Tak inni a tak podobni...

1.5K 115 12
                                    


"Mam nadzieję, że będę widział świat takim jak ty go widziałaś, bo wiem 

Życie z miłością jest życiem przeżytym...  "


 Gdy nie wiadomo co się wydarzy najlepiej oczekiwać nieoczekiwanego.

Kolejny beztroski a jednocześnie przewidywalny poranek.
Dochodziła właśnie dziesiąta, kiedy postanowiłam  zejść do kuchni na śniadanie.

Po piętnastu minutach z  dwoma talerzami, pełnymi pachnącej jajecznicy usiadłam obok zaspanego Huntera.

  - Mówiłam, że mogę cię zmieniać.

Westchnęłam zrezygnowana. Od wczoraj powtarzam Alfie, że nie musi nas pilnować, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Może i nie jestem wilkiem, nie mam fantastycznego słuchu i węchu, ale mam dwie pary oczu, które widzą to i owo.

- Kotek błagam...

Alfa po raz pierwszy od dłuższej chwili spojrzał na mnie, swoimi wielkimi czarnymi oczami wywiercając we mnie dziurę.

Męska duma. Zacytowałam w myślach i biorąc kolejny kęs chleba obsypałam okruszkami skrawek dekoltu.

- Chce pomóc i wiesz co chrzanić to. Dzisiejszej nocy razem będziemy trzymać warte, czy ci się to podoba czy nie. 

Zakończyłam skupiona nie na moim wcześniejszym rozmówcy,  lecz na wygrzebywaniu resztek pieczywa z pod bluzki, kiedy skończyłam odwróciłam wzrok, który szybko napotkał przeszkodę, jaką był wpatrzony we mnie brunet. 

-  Może mógłbym pomoc?

Z chytrym uśmiechem na swych czerwonych ustach Alfa bacznie bada zarysy mojej twarzy, jak i samego dekoltu.

- Już skończyłam. A wracając do tematu...

Nim zawstydzenie opuściło moje ciało kolejna fala zażenowania wprawiła mnie w jeszcze większe zakłopotanie. 

- Będę zaszczycony, jeśli dołączysz do mnie tej nocy.

Omal nie zakrztusiłam się miętową herbatą.

Podtekst zawarty w odpowiedzi Alfy był tak oczywisty i tak dziwnie pociągający, że zaniemówiłam.

 Natomiast chłopak,  jak gdyby nic pochylając się nad  drewnianym stołem dotknął delikatnie nagiej skóry na moim obojczyku, zgarniając zbłąkany okruszek.

Na jedną mini sekundę moje usta wydały cichy zachwyt a skóra w tym miejscu zaczęła parzyć.

- Do zobaczenia wieczorem kotek...

Dziwna bliskość naszych ciał  i staranność w każdym wypowiadanym słowie sprawiły, iż pożałowałam mojej wcześniejszej decyzji.

Cichy odgłos zamykanych drzwi oderwał mnie z rozmyśleń. Hunter znowu pobiegł do lasu, aby upewnić się czy jestem bezpieczna.

Oby tylko ten wieczór nie był tak krępujący, jak mi się wydaję. 


Godziny mijały nieubłaganie, a ja coraz bardziej zaczynałam się martwić o Alfę. Dochodziła dwudziesta a on nadal nie wracał...

W końcu dobiegający hałas na werandzie sprawił,że ogromny kamień spadł mi z serca, jednak jak się przekonałam tylko na chwilę. 

- Boże !!! Hunter.

HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz