Epilog

206 35 23
                                    

– I jeszcze butelkę coli, poproszę.

Jimmy zapłacił kartą w supermarkecie, po czym spakował zakupy do małej reklamówki. Chipsy i napój gazowany – a obiecał sobie dietę. Chodząc na siłownię nie powinno się jeść takich świństw. Ten jeden raz postanowił zrobić sobie odstępstwo od normy. Przy wyjściu kupił jeszcze hot-doga w pobliskiej budce. Jak szaleć, to szaleć. Sosy i surówki wysypywały się z bułki, kiedy brał pierwszy gryz. Wolno spacerował do swojego niewielkiego mieszkanka nucąc pod nosem. Siłownia dopiero pojutrze – tłumaczył swoje obżarstwo.

Zresztą z tą siłownią też nie mógł przesadzać. Lekarz mówił, że jeszcze tydzień w łóżku – przynajmniej. Jimmy jednak nie przepadał za bezczynnym wylegiwaniem. Rana na brzuchu nie bolała, ta na głowie spokojnie się goiła, więc wszystko było pod kontrolą.

W małym kiosku kupił gazetę. Nagłówki wręcz huczały o geologach, którzy zapuściwszy się w odmęty amazońskiej puszczy i trafili na nielegalnych wydobywców diamentów. Policja miała kilka uwag i wątpliwości – jak zdobyliście zdjęcia i jak się tam w ogóle dostaliście? Nie łatwo było odpowiedzieć. Przedstawicielem został Dave, który sprzedał władzom niezłą historyjkę. Grunt, że oszuści trafili pod sądowy młotek, a za dostarczone materiały, trójka przyjaciół otrzymała okrągłą sumkę. Sprzedanie zdjęć gazetom też wyszło im na dobre. Łatwym zarobkiem nazwać tego nie można biorąc pod uwagę ilość siniaków, które pokrywały ciała Jima i Rity. Nie mniej, spłacili długi, Derry dał staruszkowi spokój, a przyjaciele mieli jeszcze mnóstwo pieniędzy do rozdzielenia między sobą.

Rekonwalescencja miała trwać dwa miesiące. Po tym okresie Jim znów mógł wyruszyć gdzie będzie mu się rzewnie podobało – tak powiedział Dave. Pierwsze trzy dni w łóżku były katorgą, lecz z czasem coraz mniej zaczął mu przeszkadzać brak zajęcia. Polubił lenistwo – teraz, kiedy już nie prześladowała go przeszłość, mógł robić cokolwiek chciał bez skrupułów (choć jeziora i morza wciąż przyprawiały go o nudności), ale ostatecznie wyszło na to, że w ogóle z tego nie korzystał. Powoli robił się z niego kot kanapowy i prawdę mówiąc nie za bardzo mu to przeszkadzało. A będąc w stu procentach szczerym, zaczął przywykać do zwykłego, nudnego życia i podejrzewał, że uczucie to z czasem się jeszcze pogłębi.

I myślał tak do dnia, kiedy w jego życiu znów pojawiła się ona.

Papier po hot-dogu wyrzucił do śmietnika. Wtem gdzieś po swojej lewej usłyszał cichy szmer. Dochodził z wąskiego zaułka – przestrzeni, między dwoma budynkami. Krańca nie dało się dojrzeć. Jimmy rozejrzał się pobieżnie i wkroczył w ciemność. Najpierw ostrożnie, lecz później z coraz większą pewnością.

– Wiedziałam, że do mnie przyjdziesz – rozległ się głos.

I wtedy ją zobaczył. Rita stałs kilka metrów od niego, w tej samej krótkiej bluzce, w której widział ją przy pierwszym spotkaniu. Chodziła jeszcze o kulach, zresztą trudno się dziwić. Skały nieźle zmasakrowały jej stopę, ale zawsze mogło być gorzej.

Dziewczyna pokuśtykała do Jima i wyrwała mu reklamówkę. Ostentacyjnie wyjęła chipsy, otworzyła paczkę i i wpakowała kilka do buzi.

– Cebulowe, dobre – mruknęła z uznaniem.

Patrzył na nią niewiele rozumiejąc. Uniósł brew.

– Czy ty właśnie...

– Tak, jem twoje chipsy – odparła, nim zdążył zapytać. – Z tego, co słyszałam chodzisz sobie na siłownię, więc powinieneś trzymać się diety, kochany.

– A z tego, co ja słyszałem, powinnaś siedzieć z tą nogą w domu – burknął.

– Jeśli już mamy tak sztampowo trzymać się terminów, to tobie jeszcze przez tydzień kazali leżeć. Jakoś nie widzę, żebyś się stosował.

Góra Mau Sinal [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz