Rozdział 1

465 28 20
                                    

Wzięłam mój pistolet i wycelowałam. Pierwszy pocisk trafił w sam środek. Potem drugi, a następnie trzeci. Usłyszałam jak Avengers biją mi brawo.
- Teraz Natasha. - powiedział Kapitan Ameryka.
Usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę. Byłam na rutynowym treningu z moją ekipą. Właśnie ćwiczyliśmy strzelanie z pistoletu. Napiłam się wody z butelki i patrzyłam jak idzie dla Natashy. Ona również strzeliła bezbłędnie. Nagle wszyscy usłyszeliśmy głos w słuchawkach.
- Sala narad. Teraz.
Westchnęłam. Co znowu? Fury musiał mieć ważny powód, aby przerywać nasz trening. Wstałam i razem z resztą wyszliśmy z hali. Obok mnie pojawił się Tony, który od razu oznajmił:
- Jak wrócimy zdążę pobić twój wynik. - puścił do mnie oko.
Popatrzyłam na niego dziwnie. Wynik? Zaśmiałam się.
- Tony, mamy trzy razy strzelić do tarczy, jak zamierzasz pobić mój wynik, jeśli zrobisz dokładnie to samo? - zapytałam. - No chyba, że nie trafisz.
- Myślisz, że nie trafię? - objął mnie ramieniem i szeroko się uśmiechnął.
Od razu zdjęłam jego ramię i zachowałam odpowiedni dystans między nami.
- Mam taką nadzieję, postawiłam na to. - powiedziałam.
- Zakłady?! - obruszył się. - Beze mnie?!
Resztę trasy przeszliśmy kłócąc się, które z nas lepiej strzela. Gdy weszliśmy do sali, w której przebywał Fury do kłótni dołączyła się reszta. Fury westchnął i zaczął nas uciszać. Po chwili
usiedliśmy na fotelach, czekając na wyjaśnienia.
- Jak dzieci. - zaczął Fury.
- Tak, tak, my też cię kochamy, zaczniesz już? - zapytał Tony wyraźnie znudzony.
Fury posłał mu groźne spojrzenie, które mówiło samo za siebie. W końcu zaczął mówić:
- Loki ponownie zawitał w Nowym Jorku. Macie za zadanie sprowadzić go i zamknąć w celi. Musimy dowiedzieć się, po co wrócił.
Gotowi do niezłej akcji mieliśmy wychodzić, jednak Fury nas zatrzymał.
- Ane, ty zostajesz. Papierkowa robota sama się nie zrobi.
Westchnęłam. Zapomniałam, że teraz była moja kolej.
- Miłej zabawy. - zaśmiał się Tony i pobiegł nałożyć swój strój.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Reszta szybko się ze mną pożegnała, a potem poszła w ślady Starka. Poszłam po "Te ważne papierki, które musiałam wypełnić". Leżały na biurku w gabinecie Furyego. Wzięlam stertę dokumentów oraz teczek i udałam się do naszego wspólnego salonu. Usiadłam na kanapie porządkując wszystkie kartki. Po godzinie wspaniałej zabawy ślęczenia nad nudnymi teczkami postanowiłam odpocząć. Avengers jeszcze nie wracali, co oznaczało, że musi być tam niezła walka. Albo przegrywają i czekają na posiłki. Bez nich było tu wyjątkowo cicho, od czego zdążyłam się odzwyczaić. Ziewnęłam. Może powinnam iść spać.. Nagle zobaczyłam, jak drzwi od windy otwierają się, wypuszczając członków grupy. Byli nieźle pobici. Pobiegłam po bandaże i wodę utlenioną.
- Co tam się stało? - zapytałam wracając z całą apteczką.
Usiedli na kanapie ciężko wzdychając.
- Powiedzmy, że Loki trochę nas zaskoczył. - jęknął Clint.
Podałam im bandaże. Chyba zaczynałam się cieszyć, że zostałam w domu. Widząc ich, papierkowa robota nie zdawała się taka zła.
- Trochę? - spytałam.
Polałam dłoń Thora wodą utlenianią wyjętą z apteczki. Cicho syknął.
- Bardzo. - przyznała Natasha.
- Gość musiał się regenerować cały czas po naszym ostatnim spotkaniu. - dodał Stark. - Ale i tak wygraliśmy. Jelonek siedzi w celi.
Trochę się uspokoilam. Przynajmniej misja zakończyła się sukcesem.
- Najważniejsze, że wygraliśmy. - oznajmił Steve.
Po paru minutach wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, aby odpocząć. Ja również to zrobiłam. Związałam brązowe włosy w kucyk i na odchodne przyjrzałam się moim zielonym oczom. Przypomniałam sobie jak Tony mówił, że są wyjątkowe. Uśmiechnełam się. Poszłam do łóżka i zmęczona zamknęłam powieki, powoli zasypiając.

Na zawsze - Loki Laufeyson -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz