Spojrzałem smutno w ziemię, ale Karp nie pozwolił mi pozostać z własnymi przykrymi myślami i poklepał moje ramię.
- Co taki smutny? Może wyskoczymy wieczorem na piwo? - spytał blondyn, jednak ja nie miałem ochoty jak na razie nikogo oglądać. Chciałem wrócić do swojego życia, widzieć promienny uśmiech ukochanego i słuchać jak narzeka.
- Mam dziś coś do zrobienia, może innym razem - kulturalne go spławiłem. Karp zaczął mi wyglądać ja podrywacza. Albo ja wszystko źle odbieram.
- Jakbyś chciał gdzieś wyskoczyć, to możesz do mnie zadzwonić. - Karp wyjął z kieszeni mój telefon i wpisał swój numer. Chyba nie zauważył mojego zabójczego wzroku. Zaraz komórka znowu znalazła się przy mnie.
- Bardzo bym chciał jeszcze tu pobyć, jednak mam coś do załatwienia na mieście. - Brawo, Wonho. Właśnie zdobyłeś medal za bycie profesjonalnym kłamcą.
- Rozumiem. - Blondyn wzruszył ramionami. - Do zobaczenia - mówiąc to, obrócił się na pięcie i poszedł w głąb biblioteki.* * *
Na zewnątrz wciąż prażyło słońce. Idealna pogoda na przemyślenia w hamaku.
Problem był jedynie taki, że nie miałem ani hamaka.Podsumowując: Utknąłem w przyszłości, przez jakąś dziwną księgę, jestem przestępcą, który nie może przedstawić się po imieniu, straciłem Hyungwona, który później zaczął umawiać się z Minhyukiem.
Bosko.Musiałem spisać sobie listę rzeczy, które muszę zrobić, w głowie.
1. Odnaleźć Jacksona Wanga.
2. Odnaleźć Księgę.
3. Sprawić, żeby Hyungwon się na nowo we mnie zakochał.
4. Kopnąć Minhyuka w tyłek.Plan gotowy. Teraz działanie. Od czego powinienem zacząć? Jak na razie mogę tylko czekać, aż King przekaże wiadomość Jacksonowi. Księgi sam nie odnajdę. Pora na realizację punktu trzeciego.
Od czego zacząć?
Kupić mu prezent? Zaprosić na kolację? Nie zadziała, a w dodatku jestem biedny jak mysz kościelna. Chyba jedynym dobrym planem jest zaproszenie Hyungwona na spacer.
Chciałem go jeszcze złapać, jednak mój brunet zniknął z pola widzenia.
I nagle podeszła do mnie jakoś kuso ubrana dziewczyna, bardzo ładna, o blond włosach i czerwonych, wyrazistych ustach. Pachniała jakimiś mocnymi perfumami.
- Cześć, Wonho - powiedziała kuszącym, kobiecym głosem. - Dawno się nie widzieliśmy. Co słychać?
Zastanawiałem się, czy powiedzieć, że jej nie znam, czy udawać, że wiem kim jest, jednak wybrałem drugą opcję. Miałem możliwość dowiedzenia się, co robiłem, przynajmniej przez jakiś czas. Posłałem jej lekki uśmiech, chociaż w mojej głowie pojawiały się pytania: "Kim jesteś?".
- Hej. Jak długo się nie widzieliśmy? U mnie wszystko w porządku.
- Będzie jakiś miesiąc. Słuchaj, akurat szłam do galerii, a skoro już na siebie wpadliśmy, może wyjdziemy na dyskotekę, jak za starych, dobrych czasów?
Za starych dobrych czasów? Niby kiedy? Podobno niedawno wyszedłem z więzienia. Nic w tym nie rozumiałem. Nie miałem nawet pojęcia, dlaczego dziewczyna idzie do galerii, wyglądając jak panienka spod latarni. Chociaż spotkanie się z nią mogłoby okazać się bardzo korzystne.
- Gdzie, i o której?
- Około dwudziestej, w Klubie 69. Przedzwonię do ciebie, zgoda?
Pokiwałem głową.
-Zgoda.
