1

17 2 3
                                    

   Biegam od dłuższego czasu, codziennie wydłużam swoją trasę o około kilometr, ponieważ zdaje sobie sprawę, że sukces należy osiągać małymi kroczkami. Nie można się spieszyć, tak zawsze powtarzała moja mama. Właśnie dlatego zaczęłam biegać, bo ona to kochała.

    Na końcówce mojej dzisiejszej trasy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości sms. ,,Wracaj już do domu zaraz kolacja :)" Uśmiechnęłam się do telefonu zawracając i wiedząc, że pomimo zmęczenia będę musiała biec w miarę szybko, ponieważ zawsze, ale to zawsze kolacje jadamy wszyscy razem, czyli ja, moja mama, mój tata, babcia i moja siostra bliźniaczka-Zośka. Jesteśmy nie tylko siostrami lecz także najlepszymi przyjaciółkami. W tak dobrych kontaktach nie przeszkadza nam nic od gustów muzycznych po różne pasje i hobby. Podejrzewam iż to dzięki tym różnicą jesteśmy w stanie razem wytrzymać. Osobiście nie jestem w stanie wyobrazić sobie jej w flanelowej koszuli, albo co gorsza mnie w różowej sukience. Oczywiście to nie jest tak, że nie mamy wspólnych pasji, łączy nas np. wielka miłość do motocykli. Wiem różowa barbie na motocyklu to rzadki widok, ale jednak to ona jeździ lepiej ode mnie, co w sumie przyznaje z wielkim trudem, ponieważ to ja pierwsza zdałam prawo jazdy na te cudeńka i w ogóle. Tak się zamyśliłam na ten temat, iż nie zauważyłam swojego bloku. Tak bloku. Najszybciej jak mogłam wbiegłam po schodach, nie było to trudne bo mieszkam na parterze, po czym jak najciszej mogłam zakradłam się do salonu. W nim skryłam się za drzwiami i grzecznie czekałam, aż Zośka do niego wejdzie. Na szczęście długo czekać nie musiałam, bo już po 3 minutach usłyszałam jej kroki. Po wielu latach skradania się chociażby po to, żeby podjadać ciasteczka w środku nocy, jestem w stanie bezproblemowo rozpoznać kroki każdej osoby mieszkającej w tym lokum, co swoją drogą jest naprawdę przydatne. W momencie kiedy Lala, bo tak z tatą nazywamy Zośkę, była w zasięgu wzorku zaszłam ją od tyłu i szepnęłam do ucha dwa słowa

 -Mam Cię. - Niestety nie zauważyłam niesionego przez nią dzbanka wody, więc obie skończyłyśmy całe mokre. W momencie kiedy my tarzałyśmy się ze śmiechu po podłodze weszła mama.       

-Zuza, czy ty musisz codziennie robić to samo. Nudne to już się robi.                                                       

-Wiem, allle ty też się z tego śmiejesz, więc nie widzę najmniejszego problemu. - powiedziałam szczerząc się jak pajac, ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę, iż jej powaga jest udawana. - Poza tym przynajmniej jestem już umyta po biegu. - Dodałam z jeszcze większym uśmiechem.

-Dobraa niech Ci będzie, ale tak czy siak będziemy musieli czekać z kolacją, bo musicie iść się przebrać i dodatkowo wytrzeć podłogę. - I tym właśnie o to akcentem zakończyła bezsensowną rozmowę. Nie mając żadnego wyboru i nie chcąc jeszcze bardziej opóźniać spożywania posiłku jak najszybciej pobiegłyśmy do pokoi się przebrać w suche ciuchy.

    Po kolacji pobiegłam, znowu, do mojego pokoju i oczywiście jak to ja prawie zabiłam się na schodach. Szczerze nadal czasami nie mogę uwierzyć, że moi rodzice kupili garaż znajdujący się pod naszym mieszkaniem i pozwolili mi SAMODZIELNIE go wyremontować jak tylko zechcę, dlatego właśnie to jest mój azyl. Pomieszczenie idealnie odzwierciedla moją duszę czego dopełnieniem jest fakt, iż jak to w garażu, musi stać jakaś maszynka i stoją. Dwie, moja Yamaha FZ-10 oraz żółta Yamaha r125 mojej siostrzyczki. Kiedy ją kupowała byłam strasznie zdziwiona, że nie chciała różowej bądź czerwonej tylko właśnie takową, ale jakoś specjalnie mi ten fakt nie przeszkadza. Po tych cudownych rozmyślaniach usiadłam no moim fotelu z laptopem na kolanach i tak jak co wieczór wbiłam na mój ukochany ,,blog". Jest to dziennik pewnego faceta, który został  zaproszony do projektu ,,Niewolnik". Wszyscy, którym go pokazywałam, czyli moja siostra, mama, tata i nawet najbliższa przyjaciółka, nie wierzą w jego realność i mówią, że to jakiś fejk, ale ja wierzę, zbyt wiele emocji jestem w stanie wyczytać by uznać to za ściemę, tych emocji nie da się wymyślić one są po prostu zbyt autentyczne, dlatego codziennie wieczorem zaglądam na tego ,,bloga" i czytam o postępach eksperymentu. W pewnym momencie poczułam dotyk na ramieniu przez co przez co przerażona zeskoczyłam z fotela i krzyknęłam. Uspokoiłam się dopiero wtedy gdy usłyszałam głośny śmiech Lali. Spojrzałam na nią wzorkiem który mógłby zabijać, ale po chwili także zaczęłam się śmiać. Po około 5 minutach chichrania Zośka nagle spoważniała. Spojrzała na mnie a później na ekran mojego laptopa i już wiedziałam co się święci.

-Zuzka, powiedz mi proszę co ci kiedyś mówiłam na temat tego bloga?

-Nie czytaj, olej, ignoruj, głupota i ściema. - powiedziałam z skwaszoną miną.

-Dokładnie, dlaczego więc teraz jestem wstanie przeczytać, uwaga będę cytować ,,Dzień 231. To już koniec. Zostałem zainfekowany. Jest jeden sposób by ich pokonać. Celujcie w głowy. Inaczej skończycie jak ja. To ostatni wpis. Coś tak czuję. Pamiętajcie...nie dajcie się ugryźć...celujcie w głowy." ?

-Ponieważ właśnie czytałam ten dziennik.

-Zuzka ja cię błagam skończ z tym deepweb'em. To gówno robi ci tylko mętlik w głowie i bóg wie co jeszcze. Jeśli do cholery jeszcze raz zobaczę, że to czytasz to ci tego laptopa wypieprzę przez okno.

-Okej, spokojnie, obiecuję okej?

-Okej, a teraz proszę idź już spać.

-Spoko, pójdę tylko się umyć i lecę lulu. - powiedziałam i ją przytuliłam - A tak w ogóle mam dla ciebie zagadkę.

-Dawaj.

-Jak się nazywa ryba szpiega? -spojrzałam na nią robiąc dramatyczną pauzę - Śledź. - Powaga z jaką to mówiłam dała zamierzony efekt, czyli głośny śmiech Zuzy oraz rozładowanie atmosfery pomiędzy nami. Strzelenie suchara zawsze działa.

Kiedy wszystko stracone...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz