4

759 59 2
                                    


Minął tydzień. A za nim kolejny. Kolejny. I kolejny. Alicja szła po lesie. Było ciepło, ale już nie tak bardzo jak wcześniej. W Krainie Czarów powoli zaczynała się jesień. Przystanęła, by przyjrzeć się opadającym liścią. Zawiał zimny wiatr. Dziewczyna mając tylko krótki rękaw, zadrżała. Ruszyła dalej. Zamyślona wpadła na kogoś. Podniosła wzrok i jej oczy spotkały się z tymi zielonymi, za którymi tak bardzo tęskniła przez ten miesiąc.
-Alicjo- uśmiechnął się. Jednak ona nie odezwała się- Alicjo?- dalej stała, krzyrzyjąc ich spojrzenia- co się stało?- Czekała. Chciała, żeby znowu ją tak nazwał, pokazując jak bardzo mu zależy. Kapelusznik jakby czytając jej myśli, złapał ją i przyciągnął do siebie, przytulając- tak za tobą tęskiłem, moja Alicjo- wyszeptał jej do ucha.
-ja za tobą też, mój wariacie.
-nie powinienem był się na ciebie złościć.
-nie powinnam była uciekać.
-dobrze, że to zrobiłaś. Mogłem zrobić ci krzwyde. Byłem...
-..."jak chodzący wulkan"- dokończyła za niego- wiem to bo... umiem czytać aure- Kapelusznik nie krył zdziwienia.
-naprawde?
-tak. Teraz jesteś...- umilkła by skoncentrować na nim myśli.-niesamowicie szczęśliwy...- uśmiechnęła się.
-bo znowu moge cie zobaczyć, moja Alicjo. Obiecuje, że to się nie powtórzy. Tak bardzo przepraszam. Wróć do mnie. Prosze.
-ja też cie przepraszam. Ale wybacze ci pod jednym warunkiem.
-zrobie wszystko- wyszeptała mu coś na ucho. Kapelusznik wyszczeżył oczy, jednak po chwili pokiwał głową.
-i jeszcze coś- powiedziała odsuwając się. Pokazała palcem na zaczerwieniomy policzek. Terrant złożył w tym miejscu delikatny pocałunek- brakowało mi tego- przyznała nieśmiało.
-mi też- zaczerwienił się- jak ci minął ten miesiąc?
-nie było najgorzej. Zaprzyjaźniłam się z Czerwoną Królową.
-naprawde?
-Tak. Ale to nie znaczy, że nie tęskniłam. A jak u ciebie?
-smutno, tęskno, samotnie. Ale teraz znowu jest dobrze. Nawet bardzo. Bo mam przy sobie moją Alicje- wziął ją w ramiona i obrócił ją.
-musze iść do zamku- powiedziała gdy stanęła na ziemi.
-po co?
-powiedzieć Królowym, że wracam do ciebie, żeby się nie martwiły.
-pójde z tobą.
-nie. Pójde sama, a ty idź już do domu. Dobrze?
-dobrze- Kapelusznik pocałował ją w czoło i poszedł ścieszką. Alicja ruszyła w drugą strone do pałacu.

||Time Skip||

-wasza wysokość?- powiedziała do Białej Królowej.
-O! Dzień dobry Alicjo!- uradowała się na jej widok.
-dzień dobry- ukłoniła się.
-coś się stało?- zapytała dalej z uśmiechem.
-tak, znaczy nie, znaczy... ja... chciałam wrócić do Kapelusznika.- jasnowłosa zdziwiła się- jego aura znowu jest normalna a ja... tęsknie za nim i...
-dobrze- odparła spokojnie i odeszła. Alicja poszła do komnaty i zebrała swoje rzeczy. Gdy miała wyjść do środka weszła druga władczyni.
-Alicjo?- zapytała zszokowana i smutna- dokąd idziesz?
-Zelżbieto...
-nie Alicjo!- powiedziała surowo- myślałam, że się zaprzyjaźniłyśmy, ale ty wolisz odejść, więc prosze bardzo, droga wolna!- krzyknęła i wyszła.
-poczekaj! Zelżbieto!- wybiegła za nią. Gdy ją dogoniła złapała jej dłoń, by ta się zatrzymała- Ja...- przed oczami blądynki pojawiła się czarne plamy które zaczeły się łączyć w jedną całość i pochłaniać ją. Zakręciło jej sie w głowie.
-Alicja? Alicja?!- spanikowała czerwonowłosa. Niebieskooka zemdlała.
-Mirana!- krzyknęła, żeby zawołać siostre.- Mirana!!
-tak?- spojrzała na nieprzytomną dziewczyne- co się stało?!- zaczeła panikować tak jak druga Królowa.
-straciła przytomność.
-widze!- wzieła kilka oddechów, żeby się uspokoić- trzeba ją zabrać do Kapelusznika. On na pewno ma coś, co jej pomoże!- Czerwona Królowa kiwnęła głową.- Króliku!
-tak? O nie!- siadł koło czerwonowłosej i pogłaskał policzek Alicji- co mam zrobić wasze wysokości?
-biegnij po Absolema. Musi nam pomóc przenieść ją do Terranta.
-tak jest!- pobiegł korytarzem, jak naszybciej potrafił.

||Time Skip||

Rozległo się pukanie. Nie, to nie było pukanie, ale walenie do drzwi. Kapelusznik poszedł otworzyć. Gdy zobaczył Królowe, Królika, gąsienice i nieprzytomną Alicje jego na rękach  rękach, zamarł.
-c-co s-sie...- wydukał tylko.
-pomóż nam- powiedziała Czerwona Królowa ze łzami w oczach.
-o-czywieście- wpuścił ich. Absolem położył dziewczyne na kanapie. Kapelusznik pogłaskał jej policzek- Alicjo? Słyszysz mnie? Moja Alicjo?- dziewczyna powoli otwrzyła oczy- kamień z serca- odetchnał- Jak się czujesz?
-słabo- mruknęła- gdzie jestem?
-u mnie- cały czas głaskał jej policzek.
-Zelżbieto...- odwróciła do niej głowe- prze-praszam cie...
-ciii...- uśmiechnęła się przez łzy- teraz najważniejsze jest twoje zdrowie. Dajmy jej odpocząć- powiedziała do reszty zebranych. Wszyscy zaczeli się rozchodzić- tylko dobrze się nią zajmij- powiedziała do Kapelusznika i wyszła.
-nie musisz sie o to martwić, wasza wysokość- powiedział cicho- moja Alicjo!- usiadł koło niej- tak bardzo mnie wystraszyłaś.
-przepraszam.
-nie musisz. Poczekaj, pójde po specjalną herbate. Zaraz doda ci sił- poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z piękną białą filiżanką ze złotymi zdobieniami, zawierającą żółtym płyn. Mimo zachęcającego wyglądu napuj smakował koszmarnie. Blądynka skrzywiła się.
-ochyda- jęknęła.
-nie mówiłem, że będzie dobre- zaśmiał się. Dziewczyna uderzyła go w ramię- a teraz jak się czujesz?
-o wiele lepiej.- uśmiechnęła się- dziękuje ci- Terrant przytulił ją- jak moge ci się odwdzięczyć?- Kapelusznik wykonał taki sam gest jak dziewczyna, przy ich spotkaniu w lesie. Blądynka z uśmiechem ucałowała jego czerwony policzek- wariat- zaśmiała się.
-przecież twoje są słowa "tylko wariaci są coś warci". I pragne przypomnieć ci, że ty też jesteś wariatką. Oczywiśnie nie w negatywnym znaczeniu, ale jednak- zaśmiali się- chodź- złapał ją za ręke i powoli pomógł jej wstać. Gdy ją puścił, dziewczyna zachwiała się i omało nie upadła. Terrant złapał ją. Spojrzał głęboko w jej błekitne oczy. Nim się zorientowała już trzymał ją na rekach i niusł na góre.
-eemmm... Kapeluszniku...?
-tak?- uśmiechnął się hytrze.
-dokąd mnie niesiesz?- czuła jak policzki zaczeły ją piec.
-do twojej sypialni, głuptasie- zaśmiał się. Położył ją na jej łóżku i przykrył koudrą, po czym pocałował w czoło-dobranoc, moja Alicjo- złapała jego twarz tak, że spojrzał jej w oczy. Pod wpływem chwili, musneła jego usta swoimi.
-dobranoc, mój wariacie- uśmiechnęła się szeroko. Ułożyła się na miekkich poduszkach i usneła.

Alicja482001

Szalone Uczucia Do SzaleńcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz