3 - Wonho ma Dziś Okres

82 15 0
                                    

Nie miałem siły nawet się odezwać. Próbowałem poukładać wszystko myśli, ale nic nie składało się do kupy. Brakowało tu jakiejkolwiek logiki. Z resztą czego Jooheon ode mnie chciał? 
I od kiedy ja chodzę na dyskoteki? Ostatnio jedyna na której byłem to wtedy, gdy Changkyun miał urodziny. 
Z moich rozmyślań wyrwał mnie donośny głos czerwonowłosego.
- Zaszkodziło Ci coś? Nigdy Ci się gęba nie zamykała, a teraz nie możesz wykrztusić słowa. - Joo spoglądał na mnie co chwilę, a w trakcie mówienia zaczął wyciągać lizaka. Nie odezwałem się, więc wyciągnął rękę w moją stronę. - Masz, głodny nie jesteś sobą. - Chłopak zaśmiał się, cytując tekst z reklamy i wręcz wcisnął mi smakołyk w rękę. 
Właściwie nie wiem dlaczego z nim szedłem. Nic nie rozumiałem z tego co się dzieje. Możliwe że moja intuicja podpowiadała mi, że jeśli z nim pójdę, dowiem się czegoś. 
Czy naprawdę nie ma tu ukrytych kamer?
- Wiesz, że wszyscy na Ciebie długo czekają? - zaczął Joo. - A Ty się gdzieś szlajasz. - Przewrócił oczami. - Bez szefa nic nie zaczniemy. - Westchnął ciężko i po chwili gwałtownie skręcił, a ja o mało na niego nie wpadłem. 
Chłopak spojrzał się na mnie krzywo.
- Ty naprawdę nic nie brałeś? - Zmrużył oczy, mówiąc to zdanie. Oczywiście nie odpowiedziałem mu, jeżeli to naprawdę ukryte kamery, to wyszedłbym na głupka i to większego niż jestem.
Heon zaprowadził mnie do jakiejś kamieniczki. Jako pierwszy wszedł do środka, a ja podążyłem za nim. Nieznajomy stawiał zamaszyste kroki na schodach, przechodząc na raz 2 stopnie, jednocześnie odruchowo trzymał się barierek.
Pamiętałem, jak kiedyś upierał się, że nie będzie trzymać się barierek, bo to dla luzerów, ale pewnego dnia przez to, że się nie przytrzymał, poślizgnął się i od tamtej pory trzyma się barierek jak swojego telefonu.
Gdy drzwi jego mieszkania otworzyły się przede mną, zapraszając do środka, bez oporu postawiłem kilka kroków w mieszkaniu Jooheona. Chłopak o włosach koloru szkarłatu wszedł za mną i od razu zdjął buty. 
- Chcesz się czegoś napić? - Zwrócił twarz w moim kierunku i rzucił kluczami od domu, a te trafiły idealnie na kredens. - Herbata? Kawa? Coś mocniejszego?
- Emm... Kawa - poprosiłem i zrobiłem dwa nieśmiałe kroki przed siebie, przez co Heon automatycznie się odsunął, jakby jego przestrzeń osobista wynosiła przynajmniej 2 metry. 
- Pierwszy raz się odezwałeś, brawo - rzucił sarkastycznie Joo. Ja tylko lekko się uśmiechnąłem, nie wiedząc co powiedzieć. Nie rozumiem dlaczego, ale nie czułem do niego żadnego strachu, wydawał się nawet sympatyczny.
Chłopak poszedł do innego pomieszczenia, jak można było się domyślać, do kuchni i po chwili zniknął za drzwiami, zostawiając mnie samego. Czułem się niezręcznie, stojąc w hallu, więc gdy zobaczyłem przez uchylone drzwi kanapę i stolik, uznałem, że jest to salon. Przemierzyłem kilka metrów i znalazłem się w środku. Poczułem mocny zapach papierosów już w progu. Dodatkowo na stole stała jeszcze nie otwarta butelka whiskey. Rozgościłem się na dużej, brązowej kanapie, która okazała się być bardzo wygodna. Obie ręce położyłem na swoje kolana, wyczekując niecierpliwie powrotu Jooheona. 
Po mniej więcej 5 minutach w drzwiach ukazała się ognista czupryna, a wraz z nią jej właściciel. Niósł dwa duże kubki, oba po brzegi wypełnione czarną kawą. Bez uronienia choćby kropelki, postawił je na stoliku i usiadł na dużym, tego samego koloru co kanapa fotelu. 
- Przeważnie, jak chodziłem Ci robić Ci herbatę, to połowa takiej wódki znikała. Co dziś z Tobą nie tak? - Joo dosłownie wiercił mnie wzrokiem. Jego ciemne oczy nie odrywały się ode mnie ani na sekundę, przez co czułem dyskomfort. Przecież byłem w domu nieznajomego, który twierdzi, że dobrze się znamy.
Wpadłem na pewien pomysł, więc szybko mu odpowiedziałem:
- Tym razem chciałem poczekać na Ciebie - zakomunikowałem z szerokim uśmiechem. Nie zdziwiłbym się, gdyby w moim oku pojawił się błysk, jak w filmach, gdy ktoś ma podstępny plan.
- Dobra, uznajmy, że Ci wierzę. - Joo wstał, podszedł do segmentu i wyjął z niego dwa kieliszki. Postawił je z głośnym stuknięciem na stole i wrócił na poprzednie miejsce. Bez słowa otworzył szklaną butelkę z alkoholem i rozlał do kieliszków napój, po czym odstawił whiskey. - Napijmy się, może wreszcie się opanujesz. - Wziął kieliszek do ręki i uniósł go lekko, w celu powiedzenia "na zdrowie!". Zrobiłem to samo co on i w tym samym czasie napiliśmy się whiskey. 

I Am An Open Book | 2wonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz