Rozdział 2

92 8 15
                                    

Wkładałam książki do szafki gdy ktoś złapał mnie za ramię. Szybko się odwróciłam. To była Madeline moja najlepsza przyjaciółka. 

- Hejka!- powiedziała radośnie i przytuliła mnie. Jej długie rude,  włosy były związane wysokiego kucyka. Miała na sobie pudrową koszulę, dziurawe jeansy i białe Conversy. Wyglądała idealnie.

- Hej- odpowiedziałam oddając uścisk.

- Widziałaś może tego nowego chłopaka? Podobno jest nieziemsko przystojny.

- Nie- odwróciłam się aby zamknąć szafkę. Madeline nagle uderzyła mnie w ramię.- Auuu!

- Patrz to on idzie!

- Straszny z niego dupek.

- Gadałaś z nim?- widziałam w jej oczach podekscytowanie. Niechętnie odpowiedziałam

-Tak jakby, strasznie zadufany w sobie. Niestety chodzimy razem na francuski.

-No coś ty? Ale Ci zazdroszczę. Muszę do niego jakoś zagadać. Pomożesz mi?-spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.

- Maddd!! Coś ty znowu wymyśliła?-wywróciłam teatralnie oczami.

-Nic tylko pomyślałam,że  musi mu być smutno. Wiesz nie ma jeszcze znajomych powinnam oprowadzić go po szkole-uśmiechnęła się do mnie-Rose to jak pomożesz mi?

-Nie, nie i nie. Widocznie nie mam takiego dobrego serca jak ty i widok tego chłopaka jakoś mnie nie rusza. Dobra lecę na matmę i błagam nie wracajmy do tego.

-Spotkamy się na stołówce?

Kiwnęłam tylko głową i powędrowałam w stronę sali od matematyki. Jak ja nienawidzę tego przedmiotu. Gdy tylko wchodzę do tej klasy zaczyna mi się chcieć spać i cała chęć do życia ucieka ze mnie.

Po godzinnej udręce udałam się na stołówkę. Otworzyłam wielkie drzwi i poszłam  kupić jedzenie. Wzięłam sałatkę i colę. Trzymając w rękach granatową tacę z jedzeniem szukałam wzrokiem Madeline. W końcu ją znalazłam. Dziewczyna  machała do mnie. Szłam wolnym  krokiem patrząc w podłogę aby się nie wywrócić. Na chwilę uniosłam wzrok  obok mojej przyjaciółki siedział gburowaty chłopak. Cholera byłam już prawie przy stoliku.

-Hejj Madd-powiedziałam starając się opanować nerwy.

-Siadaj, zajęłam Ci miejsce.

-Hmm jak mówiłaś, że spotkamy się w stołówce myślałam, że masz na myśli no wiesz mnie i Ciebie a nie tego-zawiesiłam się na chwilę.

-Isaac jestem-powiedział. Na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Jego spojrzenie sprawiło, że się zaczerwieniłam, zestresowana po prostu odeszłam nie odwracając się. Usiadłam w innej części koło Bradley.

Po lunchu miałam wf. Kolejna lekcja, której nienawidzę. Nie jestem dobra w sportach grupowych, właściwie to w niczym co wiąże się ze sportem. Weszłam do szatni dziewczyn, ubrałam czarną koszulkę z logo szkoły, krótkie spodenki i buty do biegania. Moje włosy spróbowałam uczesać w idealnego kucyka ale jak zawsze nie wyszło mi to ponieważ moje włosy odstają w każdą możliwą stronę. Weszłam na salę gimnastyczną i zgadnijcie co zobaczyłam, a właściwie kogo? Isaac stał na środku sali z piłką w rękach. To był dobry moment abym mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Jego biała koszulka opinała się na umięśnionym torsie.  Moje rozmyślania zostały przerwane przez gwizdek. 

-Gramy w siatkę, Janson i ten nowy wybierają składy-oznajmiła nauczycielka.

-Tylko nie bierz Rosie, bo na pewno przegrasz!-krzyknął jakiś chłopak.  Oczywiście zaraz dziewczyny musiały dopowiedzieć jaka to ja jestem okropna. Zignorowałam to. 

-Okej to ja wybieram hmm tą niezdarę Rosie-powiedział Isaac. Posłałam mu tylko sztuczny uśmiech i ustawiłam się na boisku. Zaraz zobaczy jak gram i zrozumie dlaczego tak mnie nazywają. Wszystko było ok, aż nagle gdy chciałam odbić piłkę podskoczyłam tak wysoko, że nie złapałam równowagi aby stanąć i z hukiem upadłam na ziemię.

-Rosie- złaź z boiska!!!-krzyknęła nauczycielka. Wstałam z ziemi i powstrzymując płacz poszłam do szatni. Do moich uszu docierał tylko śmiech dziewczyn i głos Isaaca, który mnie bronił. No właśnie bronił.





Hej! Jeśli to czytasz zostaw  po sobie ślad to dla mnie ważne.







"I want only you"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz