi czasy było coraz więcej. Nie umiałem się pozbyć się z głowy wrażenia, że to ja w tym wszystkim zawiniłem. Laura odeszła, a wraz z nią moja wola życia, inspiracja, cel. Byłem pusty. Popadłem ze skrajności w skrajność. Westchnąłem ciężko, spojrzałem na godzinę na ekranie komputera. Była 3 nad ranem. Kurwa. Praca nad nową powieścią szła jak krew z nosa a gotowy zarys fabuły miałem wysłać redaktorowi do piątku. Przescrollowałem kilka zapisanych w Wordzie stron i przeanalizowałem ich treść. Zarys fabuły był dość banalny, główny bohater dowiaduję się od umierającej matki że, został adoptowany a jego biologiczni rodzice pracowali dla amerykańskiego wywiadu, mężczyzna postanawia dowiedzieć się za wszelką cenę jaki los spotkał jego rodziców przez co naraża się na poważne problemy. I na tym koniec, dopada mnie blokada twórcza która, ostatnio coraz częściej mnie nawiedza. Uczucie bezradności totalnie mną zmanipulowało, odbierając powoli resztki racjonalnego myślenia. Nienawidzę tego uczucia gdy nie potrafię nic twórczego z siebie wykrzesać, kiedy biel pustej strony razi nie tylko moje oczy ale i pisarską dumę. Potarłem obolałe już skronie, koniec z pisaniem na dziś. Z ciężkim westchnięciem podniosłem się z kanapy budząc przy tym Makkachina który, leżał zwinięty w kłębek na kanapie. Dwunastoletni brązowy pudel uniósł swój kudłaty łebek i popatrzył na mnie, zaskomlał cicho chcąc zwrócić na siebie uwagę. Kochany psiak, mój wierny i lojalny kompan. Zatopiłem palce w jego przyjemnej sierści posyłając mu czuły uśmiech. Laura jakoś szczególnie nie pałała sympatią do Makkachina, sama bowiem była wielbicielką kotów, posiadała dużego białego persa o wdzięcznym imieniu Masza. Kotka była całkiem urocza, niestety nienawidziła mnie do granic możliwości. Nie żebym był do niej wrogo nastawiony czy coś, bron Boże. Zawsze kupowałem jej najdroższego tuńczyka, poiłem świeżą śmietanką a co dostawałem w zamian? Podrapane dłonie, kłęby białej sierści na moim ulubionym kaszmirowym swetrze oraz pełne pogardy spojrzenia wraz z agresywnym sykiem. I tak znienawidziłem koty. Głownie białe wredne persy. Pudel trącił moją dłoń wilgotnym nosem.
- Co staruszku, obudziłem cie?- pies w odpowiedzi zamerdał leniwie ogonem. No tak, dziś nasz spacer był nader krótki, zrobiliśmy tylko szybkie okrążenie wokół parku i czym prędzej wróciliśmy do domu . Wychodzenie z domu stało się dla mnie katorgą, na zewnątrz po prostu się dusiłem, dusiła mnie otaczająca mnie rzeczywistość. Irytowały mnie spojrzenia mijanych przypadkowych przechodniów, irytowała mnie nawet sama ich obecność. Co zrobić? Z rozmyśleń wytrącił mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Telefon znalazłem pod cielskiem Makkachina.
- Chris? - mruknąłem wpatrując się w treść wiadomości.
" Hejka Victor, właśnie wylądowałem na lotnisku w Petersburgu, zimno tu macie że, jaja mi zaraz odpadną. Szykuj się na wspólny obiad przystojniaku, mamy do pogadania~! Nie przyjmuję żadnej odmowy! Buziaczki! ♥"
Pokręciłem głową, Chris i ta jego bezpośredniość. Przez myśl przeszła mi od razu cała lista wymówek dzięki którym, wymigałbym się od wspólnego spotkania z przyjacielem, ale z drugiej strony nie chciałem wychodzić na skończonego palanta. Chris przebył kawał drogi by się spotkać, domyślałem się już w jakim celu. Rzuciłem telefon niedbale na kanapę i ciężkim krokiem poszedłem do łazienki.
Jak na te trzydzieści lat starzałem się przyzwoicie. Tak przynajmniej mówili ludzie. Lekkie mimiczne zmarszczki wokół oczu i kącików ust pogłębiały się z każdym rokiem, a linia włosów... cóż, po prostu mam duże czoło które, Laura tak desperacko starała mi się ukryć za grzywką.
- Victor, powinieneś zapuścić włosy, może to kolosalne czoło nie rzucało by się tak w oczy - mówiła pół żartem pół serio.
Uśmiechnąłem się słabo do mojego odbicia, dla mnie Laura była idealna. Podziwiałem jej drobną sylwetkę, jej duże okrągłe oczy w odcieniu szmaragdowej zieleni i kruczoczarne włosy które zawsze związywała w elegancki kok. Nigdy nie rozumiałem gdy narzekała na swoje drobne piersi czy krótkie nogi, w moich oczach jej niedoskonałości nie miały znaczenia . Liczyła się tylko ona.
Leżąc w łóżku znowu wpatrywałem się w puste miejsce po mojej prawicy, poczułem nieprzyjemny ścisk w sercu. Pościel już nią nie pachniała, w łóżku nie było jej zaginionej skarpetki, a co najważniejsze nie było jej ciepła które przyjemnie koiło po ciężkim dniu. Z trudem powstrzymywałem łzy które, zrodziły się w moich oczach. Zagryzłem boleśnie wargę i zacisnąłem powieki. Mignął mi obraz Laury stojącej przed salą sądową, nie spojrzała na mnie. Kiedy mój wzrok spoczął na jej prawej dłoni, moje serce przestało bić. Jej obrączka zniknęła.
____________________________________________
Nie wiem co mam myśleć o tym rozdziale. Wyszło jak wyszło, chociaż mogło być znacznie lepiej. ;_;

CZYTASZ
Piece Of Heaven || Victuuri ||
أدب الهواةVictor Nikiforov cierpiący na depresję światowej sławy pisarz, po nieudanym związku traci motywację do pisania i życia. Za namową przyjaciela porzuca dotychczasowe luksusowe życie w centrum Sankt Petersburga i zaszywa się w Hasetsu - w małym japońs...