- No, ale teraz już lecę. Do zobaczenia! - Znowu wygięła wargi w uśmiechu i zmysłowo obróciła się, zaczynając iść (przy tym kręcąc pupą) w swoją stronę.
Pomyślałem, że muszę się przejść do Jooheona i spytać, kim jest ta dziewczyna. Może wiedział? Nawet jeśli nie, musiałem przynajmniej się przygotować na imprezę, żeby nie wyglądać jak totalny kretyn.* * *
- Jooheon, czy są u ciebie moje rzeczy? - spytałem, gdy tylko przekroczyłem próg jego mieszkania. Zaraz odpowiedział mi głos chłopaka:
- Jeśli ich nie zabrałeś, to są. Przecież to wiesz.
Tak, oczywiście, że wiem. Tak samo, jak wiem, co robiłem przez pięć lat.
Nic więcej nie dodając, poszedłem do pokoju, w którym spałem ostatniej nocy. Zajrzałem do jednej z szafek. To naprawdę były moje ubrania. Skąd wiem? Zauważyłem kilka bluz, które nosiłem dawno temu. Przewracając po kolei rzeczy, natknąłem się na czarną koszulkę z napisem "The best", którą dostałem od Hyungwona, gdy nasza miłość kwitła. Dlaczego tam była?
Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi.
Odłożyłem koszulkę, żeby założyć ją na spotkanie z Hyungwonem.
Ostatecznie wybrałem ciemnoniebieskie spodnie z brązowym paskiem, T-shit koloru lapis-lazuli, na to szarą marynarkę, a do tego białe trampki. Moim skromnym zdaniem, wyglądałem świetnie, nawet z paskudną blizną na obojczyku i nieidealną cerą.
Minęła dopiero godzina czternasta, a ja już byłem gotowy. A co najlepsze, miałem się spotkać z dziewczyną, której nawet imienia nie znam.
Przez pierwszą godzinę po prostu oglądałem w telefonie różne memy i czytałem ciekawe historie, jednak wszystko może się nudzić.
Zostało mi jakieś 5 godzin.
Gdy już nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, do pokoju wszedł Jooheon.
- Nie obudziłem cię, prawda? - spytał ognistowłosy, a ja szybko pokręciłem głową.
- Nie.
- Musimy pogadać, Wonho. - Usiadł na łóżku obok mnie. Jego twarz wyglądała na zaniepokojoną, może nawet trochę rozeźloną. - Mieszkasz tu odkąd wyszedłeś z więzienia. To będzie jakieś dwa miesiące. Wiem, że dzisiaj mamy niedzielę, ale poszukaj pracy. Sam nie utrzymam mieszkania, a ty obiecałeś, że będziesz płacił połowę czynszu.
Słuchałem wszystkiego ze zdziwieniem. No tak. Pewnie "zaczarowany ja" nie chciał pracować, tylko się bawił.
- Znajdę coś. Daj mi jeszcze tydzień - odparłem szczerze. Jooheon chyba zauważył, że nie chcę go okłamać i głośno westchnął.
- Jeśli chcesz, to pożyczę ci laptopa.
Pokiwałem głową, a na ten znak współlokator wyszedł, a po chwili wrócił z przenośnym komputerem. Nic nie dodając, opuścił pomieszczenie.
Odpaliłem laptopa i wszedłem na stronę, na której znajdują się ogłoszenia o pracę. Oczywiście oferty nie były zbyt kuszące, jednak przy moim wyroku, cieszyłbym się, jakby przyjęli mnie do pracy jako ochroniarz w Biedronce.
Naprawdę przyłożyłem się do zadania. Przez kilka godzin szukałem dobrych ofert, aż wreszcie mój telefon zawibrował.
- Halo?
- Halo? Wonho? - odezwał się kobiecy głos. - Tu Irene. Jesteś gotowy.
- Ach, tak. Zaraz będę wychodził.
- Okej. Będę czekała przed klubem.
Rozłączyła się, a ja od razu zamknąłem laptopa. Obiecałem sobie, że jutro podzwonię do pracodawców.* * *
Irene faktycznie stała przed klubem, ubrana w czarną, rozkloszowaną i krótką sukienkę, ozdobioną koronką, w jakichś dziesięciocentymetrowych szpilkach, tego samego koloru. Zauważyła mnie z daleka, więc jej ręka wystrzeliła w górę, żeby mi pomachać.
Szybkim krokiem podszedłem do niej, a ona bez słowa pociągnęła mnie za rękę do wnętrza klubu.
Naprawdę nie lubiłem takich miejsc.
- To co, może napijemy się drinka? - spytała blondynka, delikatnie przygryzając swoje usta.
- Jasne.
Oboje usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy po drinku.
- Zmieniłeś się trochę, Wonho - zaczęła Irene. - Jeszcze miesiąc temu, jako pierwszy rzucałeś się na alkohol, a teraz wręcz musiałam cię tu przyciągnąć. Zachorowałeś?
- Nie. Trochę boli mnie głowa - kolejne kłamstwo wyleciało z moich ust. Już nawet nie liczyłem, ile ich dziś powiedziałem.
- Może chcesz pójść dzisiaj do mnie? Ukoję twój ból... - powiedziała, puszczając mi oczko.
- Chcesz zatańczyć? - spytałem speszony. Irene perfidnie mnie podrywała i składała dziwne propozycje. Jednak ja jestem gejem.
- Zmieniasz temat. Zgoda - odpowiedziała, trochę rozczarowana. Pociągnąłem ją w kierunku parkietu. Muzyka grała dość głośno, a wijące się ciała ludzi stykały się ze sobą. Ja również dołączyłem do tanecznego wiru. Wraz z Irene pląsaliśmy do dźwięku z głośników. Od razu było widać, że często chodzi do takich miejsc. Jej ruchy były swobodnie, a zarazem starała się mnie kusić, niczym diabeł. Ale to na mnie nie działało.
W końcu kawałek się skończył, a my wróciliśmy do baru. Irene zamówiła sobie kolejnego drinka. Przynajmniej ona dobrze się bawiła.
- Słuchaj, Irene. Mam pytanie. Jak my się właściwie poznaliśmy?
- Upiłeś się jednym kieliszkiem, czy jak? - Była wyraźnie zaskoczona moim pytaniem. - Znamy się od pięciu lat, nawet razem siedzieliśmy w więzieniu za zabójstwo. Naprawdę pięć lat to za mało, żebyś nie pamiętał mnie po pijaku? Chyba faktycznie gorzej się dzisiaj czujesz. Chodź, zaprowadzę cię do siebie.
Serio tego nie rozumiałem. Ale jedynym sposobem, żeby jeszcze coś od niej wyciągnąć, było pójście z nią. Po prostu wypytam ją o wszystko, a potem oleję. Nie zależało mi przecież na niej.
- Niech będzie - odpowiedziałem. Zaraz po tym, jak blondynka dokończyła swojego drinka, wyszliśmy z klubu. Byliśmy w drodze do niej, gdy usłyszałem znajomą melodyjkę Dog Song z telefonu.
- Halo?
Usłyszałem lekko zachrypnięty głos w telefonie:
- Halo? Wonho? Tu Karp. Wiem, że jest późno, ale to bardzo ważne. Czy moglibyśmy się teraz spotkać?
- Teraz..? To naprawdę takie ważne.
- Myślę, że to dla nas obu bardzo ważne.
- Skąd możesz wiedzieć, co jest dla mnie ważne? - odburknąłem mu. Odpowiedziała mi martwa cisza. Dopiero po dłuższej chwili, jakby głębszym zastanawianiu się, usłyszałem odpowiedź:
- Szukałeś mnie. Jestem Jackson Wang.
CZYTASZ
I Am An Open Book | 2won
FanfictionCo, gdyby istniała magiczna książka, której głównym bohaterem byłbyś Ty? Wonho, pewnego zimowego dnia, znajduje książkę. Z wyglądu najzwyczajniejsza, stara książka. Ciekawość wzięła górę i Hoseok wziął książkę ze sobą. Lecz gdy chciał ją przeczytać...