Po raz kolejny tego dnia stałam w windzie, czekając aż ta dotrze na sam dół. Gdy tak się stało zaczęłam szukać celi Lokiego. Znalazłam ją. Bóg kłamstw siedział oparty o ścianę. Widząc mnie wstał, a swój wzrok przeniósł na apteczkę. Stałam przed szybą intensywnie myśląc. Wejść. Nie wejść. Wejść. Nie wejść. Westchnięcie. Moje sumienie nie pozwalało mi go tak zostawić.
- Zapraszam. - powiedział Loki, lubieżnie się uśmiechając.
Miało mnie zniechęcić, a zadziałało wręcz przeciwnie. Nie byłam tchórzem i chciałam to udowodnić. Zdecydowanym ruchem wpisałam kod i weszłam do środka, szybko zamykając za sobą drzwi.
- Zrobiłam to. - ucieszyłam się.
- Gratuluję. - mruknął Loki, ponownie siadając na podłodze. - Nie boisz się, że coś ci zrobię?
- Tylko ja mogę opatrzyć ci tą ranę. - powiedziałam. - Nic mi nie zrobisz.
- Nie boli mnie.
Usiadłam obok niego, wyjmując z apteczki wodę utlenioną.
- Słuchaj, wiem, że boli jak cholera. Chociaż raz pozwól sobie pomóc.
Tym razem to Loki westchnął. Odwrócił się w moją stronę, co uznałam za odpowiedź. Wzięłam wacik i nasączyłam go wodą utlenioną.
- Może trochę piec. - ostrzegłam zbliżając moją rękę do jego policzka.
Dotknęłam wacikiem jego rany. Mimo tego Loki nawet nie drgnął. Musiał dobrze udawać. No cóż, w końcu był Bogiem Kłamstw. Po paru minutach skończyłam. Siedząc obok niego zaczęłam chować waciki i wodę.
- Dlaczego mi pomogłaś? - zapytał.
- Bo byłeś ranny - odparłam.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Wstałam z zamiarem wyjścia.
Wróciłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. Usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam ciche "proszę" i zobaczyłam Natashę. Wyglądała na przejętą.
- Thor zniknął. - wyjaśniła.
Jak najszybciej wstałam i poszłam za nią do salonu, gdzie byli już wszyscy.
- Jak to zniknął? - spytał Bruce.
- Po prostu! Zniknął! - krzyknęła Natasha. - Szukałam go wszędzie.
- Ludzie ot tak nie znikają. - próbowałam ją uspokoić.
- Szkoda, że on jest bogiem. - oznajmił Tony.
Posłałam mu spojrzenie w stylu "Zamknij się" i mówiłam dalej:
- Widziałam go dziś rano. Może po prostu gdzieś poszedł?
- Nie ma go w całym budynku, ani w jego pobliżu, a nadajnik nie działa. - martwiła się kobieta.
No dobra, teraz wszyscy mogliśmy spokojnie zacząć się martwić. Gdzie mógł się znajdować, jeśli jego nadajnik nie działał? Może go wyłączył, bo chciał być sam? Tyle pytań i co gorsza, brak odpowiedzi. Wszyscy udaliśmy się do Furyego, który również sprawdził jego nadajnik. Nadal nie działał. Obecnie siedzieliśmy w sali narad, kompletnie nie wiedząc co robić.
- Nadajnik działa na całym obszarze Ziemii, chyba, że.. - zaczął nasz szef.
- Po co miałby tam wracać? - starałam się myśleć realistycznie.
- Tego nie wiemy. - mruknął Steve. - Ale to jest bardzo prawdopodobne.
Może mają rację. Może Thor naprawdę wrócił do Asgardu. Tylko po co? Po co miałby to robić..
- Nawet jeśli, nie mamy jak tego sprawdzić. Chyba, że któreś z was posiada boga, który mógłby nas tam zabrać. - odrzekł Tony.
Lampka zapaliła się w moim umyśle. Właściwie to mamy..
- A Loki? - zapytałam.
Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Pozwól, że powtórzę. - ponownie odezwał się Tony. - Boga, który MÓGŁBY nas tam zabrać.
- Przecież może to zrobić. - odpowiedziałam.
- I przy okazji pozabija nas wszystkich. - mówił Bruce.
- Porozmawiam z nim. - podjąłem decyzję.
Avengers patrzyli jak ze zdeterminowaną miną wychodzę na korytarz.