Rozdział 1

163 10 4
                                    

- Córcia! - wołała mama przez dobrą minutę, zanim dotarło do mnie, że to już nie sen. Ciągłe koszmary które dręczyły mnie po nocach i nie dawały spać, wpędziły mnie w niemałe otępienie - za dwadzieścia minut masz autobus do szkoły!
Przeciągnęłam się na łóżku i szybkim ruchem z niego zeszłam, o mało nie spadając i ruszyłam w stronę swojej nowej toaletki z dokładnie poukładanymi na niej kosmetykami. Po szybkiej analizie sytuacji i pozostałego czasu do odjazdu autobusu, (czyli już jakieś osiemnaście minut) postanowiłam wyjść do szkoły bez makijażu.
- Trudno - powiedziałam sama do siebie - Dzisiaj moja klasa zobaczy mnie bez makijażu, może jednak to przeżyją? W sumie szkoda, bo części osób z nowej klasy naprawdę nienawidziłam.
Przeszukałam pokój w poszukiwaniu jakiejkolwiek czystej bluzki. Rzadko kiedy przestrzegałam zasad mody i dobierania ubrań pod względem kolorystycznym. Na dworze było ponad 25 stopni i nie miałam zamiaru iść do szkoły w wyprasowanej koszuli czy idealnie ułożonej spódniczce z zakładkami. Naciągnęłam na siebie krótkie, jeansowe spodenki i białą bluzkę z wycięciem na plecach. Chwyciłam plecak i zbiegłam po schodach do kuchni tak szybko, jak tylko mogłam i na ile pozwalało mi ciągle bolące prawe kolano. Gdy byłam w połowie schodów usłyszałam z obszernego holu:
- Kanapki masz na stole, po wyjściu ze szkoły idź na zakupy proszę, potem wyślę ci listę. Ja już muszę lecieć do pracy, dostawca przyjechał z towarem wcześniej o jakąś godzinę! Wyobrażasz to sobie? Chyba muszę z nim porozmawiać. Uciekam pa pa!
Tak, to właśnie moja mama. Atrakcyjna czterdziestolatka, kobieta która żadnej pracy się nie boi. Ma własny biznes, prowadzi największą hurtownię kwiatową w całym stanie. Co za tym idzie, może sobie pozwolić na ekskluzywny ubiór i drogie kosmetyki. Luiza (bo tak ma na imię) rozwiodła się z tatą tuż po moim urodzeniu, i nigdy nie miałam okazji go poznać. Ojciec nie chciał nas widzieć i prawdopodobnie ułożył sobie życie od początku. Po rozstaniu mama zupełnie się załamała, lecz po trzech miesiącach leżenia całymi dniami w łóżku i konsumowaniu samych lodów i chińskich zupek zrozumiała, że musi się pozbierać. Zabrałyśmy się za nadrabianie straconych, wspólnych chwil. Nie ukrywam, że moja mama jest moją drugą najlepszą przyjaciółką. Kontynuując naszą rozmowę :
-Mamoo! - krzyknęłam ale była już za drzwiami - widziałaś mój identyfikator?
W odpowiedzi usłyszałam tylko pisk opon odjeżdżającego Mercedesa klasy G z naszego podwórka.
-No cóż - warknęłam -zapowiada się wspaniały dzień.
Czas przy jedzeniu i czytaniu bzdurnej gazety dla nastolatek mija niezwykle szybko, wystarczyła niepozorna chwila i szkolny autobus mignął mi w oknach kuchni. Kawałek kanapki który powoli przełykałam stanął mi w gardle, zerwałam się z krzesła z myślą, że może dobiegnę do następnego przystanku przed nim. Wzięłam z krzesła mój plecak, klucze, telefon, ubrałam moje szare, znoszone trampki i wybiegłam z domu prawie zapominając o zamknięciu drzwi. Rzuciłam się w stronę bramki szybko ją otworzyłam i biegłam chodnikiem przy głównej ulicy. Minęłam mój pierwszy przystanek, za którym szybko skręciłam w prawo, w uliczkę między prywatnymi działkami. Szybko i łapczywie wdychałam nowe dawki powietrza do płuc, starając się zachować równomierne odstępy w ich pobieraniu. Miałam do przebiegnięcia niecały kilometr i nie mogłam się spóźnić na następny przystanek. Dookoła rozciągały się tylko po części zagospodarowane działki i pola, a sama droga wysypana była grubym żwirem. W oddali zobaczyłam mój przystanek i ludzi stających przy nim - jeszcze nie przyjechał - pomyślałam. Dobiegłam do przystanku z rozwianymi włosami i wpadłam jako pierwsza do autobusu.

32 Marzenia niemożliwe do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz