Po krótknim odpoczynku, między godziną siedemnastą a siedemnastą trzydzieści Misia i Sam postanowili wybrać się na poszukiwania jedzenia. Głównie to chcieli znaleźć grzyby, jakieś jagody, bądź jakieś inne owoce.
-Tylko żebyśmy nie znaleźli znamniast zwykłej czubajki kanii to muchomora sromotnikowego.- Misia zaczęła się śmiać.
-Nie martw się, znam się na grzybach.- uspokoił dziewczynę.
-No wiesz.. Nawet doświadczonemu grzybiarzowi mogą się pomylić.
-Dobra, dobra, nic się nie pomyli.
-Sam?
-Tak?
-Powiedz.. Jak się tutaj znaleźliście? Jestem bardzo ciekawa tego i ile już tu jesteście?
-No powiedzmy, że byłem piratem..- Nie dokończył.
-PIRATEM?!- Przerwała mu.
-Mogłabyś mi narazie nie przerywać, proszę?
-No okej.
-No to tak..- Znów niedokończył.
-Ale naprawdę piratem?! Co robisz w tym zawodzie? Czy inni też są piratami?- Znów mu przerwała.
-Prosiłem cię o coś.
Sam wyglądał na spokojnego człowieka, nie denerwowało go ciągłe przerywanie opowieści, co normalnych ludzi potrafiłoby doprowadzić do szału, Misia była bardziej żywa i energiczna, były to dwa odmienne charaktery.
-No dobra, przepraszam..
-Byłem sam. Sam podróżowałem, nie bałem się śmierci. Miałem swój własny, ukochany statek.. Nazywałem go Helena. Była moim jedynym towarzyszem, aż do pewnego dnia, w którym rozpętał się sztorm...- Przez chwilę ucichł patrząc na dziewczyne.- Wtedy tu trafiłem. Tkwie tu od dobrych trzech miesięcy.. Tą wyspę znam już na pamięć, Harry także ją zna.. To dobry człowiek.
W czasie kiedy Sam opowiadał jeszcze o swojej wielkiej łodzi, rozmówcy zdążyli nazbierać kilka kurek. Jak widać przyjemnie im się rozmawiało.
-A co cię tu sprowadziło?- Spytał z ciekawością.
-Lecieliśmy odrzutowcem Maii do Grecji, kiedy to skończyło się paliwo i samolot wleciał do morza a my szybko wyskoczyłyśmy z niego.
-Po co tam lecieliście?
-No na wakacje.. Przecież mamy Lipiec, środek lata.
-A, no tak..
Nagle odruchowo Misia zrzuciła grzyby z rąk i chwyciła Sama za ręke. Wystraszył ją ryk jakiegoś stworzenia, czy bestii.
-Ja pierdole.- Powiedział.
-Co się dzieje?-Spytała przerażona.
-Ani dgrnij.- Rozkazał szeptem.
Koło dwojga pojawiło się nadludzkie stworzenie, dwa razy większy od człowieka, oczywiście tego gigantycznego, szary potwór, bez włosów na głowie, wyglądające na anorektyka, z mocno zniszczoną szczęką. Oczy miało nadzwyczajnie białe i posiadało duże pazurska.
Gdy to się spojrzało na Misie, dziewczyna miała ochote zemdleć, bądź uciec z prędkością światła do domu, cieplutkiego, gdzie będzie mogła schować się pod kołderką i zasnąć. Zamniast tego Sam ścisnął jej dłoń jeszcze bardziej, co ją trochę uspokoiło, a zarazem wywołało dreszcze. kiedy najprawdopodobniej to ''coś'' uciekło daleko, razem pozbierali grzyby i pobiegli spowrotem do obozowiska.
Między osiemnastą trzydzieści a dziewiętnastą znaleźli się na miejscu. W obozowisku było już rozstawione ognisko, oraz dodatkowe namioty.
-No co tak długo? Martwiliśmy się.- Żekła Lauren.
-Martwiliście się o nas czy o jedzenie?- Spytał Sam.
-To tu przypełznie?- Spytała Misia.
-Ona wie?- Spytał pocichu Harry Sama, ten tylko niezauważalnie pokiwał głową.
-Te potwory boją się światła a ognisko ma światło, co nie?- Mówił bardzo spokojnym tonem Sam.
-Ej ludzie może by tak zrobić jakąś impreze?- Zaproponował Marcin.
-Może innym razem.- Powiedział Harry, na co on przytaknął głową.
Po upieczeniu grzybów i ich zjedzeniu wszyscy poszli do swoich namiotów zostawiając ognisko rozpalone tak na wszelki wypadek.
Gdy wszyscy już najprawdopodobniej spali, Lauren wyszła ze swojego namiotu i podeszła do sąsiedniego, w którym była Maja. Weszła do środka i zaczęła szturchać Maję żeby się obudziła.
-Śpisz?- Spytała.
-Jak widać spałam.- Powiedziała zmęczona.
-Chciałam cię przeprosić..- Poinformowała.
-Przeprosić? Za co?
-No za ten incydent.. Gdyby nie chłopaki to oberwałabyś przeze mnie..- Tłumaczyła się.
-Nic się nie stało.- Uśmiechnęła się lekko.- Idź już do swojego namiotu, okej? Jak chcesz możemy porozmawiać rankiem.. Teraz to wolałabym pójść spać.
-No okej- Uśmiechnęła się od ucha do ucha i wyszła kierując się w stronę własnego namiotu.
Rankiem pierwszy obudził się Harry, a odrazu po nim o siódmej dwadzieścia Wiktoria. Obydwoje wyszli ze swoich namiotów.
-O dzień dobry panie Harry.- Przywitała go.
-Jestem po prostu Harry.- Puścił dziewczynie oko.- Nie jestem chyba jeszcze taki stary, żeby nazywać mnie panem, co nie?- Oboje się po cichu zaśmiali, żeby nie obudzić reszty.
-No jak wolisz, Harry.
-Masz na imię Wiktoria? Dobrze pamiętam?
-Owszem.
-Jak się spało?- Spytał.
-Trochę twardo, ale da się przyzwyczajić.
-Jak ci było w nocy tak twardo to wpadnij dziś do mnie.. Jestem świetną poduszką.- Tą propozycją dziewczyna się zawstydziła i tym samym zapadła cisza. Dopiero po chwili gdy z namiotów wyszła pozostała paczka przyjaciół i nowopoznanych ludzi.
-Co dziś robimy?- Spytał Marcin.
-Myślałem nad tym całą noc i doszedłem do wniosku że moglibyśmy skonstruować własną łódź, taką, dzięki której moglibyśmy się stąd wydostać. Jest nas bardzo dużo, aż dziesięciu, więc szybko nam się uda pozbierać odpowiednie materiały, które powinny się znajdować na tej wyspie. Podzielilibyśmy się na dwuosobowe grupy, czyli Marcin poszedłby z Samanthą, Harry z Wiktorią, Marcelina z Patrycją, Maja z Lauren i Ja poszedłbym z Misią.- Po chwili dodał.- Co wy na to?
-Genialny plan!- Krzyknęłą Patrycja.
-No to do roboty. Ja z Misią znajdziemy dużo drewna, niech Marcin z Sam poszuka także drewna bo to się mocno przyda, Patrycja z Mar poszukają jakiegoś metalu, Wiktoria z Harrym niech poszukają czegoś, co służyło by jako żagiel, a Maje i Lauren proszę o poszukanie jedzenia na podróż, tylko uważajcie na trujące grzyby, bądź owoce.
-No to w drogę!- Odparł Marcin.
----------------------
NO I TYM SAMYM KOLEJNY ROŹDZIAŁ DOSZEDŁ KOŃCA!
ELO!
CZYTASZ
Our Wild Land// PL
أدب المراهقينOur Wild Land- horror pomieszany z komedią. Opowiada o szściorgu dojrzałych nastolatkach, którzy lecąc na słoneczne wakacje do Grecji, wylądowali na tajemniczej wyspie.