Cios za ciosem. Mgła nie rozrzedzała się. W końcu Hookamore darował sobie walkę z przeciwnikiem nie do trafienia. Stanął z mieczem i tarczą i czekał na to co się stanie.
-Wyłaź! Pokaż się! - krzyknął.
Z mgły ponownie wyszła postać w pelerynie. Uśmiech dalej wisiał na jej ciemnej, prawie nie widocznej twarzy. Postać obeszła wojownika i stanęła przed nim. Biały pół księżyc wychylający spod kaptura poszeżył się jeszcze bardziej. Przeraziło to nieco Hooka, ale jedyne co było widać na jego twarzy to gotowość do walki.
- Kim jesteś? - zapytał Hook.
- Często mówią na mnie Mglarz, więc takie przybrałem imię. Teraz chciałbym złożyć ci propozycję.
- Jaką?
- Oferuję ci moźliwość... zemsty - wysyczał Mglarz.
- Czuję, że chodzi tu o coś więcej niż tylko zemstę. Sam mogę to osiągnąć i nie potrzebuję do tego twojej pomocy!
Niewpodziewanie macki z mgły zaczęły pętać wojownika. Ścisnęły go na tyle mocno, że upuścił broń. Mglarz zbliżył się do niego i wysyczał:
- Nie chciałem używać siły, ale cóż zrobić. Wracając do mojej oferty. Daję ci zemstę.
- Łgarstw...- Hook chciał krzyczeć, ale macki zakneblowały mu usta.
- Oj oj oj. Cicho już daj dokończyć. - odparł Mglarz głaszcząc go po twarzy. - Daję ci zemstę, ale nie tylko dla ciebie. Dam ci moc dzięki, której zemścisz się na tych, którzy ci zawinili, ale chcę żebyś zrobił jeszcze coś. Ja, widzisz mój przyjacielu, nie należę już do tego świata. Wielu mi zaszło za skórę, ale nie mogę nic im zrobić. Dzięki mocy, którą ci dam zemścisz się na swoich wrogach. Chcę, żebyś w moim imieniu wymierzył im sprawiedliwość. Fo ty na to? - Spytał wyciągając rękę i uwalniając go z mgły.
Hook opadł na ziemię ciężko sapiąc. Otrzepał się z kurzu i wstał z bronią w ręku. Spojrzał posępnie na Mglarza. Tarczę przerzucił na plecy, a miecz schował za pas.
- Niech będzie, ale chcę to mieć na papierze - odparł ciężkim głosem.
Zkapturzeniec machnął rękami i mały błysk odsłonił beżowy, niedługi pergamin. Wręczył go wojownikowi. Hook zaczął powoli zgłębiać treść paktu mamrocząc poszczegulne słowa.
- Bla, bla, bla, zemsta na wrogach, ple, ple, ple, niebotyczna moc, du, du, du. Hmph... Brzymi całkiem sensownie. Gdzie jest haczyk?
- Nie ma żadnych takich. Moc, zemsta, a kiedy skończysz to ja zostawiam cię w tym świecie i wracam do swojego. Prostota w czystej postaci - odparł ze śnieżnobiałym uśmiechem na ponurej twarzy.
Mglarz gwizdnął donośnie i chmara kruków obsiadła okolicę głośno kracząc. Po chwili hałas ucichły i przyleciał jeszcze jeden, ale inny. Cały biały, zostawiający smugę za sobą przyleciał i usiadł mu na ramieniu. Z piór rosnących haotycznie w każdą stronę wybrał jedno i wyrwał. Dźgnął się nim w długi, kościsty palec, z którego wypłynęła czarna maź. Pergamin i pióro umazane tą breją leżały teraz w rękach Hooka. Chwilę się namyślił zanim wyskrobał swoje imię.
- Podpisane - powiedział wręczając pakt Mglarzowi.
- Wszystko się zgadza, a teraz jeszcze jedno. Kim byłeś zanim zostałeś rycerzem? - spytał sycząc zakapturzeniec.
- Hmm... Chyba grabarzem. Dlaczego pytasz?
- Cierpliwości. Zaraz się dowiesz - odparł ukazując swój przerażająco biały uśmiech.

CZYTASZ
Grzebać Żywych
FantasyUkojenie... Chyba wszyscy tego szukają. Ciekawe w tym jest to, że nie tak łatwo je znaleźć. Czy mordując kolejnych na liście można się uspokoić? Co czeka zdruzgotaną duszę związaną paktem z czarną magią? Dlaczego musiała zawiązać ten pakt? Dowiedzc...