Rozdział 2

334 24 9
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. Wyłączyłam go i powoli poszłam do łazienki, aby się przebrać. Pomysł, aby każdy miał własną łazienkę był naprawdę dobry. Skrzywilam się, gdy przypomniałam sobie, że mieliśmy tylko jedną. Na zewnątrz było ciepło, dlatego postanowiłam nałożyć bluzkę na krótki rękaw oraz krótkie spodenki. Wkrótce udałam się do kuchni. Thor siedział na jednym z krzeseł. Zdziwiłam się na jego widok, bo była siódma rano, a on do rannych ptaszków nie należał.
- Cześć. - odrzekłam.
Wzdrygnął się. Najwyraźniej był zamyślony. Postanowiłam, że szybko zrobię sobie kanapkę i wyjdę, żeby mu nie przeszkadzać. Otworzyłam lodówkę.
- Cześć. - odpowiedział.
Skończyłam robić swoje popisowe danie. Chciałam wyjść, ale zatrzymało mnie jego pytanie.
- Mogę się o coś spytać?
Spojrzałam zdziwiona. Ciekawe o co mogło mu chodzić.
- Jasne. - usiadłam obok niego, w jednej ręce trzymając kanapkę.
- Miałaś kiedyś osobę, którą równocześnie kochałaś i nienawidziłaś? - zapytał.
Zaczynałam rozumieć, o co mu chodziło. Odłożyłam kanapkę.
- Chodzi o Lokiego, prawda?
Cicho westchnął i skierował wzrok na podłogę.
- Kocham go jako brata, ale to co robi innym ludziom.. Nie mogę mu tego wybaczyć. - wyjaśnił.
Widziałam jego bezradność i przygnębienie. Musiało mu na nim bardzo zależeć.
- Nie znam twojego brata, aż tak dobrze, ale.. Każde rodzeństwo się kłóci. I wiem, że każde przeżywa to na swój własny sposób. Może nadejdzie taki dzień, w którym się pogodzicie? Nie da się nienawidzić kogoś całe życie. - pocieszałam go.
Thor jeszcze chwilę nic nie mówił, jakby z wielką dokładnością analizował moje słowa.
- Dziękuję. - szepnął. - Naprawdę.
- Nie ma sprawy. - lekko się uśmiechnęłam.
Wiedziałam, że Thor potrzebuje chwili samotności, aby to przemyśleć. Wzięlam swoją kanapkę i poszłam do pokoju. Usiadłam na moim łóżku. Za długo nie zdążyłam odpocząć, bo w odłożonej na biurku słuchawce usłyszałam Furyego. Szybko ją nałożyłam.
- Przyjdzcie do mojego gabinetu.
Wepchnelam kanapkę do ust i próbowałam szybko ją pogryźć w drodze. Windą dojechałam na miejsce. Akurat gdy weszłam do środka, zjadlam całą kanapkę.
- O co chodzi? - zapytałam.
Fury popatrzył na mnie zdziwiony.
- Gdzie jest reszta?
- Pewnie śpią. - wytłumaczyłam.
Czekałam, aż zacznie swój wykład o tym jacy to my jesteśmy.
- Właściwie to rozwiązuje mój problem. - odrzekł lekko się uśmiechając.
Pobladłam. Ten uśmiech oznaczał tylko jedno. To ja miałam odwalić całą brudną robotę. Zaczęłam żałować, że nie zostałam w pokoju tak jak reszta, nie licząc Thora siedzącego w kuchni.
- Na najniższym poziomie szwankuje nam jedna z cel. Jest pusta, ale przydałoby się sprawdzić o co chodzi.
- Ja mam to zrobić, tak? - przekręciłam oczami.
Już nigdy więcej nie przyjdę tu sama. Zawsze to samo!
- Zgadza się.
Wyszłam na korytarz. Już po chwili znalazłam się w windzie, która kierowała się w dół. Mam dość odwalania za nich brudnej roboty. Mimo tego wyszłam przez drzwi windy i poszłam szukać tej celi. Zatrzymałam się.

"Ale i tak wygraliśmy. Jelonek siedzi w celi."

Czy nie chodziło Tonemu o celę znajdującą się właśnie tu? Przeszły mnie lekkie ciarki, mimo tego szłam dalej. Z oddali zauważyłam szybę, która zaczęła migać. Podeszłam do niej. Fury miał rację, jest uszkodzona. Odwróciłam się. W celi przede mną znajdował się Loki. Co więcej, wpatrywał się we mnie.
- Znowu chcecie mnie przesłuchiwać? - syknął. - Nic wam nie powiem.
Spojrzałam na jego bladą twarz. Odwróciłam wzrok.
- Nie przyszlam tu, aby cię przesłuchać. - odezwałam się cicho.
Odwróciłam się i wróciłam do pracy, udając, że nikogo za mną nie ma. Już prawie skończyłam, gdy nagle usłyszałam jego głos.
- Kim jesteś? - zapytał.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Musisz się bardzo nudzić, jeśli interesuje cię to kim jestem. - oznajmiłam poważnie.
- Zapewne wysłał cię tu Fury, co znaczy, że jesteś kimś ważnym.
- Kimś ważnym? - spytałam ironicznie.
Mężczyzna wstał i podszedł do szyby. Teraz widziałam go w pełnej okazałości. Na jego policzku była rana.
- Dopóki tu jestem nie wysłałby osoby, której nie ufa. 

Zignorowalam jego wypowiedź i powiedziałam przejęta:

- Jesteś ranny.
Podeszłam bliżej jego szyby, aby ocenić ranę. Była głęboka.
- Martwisz się? - prychnął.
- A żebyś wiedział. - zmrużyłam oczy. - Boli cię?
- Nie. - skłamał.
Wiedziałam, że kłamie. To nie możliwe, żeby przy takiej ranie zupełnie nic nie czuł.
- Zaraz wrócę. - powiedziałam i pobiegłam do windy.
Będąc na górze, szybko poszłam do gabinetu Furyego. Chciałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Akurat teraz! Co za ironia. Pomyślałam, że może być w sali narad. Nie myliłam się, bo gdy tam dotarłam siedział na fotelu.
- Jest ranny. - odrzekłam.
- Kto? - zapytał Fury, nie podnosząc na mnie wzroku.
- Dobrze wiesz kto. Jest ranny, trzeba go opatrzyć! - krzyknęłam.
Mężczyzna wstał.
- Naprawdę myślisz, że da się go opatrzyć? Poza tym, jest zbyt niebezpieczny. - poinformował mnie.
- I dlatego mam go tak zostawić? - uparłam się.
Założyłam ręce na piersi, stojąc wyczekująco.
- Próbował zniszczyć Nowy Jork. Po raz DRUGI.
Nadal przed nim stałam. Wiedział, że nie odpuszczę.
- Jeśli ci się uda, to proszę bardzo! Ale robisz to na własną odpowiedzialność. - odpowiedział powracając do swojej czynności.
Pobiegłam po moją apteczkę.


Na zawsze - Loki Laufeyson -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz