Co może czuć człowiek wpadający do wody, bliski śmierci, jeśli nie wypłynie na powierzchnie? Całe życie mija przed oczami? To chyba tylko w opowiadaniach.. Człowiek nie byłby w stanie wspominać starych czasów w tak krótkim czasie.. Utonąć się da szybko, pięć minut wystarczy, lecz nie jest tak u grupki przyjaciół, która błyskawicznie znalazła się na lądzie.. Najwidoczniej mieli dużo szczęścia.. Ale czy na pewno? Połowa wyspy była płaska, a druga połowa górzysta.. Po chwili udali się na tą połowę górzystą. Po wejściu na sam szczyt, wycieńczeni, zaczęli rozglądać się po otoczeniu. Wyspa była gigantyczna. Prezentowała pełno odcieni koloru zielonego.
Zmartwieni przyjaciele, dzięki temu że ich telefony były wodoodporne starali się uchwycić sygnał, żeby zadzwonić o pomoc. Jednak nie udało im się tego zrobić. Byli skazani na pobyt w nieznajomym im miejscu.
-Ej ludzie!- Krzyknęła Misia.
-Co jest?- Spytała Pati.
-Mam pomysł, rozdzielmy się. Ja z Mar pójdziemy na północ, Marcin i Maja pójdą na południe a Wika i Pati na zachód. Na wschód nikt nie idzie, bo stamtąd przyszliśmy.
-A skąd ty wiesz gdzie jest południe i tak dalej?- Odezwała się Maja.
-Po tej stronie, po której rośnie mech na drzewach, jest północ.- Wyjaśniła.
-Dobry pomysł.- Powiedziała Mar.
-A może lepiej wszyscy razem pójdźmy w jednym kierunku?- Zaproponowała Wiktoria.
-To bez sensu, tak będzie szybciej.- Rzekł Marcin.
-To w drogę!- Krzyknęła Misia.
Gdy wszyscy rozdzielili się, po przyjaciołach rozprzestrzeniał się malutki dreszczyk, nie trudno było by wyczuć, że nawet najmniejszy hałas mógłby ich doprowadzić do zawału. Działał w tym momencie nimi strach, nie wiedzieli co inni robią w danym momencie, czy coś im się nie stało przypadkiem. Czuli by na pewno rozpacz gdyby komuś coś się stało. Jest wiele opcji, ale po co martwić się na zapas?
Po kilku godzinach chodzenia wszyscy o dziwo znaleźli się przy tym samym miejscu. Do jednego z drzew było przywieszone mięso, co prawda surowe, ale można było je ugotować, o ile ktoś potrafił rozpalać ognisko. Wszyscy podeszli bliżej tego czegoś.
-Myślicie że to jest jakaś pułapka?- Spytała Maja.
-Zawsze można zaryzykować- Odparł Marcin.
-NIE STÓJ!- Krzyknęła Mar, kiedy Marcin sięgał po jedzenie. Z podłogi automatycznie uniosła się siatka, która była pod stopami i uniosła ich w górę, była podobna do rybackiej. Było tam bardzo ciasno, marzyli teraz aby się stąd wydostać.- I coś ty narobił ?!
-Przynajmniej mamy jedzenie.- Odparł.
-Na co nam te gówniane jedzenie jak jesteśmy uwięzieni?!- Mar zaczęła się drzeć.
Nagle ktoś przyszedł. Była to wysoka kobieta o zielonych oczach, jasnej karnacji, pięknych, długich, gęstych, czarnych włosach po prostu wyglądała jak jeden z aniołów. Obok niej stała także jasnej karnacji kobieta. średniego wzrostu blondynka o zielonych oczach, miała włosy upięte w kucyk.
-JEDZENIE!- Krzyknęła czarnowłosa.
Szybko podbiegła do ludzi, a właściwie to stała pod nimi, ponieważ byli oni w pułapce. Dziewczyna zaczęła szybko uwalniać ich, co nie wróżyło dobrze po jej zachowaniu. Gdy w końcu leżeli na ziemi, chciała uderzyć w nich patykiem, najpierw jak było widać w Maje, lecz ktoś ją powstrzymał. Zza drzew wybiegli jeszcze dwaj mężczyźni, mocno umięśnieni, z wzruszającą urodą, można byłoby zemdleć na ich widok. Jeden miał gęste szatynowe włosy upięte w koka, był bardzo wysoki i miał zielone oczy, a zęby aż lśniły bielą. Drugi miał średniej długości brązowe włosy, oczy o kolorze zgniłej zieleni, bardzo mocno umięśniony, tak jak ten drugi i trochę od niego wyższy. Mężczyźni chwycili czarnowłosą za łokcie u rąk i starali się ją odciągnąć od grupki.
CZYTASZ
Our Wild Land// PL
Teen FictionOur Wild Land- horror pomieszany z komedią. Opowiada o szściorgu dojrzałych nastolatkach, którzy lecąc na słoneczne wakacje do Grecji, wylądowali na tajemniczej wyspie.